[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Hej, Pawle! - podniosłem głos.- %7łyjesz, na Boga! Możesz mówić? Co się stało?Może wezwać lekarza?Paweł był młody i zahartowany w bojach, więc prędko doszedł do siebie.Oberwał wgłowę, stracił na chwilę przytomność, ale żył.Nie potrzebował medyka.Ten, który go takzałatwił, wiedział, jak unieszkodliwić człowieka nie odbierając mu zdrowia.- Co pan tutaj robi? - usiadł niezgrabnie na fotelu i zaraz złapał się za głowę zbolesnym grymasem na twarzy.- O Jezu, ale boli - jęczał.- To Batura.był tutaj.śledziłReginę Skalską i %7łmijewskiego.podobnie jak ja.- Gdzie oni są? - zapytałem, rozglądając się dookoła.- Przyjechali żółtym seatem %7łmijewskiego.Zaparkowałem za samochodami i nawszelki wypadek zmieniłem kolor nadwozia.%7łmijewski nie zna tego triku.Na parkingu nie było żadnego seata.Nie było także czarnego BMW, którym jezdziłBatura.Ręką dałem znak Dziewuchowi i Waldusiowi, aby cierpliwie czekali na mnie.- Skalska i %7łmijewski usiedli wewnątrz restauracji - opowiadał Paweł.- Ona miała zesobą tubę, którą kurczowo trzymała.Siedzieli z kwadrans, więc poszedłem zobaczyć, czy sąjeszcze w środku.Byli.Rozmawiali przez telefon komórkowy.To musiała być ważnarozmowa.Gadała Skalska, a %7łmijewski w napięciu słuchał.Nie mogłem podsłuchać ichrozmowy, gdyż siedzieli bokiem do wejścia.Wycofałem się i usiadłem z powrotem wRosynancie.Wtedy ktoś z tyłu mnie zaatakował.- Czekał na ciebie w środku? - zdziwiłem się.- Chyba nie wziął ze sobą maskiprzeciwgazowej?!Nasz ministerialny samochód był zaopatrzony we wtrysk gazu obezwładniającego nawypadek włamania, dlatego zdziwiłem się, że ktoś dostał się do wnętrza wozu bez szwanku.- Musiał o tym wiedzieć - zgadywał Paweł.- Miał chusteczkę i wstrzymał oddech.- Batura - wyszeptałem.- On zna nasze triki.- Też tak uważam.Uderzył mnie szybko i sprawnie.Dopiero pan mnie obudził, szefie.Pobiegłem do restauracji, ale w jej wnętrzu było pusto.%7ładnego klienta.Regina i%7łmijewski zniknęli.Oczywiście, nigdzie nie było także Batury.Nie zanosiło się, abyktokolwiek z nich wrócił w to miejsce.Wyszedłem zatem za zewnątrz i ręką dałemDziewuchowi znak, aby zajechała na parking.- Wszyscy się ulotnili - oświadczyłem im.- Cóż, w takim razie zawiadomię policję, aw oczekiwaniu na jej przyjazd naradzimy się.Zapraszam zatem na herbatę do restauracji.Usiedliśmy przy ciężkich drewnianych stołach w części barowej, której okna wychodziły na dziedziniec i szosę.Paweł odzyskał siły, a gdy w toalecie przemył ranę nagłowie wyglądał, jakby nic mu się nie stało.- Prawdopodobnie Batura po unieszkodliwieniu Pawła - odezwałem się, mieszająccukier w herbacie - zaczekał, aż pani Regina i %7łmijewski wyjdą z restauracji.A potempojechał za nimi.Straciliśmy trop.- Jak ona może zadawać się z tym %7łmijewskim - kręcił głową niezadowolony Walduś.- Odejdę do taty.Tak zrobię.- A może twoja matka wciąż zadaje się z Baturą? - zauważyła przebiegle Dziewuch.-%7łmijewski może być tylko elementem jakiejś chytrej gry tych dwojga.- Popieram - rzekł Paweł.- Kto wie - rozłożyłem ręce.-Ale niewykluczone, że macie rację.Batura ma gdzieśtutaj w Magdalence swoją kryjówkę, którą odwiedzała wcześniej mama Waldusia.Czemudzisiaj pojechała ze %7łmijewskim właśnie tutaj? I do tego z obrazami? Batura zresztą tu był, aPaweł ciężko tego doświadczył.Wygląda to na pułapkę zastawioną na naszego nieznośnegokolegę.- Zaraz, zaraz - zaskoczony Paweł uniósł rękę ku górze.- O czym pan mówi, szefie?!O jakich obrazach?- O pastelach Stanisława Wyspiańskiego! - odpowiedział za mnie Walduś, a resztatowarzystwa popatrzyła na niego jak na szaleńca.- Tuba! - krzyknął Paweł i klepnął się dłonią w czoło.- Pani Skalska miała ze sobątubę.To tam trzymała portrety?! Nie może być!Pogadaliśmy jeszcze kilkanaście minut, podczas których wyjaśniłem im, co wiem i coudało mi się wydedukować z informacji uzyskanych od barmanki z kafejki opodal salonupiękności.Podniecenie nasze rosło z każdą minutą posiedzenia, bo rzeczywiście wszystkowskazywało na to, że to Regina, moja piękna sąsiadka, była w posiadaniu poszukiwanychpasteli Wyspiańskiego.- Zaraz po napadzie na Fijałkowskiego w Podkowie Leśnej Batura włamał się domieszkania Krempla na Ursynowie - myślałem na głos.- Ukradł portrety Wyspiańskiego.A tezwinęła ze skrytki dworcowej Regina.Wspólnik Batury zeznał, że ktoś sprzątnął im towarsprzed nosa.To wyklucza współpracę Reginy z Baturą.- Trzyma się kupy - poparli mnie wszyscy.Chwilę potem Walduś dziwnie zamilkł.Ale szybko się ożywił.- Czy numer telefonu zaczynający się cyframi 720 to numer warszawski czypodwarszawski? - zapytał chłopiec. - Podwarszawski - potaknęła Dziewuch.- Gmina Raszyn i okolice.- Ale co się stało? - zainteresowałem się.- Pamięta pan, panie Tomaszu, jak mówiłem, że ten Batura tylko raz odwiedził naszdom - zwrócił się do mnie.- Mama kazała mi wtedy zamknąć się w pokoju.Słyszałem przezdrzwi, jak ten blondyn musiał wykonać pilny telefon, ale miał rozładowaną komórkę.Mamapożyczyła mu swoją.To wtedy padła nazwa  Magdalenka".Tak więc, może ten, do któregodzwonił wtedy Batura, jest tym szpakowatym dżentelmenem.-Ale to %7łmijewski się z nim spotkał - skrzywiłem się.- Zły trop.A pamiętasz może tennumer?- Przyszedł wykaz rozmów od operatora i widziałem zaznaczony przez mamę tenwłaśnie numer zaczynający się cyframi 720.- Twoja mama też się interesowała tajemniczym rozmówcą Batury - powiedział Paweł.- Jaki to numer?- Dalej nie pamiętam.Tylko ten początek: 720.- Na niewiele nam się to zda.Już prędzej natkniemy się przypadkiem na Baturę alboznajdziemy ten dom jeżdżąc po lesie.W kilka sekund po wypowiedzeniu przez Pawła żartobliwej uwagi o przypadkowymspotkaniu Batury - wydarzył się cud!Oto bowiem zauważyłem jadące szosą w stronę Warszawy czarne BMW.Samochódzwolnił i Batura przez opuszczoną do połowy szybę obserwował hotel.Wiedziałem, że szukawzrokiem Rosynanta.Jeep stał na swoim miejscu za restauracją i Jerzy musiał go dojrzeć, bouspokojony szybko ruszył dalej.Zerwałem się na równe nogi.- Paweł zostaje tutaj z Waldusiem i czeka na podinspektor Koper! - krzyknąłem izabrałem ze stolika kluczyki.- Dziewuch pojedzie ze mną!- Ale.- próbował protestować Paweł.- Koniec dyskusji! - uciąłem krótko, gdyż nie było czasu na rozmowy.Decyzjęnależało podjąć natychmiast, a przecież Paweł musiał jeszcze odczuwać skutki uderzeniaBatury.Jeśli któryś z nas miał jechać za Jerzym, mogłem to być tylko ja.- Zostajesz! Ja gonięBaturę!Szybko wybiegliśmy na rozległy dziedziniec i wskoczyliśmy do jeepa.Ruszyłem z impetem sprzed restauracji, aż na dziedzińcu zakurzyło siwym dymem, izmieniwszy szybko kolor nadwozia na ciemny granat wyjechałem na ulicę.Całe szczęście, żeod strony Warszawy nie jechał sznur samochodów, więc bez trudu mogłem dalej wykręcić na małej wysepce.- Czemu nie przejechał pan od razu przez trawnik na drugi pas? - klęła mnieDziewuch.- Bo ja nigdy nie łamię przepisów, kochana.- Jest pan okropnym dziwakiem! - prychnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl