[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy przypadkiem postąpiłem nietak, jak trzeba, zwykł był mówić; "Tyberiuszu Klaudiuszu Druzusie Neronie Germaniku, pamiętaj,kim jesteś i co czynisz!" Mając takich przyjaciół, jak Postum, Atenodor i Germanik, stopniowonabierałem wiary we własne siły.2 r n.e.Zaraz na pierwszej lekcji Atenodor zapowiedział, że nie zamierza uczyć mnie faktów, alenależytego ich rozumienia.O samych bowiem zdarzeniach mogę bez trudu zaczerpnąć wiadomościskądinąd.Jakoś wkrótce potem odbyła się wielka parada na Polu Marsowym.W Niemczechwybuchła wojna i odchodzące na front nowo zaciężne pułki defilowały przed cesarzem.Uroczystość ta, której się przyglądałem, wywarła na mnie tak wielkie wrażenie, że tego dnia nie58mogłem się żadną miarą skupić podczas lekcji.Wreszcie Atenodor, dobrotliwie jak zawsze, zapytało przyczynę tego roztargnienia.- Ano, to trudno - rzekł z uśmiechem, gdy mu opowiedziałem o paradzie.- Skoro takie natobie wywarła wrażenie, to oczywiście nie możesz dziś rozkoszować się pięknem Hezjoda.Wobectego niech Hezjod zaczeka do jutra.Ostatecznie, jeśli czekał siedem czy więcej wieków, to niepogniewa się chyba o jeden dzień.A teraz wyobraz sobie, że mnie od pięciu lat nie ma w Rzymie,że wróciłem do Tarsu, a ty chcesz mi w liście opisać wrażenia z dzisiejszej uroczystości na PoluMarsowym.Wez tabliczki i zabierz się do pracy.Będzie to dobre ćwiczenie, a równocześniezajmiesz czymś pożytecznym te twoje niespokojne ręce.Z radością zacząłem ryć w wosku.Gdy skończyłem, przeczytaliśmy razem list i zabraliśmysię do poprawiania jego ortografii i kompozycji.Musiałem przyznać, że napisałem równocześnie zamało i za dużo i że w złym porządku opowiedziałem zdarzenia.Ustęp o lamentujących kobietach io tłumie, który zebrany na moście wiwatował na cześć wyruszającej kolumny, powinien byłznalezć się nie na początku listu, lecz na końcu.Nie potrzebowałem zaznaczać, że jazda miałakonie, gdyż jest to samo przez się zrozumiałe.Niepotrzebnie dwa razy wspomniałem o potknięciusię konia Augusta; przecież koń potknął się tylko raz.A opowiadanie Postuma w powrotnej drodzeo obrzędach żydowskich było wprawdzie interesujące, lecz odbiegało od tematu, gdyż rekruci byliprzecież Italczykami, a nie %7łydami.Zresztą, mieszkaniec Tarsu ma więcej sposobności poznaćobyczaje żydowskie niż ktoś stale przebywający w Rzymie.Z drugiej zaś strony pominąłem wielerzeczy, o których byłby się chętnie dowiedział, na przykład ilu rekrutów brało udział w paradzie,jak byli wyszkoleni, do którego garnizonu wysłani, czy się cieszyli, czy byli zmartwieni, że musząwyruszyć na wojnę; co powiedział August przemawiając do nich, i tym podobne.W trzy dni pózniej Atenodor kazał mi opisać kłótnię pomiędzy majtkiem a handlarzemstarzyzną, której świadkami byliśmy tego dnia przechodząc przez targ.Zadanie to wypadłoznacznie lepiej.Atenodor uczył mnie przede wszystkim należytego komponowania najpierw pracpisemnych, następnie wygłaszanych ustnie opowiadań, a wreszcie zwykłej rozmowy, jaką z nimprowadziłem.Zadawał sobie ze mną nieskończenie wiele trudu, zwracał uwagę na każdąniedokładność, każdą niewłaściwość wyrażenia, każdą usterkę stylistyczną.W ten sposób powolistawałem się coraz mniej roztargniony.Usiłował też zainteresować mnie zagadnieniami filozoficznymi, lecz gdy zauważył, że niemam w tym kierunku skłonności, ograniczył się tylko do ogólnie obowiązującego w tej dziedzinieprogramu.Pierwszy też obudził we mnie zamiłowanie do historii.Miał w swej bibliotecepierwszych dwadzieścia tomów Dziejów rzymskich Liwiusza, które mi dał do czytania jakoprzykład jasnego stylu i zajmującego ujęcia.Dziełem tym byłem zachwycony i Atenodor przyrzekł59mi, że jak tylko oduczę się jąkać, poznam osobiście jego przyjaciela Liwiusza.Słowa tegodotrzymał.W sześć miesięcy pózniej zabrał mnie do Biblioteki Apolla i przedstawił tambrodatemu, przygarbionemu nieco jegomościowi pod sześćdziesiątkę, o żółtawej cerze i śmiejącychsię oczach, który miał zwyczaj wyrażać się bardzo ściśle.Był to Liwiusz.Przywitał mnieserdecznie, jako syna człowieka szczerze przez niego podziwianego.W tym czasie był dopiero wpołowie dzieła, które, obliczone na sto pięćdziesiąt tomów, zawierało dzieje Rzymu odnajwcześniejszych, legendarnych czasów aż do śmierci mego ojca.Ojciec umarł przed dwunastulaty i wtedy to właśnie Liwiusz zaczął wydawać swe dzieło, po pięć ksiąg rocznie W ostatnimtomie doszedł do roku urodzin Juliusza Cezara.Kiedy staruszek zaczął winszować mi nauczyciela, Atenodor wtrącił, że mu sowiciewynagradzam ponoszone trudy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]