[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyszedł do atrium, by porozmawiać ze spoconym, małym Drasaninem.- Czy bawisz się w zmienianie krajobrazu? - zapytał.- Nie - odparł Silk przecierając czoło.- Po prostu przedsięwziąłem pewne środki ostrożności.To wszystko.- Środki ostrożności.Przeciwko czemu? Silk uniósł jeden palec.- Zaczekaj - powiedział mierząc podnoszący się poziom wody przed zaimprowizowaną zaporą.Po chwili woda zaczęła przelewać się do basenu bulgocząc głośno i rozpryskując się na wszystkie strony.- Hałaśliwe, co? - powiedział dumnie.- Czy to nie utrudni nieco spania w pobliskich komnatach? - zapytał Garion.- Uniemożliwi również podsłuchiwanie - odparł chytrze mały człowieczek.- Jak tylko zapadnie zmrok, zbierzmy się tutaj, ty, ja, Sadi i Liselle.Musimy porozmawiać, a mój radosny maleńki wodospad powinien zagłuszyć nasze słowa.- Dlaczego po zapadnięciu zmroku?Silk przebiegle położył palec wzdłuż swego długiego, spiczas­tego nosa.- Żeby noc ukryła nasze usta przed szpiegami, którzy nie używają uszu do podsłuchiwania.- To sprytne - przyznał Garion.- Tak właśnie myślałem.- Silk zrobił kwaśną minę.- Prawdę mówiąc, był to pomysł Liselle - wyznał.Garion uśmiechnął się.- Ale pozwoliła ci to wykonać.Silk chrząknął.- Twierdziła, że nie chce połamać sobie paznokci.Zamierza­łem odmówić, lecz ujęła mnie swymi dołeczkami i poddałem się.- Wykorzystuje je po mistrzowsku, prawda? Są bardziej niebezpieczne niż twoje sztylety.- Próbujesz być śmieszny, Garionie?- Czyżbym to czynił?Kiedy wiosenny wieczór opadł na Mal Zeth, Garion dołączył do trójki przyjaciół oczekujących w przyciemnionym atrium nie opodal rozpryskującego się wodospadu Silka.- Bardzo dobra robota, Kheldarze.- Velvet doceniła małego człowieczka.- Och, zamknij się.- Kheldarze!- No dobrze - powiedział Garion przywołując zebranych do porządku.- Na czym możemy się oprzeć? Belgarath pragnie, byśmy prawie natychmiast opuścili Mal Zeth.- Poszedłem za twoją poradą, Garionie - wymruczał Sadi - i skoncentrowałem całą uwagę na baronie Vascy.Jest to człowiek wyjątkowo zepsuty i trzyma swe paluchy w tak wielu kieszeniach, że czasami traci rachubę, kto go przekupuje w danym momencie.- A do czego teraz zmierza? - zapytał Garion.- Nadal próbuje przejąć Biuro Intendentury Wojskowej - zrelacjonowała Velvet.- To biuro kontrolowane jest przez Walne Zgromadzenie złożone głównie z pułkowników, lecz szefem biura jest generał Bregar.Pułkownicy nie są zbyt chciwi, ale Bregar ma długą listę płac.Musi rozdysponować całkiem sporo pieniędzy pośród swych kolegów generałów, żeby kont­rolować Vascę.Garion zadumał się.- Ty również przekupujesz Vascę, prawda? - zapytał Silka.Książę posępnie skinął głową.- Stawka idzie w górę.Konsorcjum melceńskich baronów-kupców kładzie stosy pieniędzy na jego drodze próbując skłonić go, by zastosował restrykcje wobec Yarbleka i mnie z powodu problemu zachodniego wybrzeża.- Czy może zgromadzić jakąś siłę? Chodzi mi o wojowników.- Ma kontakty z wieloma hersztami rabusiów - odparł Sadi - a oni mają na swych usługach całkiem dużych i gotowych na wszystko osiłków.- Czy na zewnątrz Mal Zeth działa obecnie jakaś banda? Sadi zakasłał delikatnie.- Właśnie sprowadziłem konwój wozów z Camat - przy­znał.- W większości produkty rolne.Garion spojrzał na niego twardo.- Sądziłem, że prosiłem cię już, byś tego nigdy więcej nie robił.