[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To znacznie dalej na południe niż jego teren.- Sprawdzę, ale nie spodziewaj się za wiele.- Nie spodziewam się.Coś jeszcze?- A owszem.Ona nazywa się Norathar i pochodzi z rodu e'Lanya.Została wyrzucona z Domu Smoka, ale jeszcze nie wiem za co.- Doskonale.Dowiedz się więcej.I spróbuj się dowiedzieć, jakim cudem Larisa stać na utrzymanie dwóch zabójców przed moim biurem przez parę dni.- Przecież powiedziałeś, że Miecz i Sztylet oddały zapłatę.- Fakt, ale to rodzi inne pytanie: jak go było na nie stać w pierwszej kolejności? I na opłacenie tych, którzy wszczęli zamieszki?- No.nie wiem.Pewnie ma więcej gotówki, niż sądziliśmy.- Na pewno.Tylko skąd?- Może z podobnych co ty źródeł?- Właśnie to samo mi wpadło do głowy; może stać za nim ktoś bogaty i wpływowy.- To możliwe, Vlad.- Więc sprawdź to.- Jasne.Jak?- Nie wiem.Wymyśl coś.- No dobra.I Vlad.- No?- Następnym razem, jak będziesz się tu wybierał, to uprzedź nas najpierw, co?- Dobra.Zaraz potem połączyłem się z Fentorem w Czarnym Zamku, przekazałem mu informacje o zamieszkach i poprosiłem, by dowiedział się wszystkiego czego zdoła na ten temat.A potem rzeczywiście zasnąłem.- Pobudka, szefie.Alarm ogłaszany przez Loiosha zawsze był skuteczny - zanim się rozbudziłem, siedziałem na baczność, trzymając pod kołdrą sztylet.I dopiero wtedy zarejestrowałem, kogo widzę.- Dobry wieczór, Vladimirze.To pod kołdrą to nóż czy tak się cieszysz na mój widok?- Oba - oznajmiłem zwięźle, chowając sztylet do pochwy.Szturchnęła mnie lekko w bok, więc się przesunąłem, by miała gdzie usiąść.Dostałem całusa, po czym odsunęła się i przyjrzała mi się uważnie.- Co się stało? - spytała.- To długa historia.- Czego jak czego, ale czasu mi nie brakuje.No to jej opowiedziałem.Pokiwała głową, a gdy skończyłem, przytuliła się i spytała:- I co teraz?- Odpuściłyście kiedyś komuś?- Nie.A ty?- Nie przypominam sobie.Przytuliła się mocniej.- Mam was zostawić, szefie?- Może za chwilę.- I bądź tu, jheregu, uprzejmy! Nawet nie zauważą.- Właśnie zauważyłem.Podejrzane.- Tak na marginesie, Vlad.Sethra wydaje przyjęcie.- Tak? A to z jakiego powodu?- Tego, że wszyscy żyjemy.- Ciekawy motyw, zwłaszcza w jej wydaniu.Pewnie będą próbowali wypytać o co się da ciebie i Norathar.- Też tak są.zaraz, skąd znasz jej imię?- Ma się swoje sposoby.- Chyba będę musiała wycisnąć z ciebie tę informację innymi metodami.- Próbuj - postanowiłem jej nie zniechęcać.- Dobra, Loiosh: możesz się wynieść.- Zbokol.- Won.Rozdział 10„Nie lubię zabijać własnych gości”Posiłki można podzielić na kilka typów.Zaczynając od uroczystego obiadu ze starannie zastawionym stołem, wyrafinowanymi winami i jeszcze bardziej wyrafinowaną (czytaj cenzurowaną) rozmową.Dalej są spotkania w interesach, na których przez połowę czasu ignoruje się jedzenie, by nie uronić spojrzenia czy intonacji, które mogą okazać się ważniejsze od całej reszty.Potem są obiadki we dwoje - całkowicie nieformalne, w trakcie których jedzenie i rozmowa absolutnie nie mają znaczenia.Mamy też przegryzkę w locie - chodzi o to, by jak najszybciej zjeść jak najwięcej, nie tracąc czasu na gadanie i inne przyjemności.Mamy także zwykły obiad, którego podstawowym motywem jest zjedzenie czegoś dobrego, a rozmowa to jedynie dopełnienie.No i jest też jedyny w swoim rodzaju posiłek spożywany w eleganckiej jadalni wewnątrz Góry Dzur, wydany przez wiekową i nie całkiem martwą, jak wieść niesie, gospodynię dla pary lordów z Domu Smoka i trojga zawodowych zabójców, z których jedno także pochodzi z Domu Smoka, a dwoje pozostałych to ludzie.Rozmowa przy takim obiedzie jest po prostu nieprzewidywalna.Przez większość posiłku Morrolan zabawiał nas opowiadaniem o ciekawostkach w wykorzystaniu magii, których raczej nie znalazłoby się w uczonych księgach.Podobało mi się to i całkowicie rozumiałem, dlaczego szacowne woluminy tego nie zawierają.Poza tym Aliera (no bo niby kto?) posadziła mnie obok Cawti, więc miałem ciekawe towarzystwo.Telepatyczna pacyfikacja Loiosha, który zrobił się dziwnie pyskaty, uzupełniała moje zajęcia.I to tak dokładnie, że nie zauważyłem momentu, w którym rozmowa zmieniła charakter.Kiedy znów zacząłem ją śledzić, Aliera wciągnęła Miecz Jherega w dyskusję po-równawczo-prowokującą na temat zwyczajów panujących w domach Jherega i Smoka.Natychmiast zdwoiłem czujność - Aliera niezwykle rzadko robiła coś bez powodu, a w okolicznościach takich jak te nie zrobiłaby tego nigdy.- Różnica, jak widzisz, jest taka, że my zabijamy tylko tych, którzy na to zasługują - podsumowała Aliera.- Wy zaś każdego, za kogo wam zapłacą.Norathar udała zdziwienie.- Przecież wy także nie robicie tego za darmo, tylko zapłata ma inną formę.Zabójca z Domu Jherega otrzymuje zapłatę w złocie, tak przynajmniej słyszałam, bo żadnego nie znam.Natomiast Smok, zabijając, czyni zadość swej żądzy mordu i krwi.Zachichotałem: jeden zero dla Domu Jherega.Aliera też się uśmiechnęła, unosząc kielich.Przyjrzałem się jej uważniej i potwierdziłem własne przypuszczenia - szukała czegoś, czyli chciała rozmówczynię sprowokować do jakiegoś wyznania.- W takim razie powiedz mi, którą formę zapłaty uważasz za lepszą? - zaproponowała.- No cóż, za żądzę krwi jeszcze niczego nie kupiłam, ale.- Można to zrobić.- Doprawdy? A co można kupić, jeśli wolno wiedzieć?- Imperia - odparła po prostu Aliera e'Kieron.Norathar e'Lanya uniosła uprzejmie brew.- Imperia? A cóż ja bym z takim zrobiła? Aliera wzruszyła ramionami.- Jestem pewna, że coś byś wymyśliła.Rozejrzałem się dyskretnie - Sethra siedziała u szczytu stołu po mojej prawej stronie i obserwowała Alierę uważnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]