[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I przez Elblàg, przez d"ugi niemi"osiernie nas wytrzàsajàcy pontonowy? saperski? most dotar"am do Miasta.Trwa"o.Nietkni´te, nienaruszone, w z"ocistej i ciep"ej pogodziewrzeÊnia.Tylko bardziej niÝ dawniej g´sto pokryte ohydnà, czerwonàwysypkà p"acht z po"amanymi czarnymi krzyÝami na bia"ych ko"ach.Pomna alarmujàcych listownych przestróg, nigdzie si´ na razie nazwiady nie wybiera"am.Bez trudu wynaj´"am pokoik w czyÊciutkimpensjonacie naprzeciwko przeszkaradnego dworca (Ýe w"aÊcicielamitej Pension byli ¸otysze, dowiedzia"am si´ póêniej).I tak, nieÊwiado-mie jeszcze, zacz´"am przekszta"caç si´ w UFO!Podesz"am jednego z nast´pnych wieczorów do juÝ nie naszego domu NIE-domu.Rozjarzony by" Êwiat"ami dochodzi" zza wpó"o-twartych okien gwar, szcz´k sztuçców i muzyka (adapter mieliÊmydobry, p"yt mnóstwo i dwa fortepiany).Z czasem dopiero przepytu-jàc si´ ostroÝnie dowiedzia"am si´, Ýe will´ zajà" wysoki dostojnik hi-tlerowski z licznà rodzinà, a bojàc si´ zatrutych, jak g"osi"a wieÊçgminna, zapasów, kaza" zniszczyç wszelkie, jakÝe pieczo"owicie przy-gotowane soki, konfitury i inne weki.Nieszcz´Ênik nie zna" Nelly! nigdy by mu tego nie wybaczy"a!Ciekawe, jak b"yskawicznie oswaja si´ cz"owiek z do niedawna jesz-cze niepoj´tymi sprawami: okaza"o si´, Ýe nigdzie juÝ nie mieszkamy,Ýadnych nie mamy osobistych rzeczy (prócz letnich, w wakacyjnychwalizkach), a nawet FIRMA bastion zdawa"oby si´ nietykalny przej´ta zosta"a przez zwyci´skich w"adców i oddana pod zarzàd ichpowiernika (Treuhändlera) M.Ale wszystko to by"o po trochu jak sen realny wprawdzie, leczz bliska nie nazbyt dojmujàcy.Tymczasem najpilniejszà i najtrud-- 195 -niejszà sta"a si´ sprawa kartek ÝywnoÊciowych, o które coraz namol-niej zaczyna"a dopominaç si´ w"aÊcicielka pensjonatu.Kartki wyda-wano w miejscu zamieszkania, tam, gdzie kto by" zameldowany.CóÝ,kiedy pod tym w"aÊnie adresem nikt z nas juÝ nie mieszka"! Poradziçsi´ nie bardzo mia"am kogo z doskoku tylko i na krótko pojawiajàcsi´ w MieÊcie w ciàgu poprzednich lat.Doktor Gerber? A ktÃ³Ý by? Zna" mnie od dziecka, by" naszym leka-rzem, zajmowa" odpowiedzialne stanowisko w najwi´kszym szpitalu.Umówiona telefonicznie pojecha"am znajomà od lat drogà, mile powi-tana przez znanà od niepami´tnych czasów sekretark´, panià Käthe.Otworzy"am drzwi gabinetu i s"owa zwyk"ego Guten Tag zamar"y mina ustach; nie by"am w stanie ani kroku postàpiç w kierunku pot´Ýne-go biurka, za którym w ca"ej swej postawie i wyprostowanej osobiesta" nasz lekarz czaruÊ towarzyski, znakomity meloman, Êwietny ko-neser nie tylko malarstwa i grafiki, ale wszelkich uciech sto"u i dobre-go napoju, znakomity ponadto diagnosta.Sta" w czarnym mundurzeoficera SS! Dope"niajàca rynsztunku czapka z trupià g"ówkà (znak po-gardzania Êmiercià!) leÝa"a na biurku z lewej strony.Ale on nie stropi"si´ wcale: Co s"ychaç? zagadnà" Ýyczliwie.I na z trudem wybe"ko-tanà wiadomoÊç, Ýe Ojciec chory i Ýe w"aÊnie te kartki, lekcewaÝàcomachnà" r´kà: Ach to.Zaraz wszystko za"atwi´ i juÝ si´gajàc po s"u-chawk´ telefonu i mówiàc do mnie nadal po imieniu, bo zna" mnieprzecieÝ od dziecka, dorzuci" rzeczowo: Ja ci i dla pani Nelly kaÝ´wydaç kartki.NiewaÝne, Ýe ich tu na razie nie ma, ale przydzia"y sà.I trzeba je odbieraç, bo przepadnà.A moÝe potrzebujesz pieni´dzy?Nie pami´tam Ýadnej odpowiedzi.Nie wiem do dziÊ, jak stamtàdwysz"am i dobrze znajomà drogà wróci"am do pensjonatu.DoktoraGerbera raz tylko jeszcze spotkaç musia"am w Ýyciu i o tym teÝ tunapisz´.A kartki ÝywnoÊciowe najlepsze, bo by"y róÝnych kategorii odebra"am nazajutrz.I przyda"y si´ bardzo.JakÝe nie chce mi si´ pisaç o tych pierwszych miesiàcach wojny.I o ca"ym tym wojennym czasie w ogóle! Gdyby kto zada" sobie trudprocentowego choçby tylko porównania druków z tych czy innych niekoniecznie literackich wzgl´dów powsta"ych o tych latach, okaza-"oby si´, Ýe jest ich mnóstwo i ponad wszelkà realnà potrzeb´ wi´cejniÝ jakichkolwiek innych: waleczne boje, przygody, martyrologia etc.,etc., etc.No cÃ³Ý pisz´ jednak dalej.W naiwnoÊci swojej (pozbawiona mieszkania i w ogóle w sytuacjiniepewnej, wprawdzie ciàgle jeszcze niepe"noletnia, ale mocno Êwia-doma swoich praw hanzeatyckiej obywatelki!) pow´drowa"am w ko’-- 196 -cu na spotkanie z tym przeraÝajàcym powiernikiem.Nie, nie by" ry-czàcym potworem (choç partyjny byç musia" z ca"à pewnoÊcià!).W okularkach, skromnym ubraniu, bez partyjnego groszaka w klapie,Êredniego wzrostu i uprzejmy w obejÊciu, zreferowa" krótko: Nootak.Firma znakomita.Tyle, Ýe ojciec pani uchodzi nie bez racji, bocztery czy pi´ç filii wy"àcznie w Polsce za"oÝy", noo.za polonofila.A tego, oczywiÊcie, tolerowaç nie moÝemy.Najlepiej gdyby, po po-wrocie do zdrowia, sam zechcia" tu przyjechaç.Porozmawiamyi wszystko si´ u"oÝy.Noo, z panià przytrudno mi wdawaç si´ w szcze-gó"y, taka pani m"oda i niewprowadzona przecieÝ w interesy.Czekamwi´c na ojca pani.I prosz´ si´ niczego nie obawiaç! Wszystko, dopraw-dy wszystko, da si´ spokojnie za"atwiç.W tym teÝ sensie napisa"am do Karlsbadu.I d"ugie, puste popo"udniaw "otewskim pensjonacie trawi"am nad ksiàÝkami.Zaraz przy dworcuby"a tania wypoÝyczalnia, do której si´ zapisa"am.Odgadujàc we mnie,bez pud"a, zajad"ego mola ksiàÝkowego, stara bibliotekarka juÝ przytrzeciej wymianie tomów zaproponowa"a konspiracyjnym szeptem: Mam takà dobrà powieÊç, cztery tomy, autor dosta" nagrod´ Nobla, tyl-ko.Ýe hm.hm. nieufnie zerkn´"a naoko"o, ale ludzi wczesnymprzedpo"udniem jeszcze wielu nie by"o Polak, ale jeÝeli pani.I tym sposobem w ciasnym, ciemnawym pokoiku pochyli"am si´nad wcale nieêle t"umaczonymi na niemiecki Ch"opami Reymonta.Czy jeszcze Ci nie napisa"am, Ýe dane mi by"o oglàdaç ca"kiem Ýy-wego Hitlera? A jakÝe! Skoro 20 kwietnia obdarzyliÊmy go, na urodzi-ny, hanzeatyckim naszym obywatelstwem, zrewanÝowa" si´ odpo-wiednio: z dniem 1 wrzeÊnia 39 roku wszyscy obywatele WolnegoMiasta uznani zostali automatycznie! za obywateli TysiàcletniejRzeszy! I trzeba ich odwiedziç.I przyjecha"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]