- Było już po żniwach, Belgarionie - zaprotestował eunuch.- Nie ma sensu, by to wszystko zgniło na polach, prawda?- To handlowe podejście do sprawy - wtrącił Silk.- W każdym razie - pośpieszył Sadi - banda, która zawiaduje dla mnie zbiorami i transportem, jest jedną z najwięk­szych w tej części Mallorei, coś koło dwóch lub trzech setek, i spora liczba jej członków jest zamieszana w lokalną dystrybucję.- Zorganizowałeś to wszystko w kilka tygodni? - nie dowierzał Garion.- Ten, kto pozwala trawie rosnąć pod swoimi stopami, osiąga niewielkie profity - oświadczył uroczyście Sadi.- Trafnie powiedziane - pochwalił Silk.- Dziękuję, książę Kheldarze.Garion potrząsnął przecząco głową w odczuciu porażki.- Czy istnieje jakiś sposób na sprowadzenie tych zbójów na teren pałacu?- Zbójów? - Sadi wydawał się dotknięty tym określeniem.- Czyż nie są nimi?- Wolę myśleć o nich jako o handlarzach.- Myśl sobie, jak ci się żywnie podoba.Czy możesz ich tu sprowadzić?- Raczej w to wątpię, Belgarionie.A o co chodzi?- Pomyślałem, że moglibyśmy zaoferować ich usługi baro­nowi Vasce, by pomóc mu w zbliżającej się konfrontacji z Walnym Zgromadzeniem.- Czy ma dojść do jakiejś konfrontacji? - Sadi wyglądał na zaskoczonego.- Nie słyszałem o tym.- To dlatego, że jeszcze jej nie zaaranżowaliśmy.Vasca dowie się prawdopodobnie jutro, że jego działania zirytowały Walne Zgromadzenie i że zamierzają wysłać oddziały do jego biur, by go aresztować, przekopać rejestry w poszukiwaniu obciążających go dowodów i zanieść je cesarzowi.- Wspaniale - przyznał Silk.- Podoba mi się to, lecz nie zadziała, jeśli Vasca nie będzie miał dostatecznej liczby ludzi, by odeprzeć liczne oddziały.- Może to jednak się uda - powiedział Sadi.- Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Vasca dowie się o czekającym go aresztowaniu, ja zaproponuję mu, by skorzystał z moich ludzi.Może sprowadzić ich do kompleksu pałacowego w przebraniach robotników.Wszyscy szefowie biur nieustannie odnawiają swe gabinety.Przypuszczam, że ma to związek ze statusem.- Jaki masz plan, Garionie? - zapytał Silk.- Chcę otwartej walki tutaj, na korytarzach pałacu.To powinno przyciągnąć uwagę szpiegów Bradora.- Urodzony król, nieprawdaż? - pochwaliła Velvet.- Tylko królewskość posiada zdolność wymyślenia oszukaństwa na tak wielką skalę.- Dziękuję - rzucił oschle Garion.- Plan jednak się nie sprawdzi, jeśli Vasca zajmie pozycje obronne w swoich biurach.Musimy go przekonać, żeby uderzył pierwszy.W rzeczywistości żołnierze nie pójdą za nim, więc będziemy musieli sprawić, by sam rozpoczął walkę.Jakim człowiekiem jest Vasca?- Obłudnym, chciwym i niezbyt bystrym - odparł Silk.- Czy można go nakłonić do brawury?- Prawdopodobnie nie.Biurokraci są z zasady tchórzliwi.Nie sądzę, żeby uczynił jakikolwiek ruch, dopóki nie zobaczy stojących za nim żołnierzy.- Wierzę, że mogę uczynić go śmielszym - powiedział Sadi.- W zielonym flakoniku mam coś bardzo przyjemnego, co sprawiłoby, że mysz zaatakowałaby lwa.Garion zrobił zdziwioną minę.- Nie popieram zbytnio takich sposobów - stwierdził.- Liczą się rezultaty, Belgarionie - zauważył Sadi.- Czas obecnie tak nagli, że delikatność uczuć może okazać się luksusem, na który nas nie stać.- Dobrze - zdecydował Garion.- Zrób to, co uważasz za słuszne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl