[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.NastÄ™pnie wpadÅ‚a w przygnÄ™bieniei żadne krzepiÄ…ce sÅ‚owa doni Izabeli nie zdoÅ‚aÅ‚y przywrócić jej zwykÅ‚e-go dobrego humoru.Kiedy nastÄ™pnego dnia w poÅ‚udnie przybyÅ‚ do nas nawigator admi-raÅ‚a, poprosiÅ‚ Pedra Fernandeza, żeby mu daÅ‚ napić siÄ™ wody, ponieważobywa siÄ™ już bez niej od dwunastu godzin; prosiÅ‚ go też o przedsta-wienie sytuacji tam, gdzie najprÄ™dzej znajdzie siÄ™ na niÄ… rada.PedroFernandez zastaÅ‚ don Alwara w czarnym nastroju.- Sztuczka jest zbyt grubymi nićmi szyta, żebyÅ›my siÄ™ dali oszukać- rzekÅ‚.- Powiedz nawigatorowi, że na przyszÅ‚ość nie oczekujemy jegoprzyjazdów na te narady, przez które tracimy tylko czas przeznaczonyna żeglowanie; w dzieÅ„ ma pÅ‚ynąć za naszym proporcem, w nocy zalatarniÄ….Wkrótce potem doña Mariana popadÅ‚a w wielkÄ… nieÅ‚askÄ™, a braciatraktowali jÄ… tak, jakby ich zdradziÅ‚a.SÄ…dzÄ…c z aluzji rzuconej przezdon Diega, od pewnego czasu miaÅ‚a jakoby porozumiewać siÄ™ pota-jemnie z mężem za poÅ›rednictwem jego nawigatora i zamierzaÅ‚a210 uciec do niego w szalupie; teraz jednak spisek zostaÅ‚ wykryty.To pew-ne, że jednego z naszych chÅ‚opców okrÄ™towych zbito do nieprzytomno-Å›ci, a po ocuceniu znowu, za jakÄ…Å› nie podanÄ… do publicznej wiadomo-Å›ci winÄ™, która wedÅ‚ug pogÅ‚osek miaÅ‚a być sodomiÄ…; myÅ›lÄ™, że raczejbyÅ‚ on tym wspólnikiem, który miaÅ‚ skraść szalupÄ™ dla doni Mariany.***Siódmego wrzeÅ›nia powiaÅ‚ rzeÅ›ki wiatr z poÅ‚udniowego wschodu,ale  San Geronimo posuwaÅ‚ siÄ™ powoli, majÄ…c rozwiniÄ™ty jedynieprzedni topsel, nawet bez kliwra, gdyż główny nawigator baÅ‚ siÄ™ zbyt-nio wyprzedzić  Santa Ysabel i skusić tym jej kapitana do rozwiniÄ™ciawiÄ™cej żagli, niż to byÅ‚o dla niej bezpieczne.Nasz kurs byÅ‚ na zachód igdy wieczór zapadÅ‚, horyzont przed nami zaciemniÅ‚a wzdÄ™ta czarnachmura o tak dziwnym wyglÄ…dzie, że generaÅ‚ wysÅ‚aÅ‚ naprzód galeotÄ™ ifregatÄ™, żeby jÄ… lepiej zbadaÅ‚y.Statki miaÅ‚y trzymać siÄ™ blisko siebie iw razie zobaczenia lÄ…du, raf czy czegokolwiek innego zapalić dwaÅ›wiatÅ‚a jedno nad drugim; potwierdzeniem odbioru sygnaÅ‚u miaÅ‚y byćdwa Å›wiatÅ‚a umieszczone obok siebie.Chmura rosÅ‚a i rosÅ‚a, przesÅ‚ania-jÄ…c gwiazdy zachodniego nieba, my zaÅ› zaczÄ™liÅ›my wciÄ…gać nosempowietrze i pytać jeden drugiego:  nie czujesz siarki? CzyżbyÅ›myprzybyli do bram piekÅ‚a? W nocy fregata zostaÅ‚a w tyle, my zaÅ› pÅ‚ynÄ™-liÅ›my dalej ostrożnie o jakieÅ› dwa kable za galeota, zarzucajÄ…c od czasudo czasu sondÄ™, ale ani razu nie natrafiajÄ…c na dno.Główny nawigatordoszedÅ‚ do wniosku, ze chmura musi być dymem z jakiegoÅ› wulkanu izawoÅ‚awszy na galeotÄ™, kazaÅ‚ jej zmienić kurs na poÅ‚udniowy zachód.O dziesiÄ…tej przez chwilÄ™ widzieliÅ›my  Santa Ysabel pÅ‚ynÄ…cÄ… nie-daleko za nami, a o jedenastej po lewej burcie pojawiÅ‚a siÄ™ gÄ™sta mgÅ‚a izasÅ‚oniÅ‚a caÅ‚y poÅ‚udniowy widnokrÄ…g.%7Å‚oÅ‚nierze przysiÄ™gali, że pachniemgÅ‚Ä… lÄ…dowÄ…, lecz marynarze pozostali nie przekonani, aż nagle rzÄ™sistaulewa przerwaÅ‚a zasÅ‚onÄ™ i ukazaÅ‚ siÄ™ wyraznie lÄ…d, odlegÅ‚y nie wiÄ™cej211 niż o milÄ™.Okrzyk  LÄ…d! rozlegÅ‚ siÄ™ jednoczeÅ›nie z bocianiego gniaz-da i z pokÅ‚adu i tÅ‚um ludzi wybiegÅ‚, aby go zobaczyć.Na galeocie Å›ciÄ…-gniÄ™to żagle i wobec niemożnoÅ›ci zarzucenia kotwicy statek stanÄ…Å‚ zesterem odwróconym od wiatru, żeby nie dać siÄ™ znieść na brzeg.Wy-mieniliÅ›my sygnaÅ‚y Å›wietlne z nim i z fregatÄ…, która zatrzymaÅ‚a siÄ™ półmili w prawo; jednakże od  Santa Ysabel nie otrzymaliÅ›my żadnejodpowiedzi.ZdziwiÅ‚o nas to, bo caÅ‚y czas pÅ‚ynÄ™liÅ›my wolno i powinni-Å›my byli jÄ… mieć dobrze w polu widzenia.Daleki huk fali tÅ‚ukÄ…cej o nieznany brzeg natchnÄ…Å‚ nas takim stra-chem, że siÄ™ rozbijemy, iż prawie nikt nie odważyÅ‚ siÄ™ zejść pod po-kÅ‚ad, a wokół barkasa zgromadziÅ‚ siÄ™ gÄ™sty tÅ‚um osadników.Głównynawigator Å›lÄ™czaÅ‚ pilnie nad swym dziennikiem okrÄ™towym w SaliMap, gdy okoÅ‚o północy doña Izabela i don Luis przyszli do niego pojakieÅ› pokrzepiajÄ…ce wiadomoÅ›ci.Ja wtedy spaÅ‚em, ale nie mogli byćtam dÅ‚ugo, nim obudziÅ‚em siÄ™ przypadkiem i zobaczyÅ‚em bardzo wy-raznie twarz doni Izabeli w Å›wietle latarni zwisajÄ…cej nad jej gÅ‚owÄ….StaÅ‚a pochylona nad mapÄ…, na której Pedro Fernandez kreÅ›liÅ‚ naszepoÅ‚ożenie; ale oczy jej utkwione byÅ‚y w jego krÄ™conych wÅ‚osach i moc-nym karku, nie w pergaminie.LÅ›niÅ‚o w nich tak jawnie Å‚apczywe pożą-danie, iż prÄ™dko zamknÄ…Å‚em oczy, aby nie przyÅ‚apaÅ‚a mnie na obser-wowaniu jej.UspokajaÅ‚em siÄ™ w duchu:  Z tego nic nie może być.Onjest daleko niższy od niej stanem, a nawet gdyby byÅ‚a na tyle szalona,aby wyznać swojÄ… namiÄ™tność, on jest wzorem pobożnoÅ›ci, lojalny ażdo przesady i za bardzo dba o swoje małżeÅ„stwo, żeby spojrzeć na ja-kÄ…kolwiek kobietÄ™ poza swojÄ… żonÄ…. Chociaż próbowaÅ‚em zapomniećo caÅ‚ej sprawie, wracaÅ‚a mi ciÄ…gle na myÅ›l i napeÅ‚niaÅ‚a nieopisanymprzerażeniem.Wreszcie usnÄ…Å‚em znowu, ale przeÅ›ladowaÅ‚ mnie kosz-mar: Å›niÅ‚o mi siÄ™, że okrÄ™t zostaÅ‚ rzucony na rafÄ™ i że wszÄ™dzie dokoÅ‚apada deszcz rozżarzonej lawy.StaÅ‚em przy grotmaszcie, w samej ko-szuli, rozpaczliwymi gestami ostrzegajÄ…c bosmana i chorążego, że doñaIzabela jest naprawdÄ™ bardziej niebezpieczna i od wulkanu, i od skaÅ‚;212 oni jednak nie chcieli sÅ‚uchać, tylko z zakÅ‚opotanymi minami pokazy-wali w górÄ™, gdzie don Alwar na wantach szczebiotaÅ‚ jak maÅ‚pa, tożegnajÄ…c siÄ™ pobożnie, to znów ciskajÄ…c w nas orzechami kokosowymi.Bóg zesÅ‚aÅ‚ nareszcie Å›wit i obudziÅ‚em siÄ™ na dzwiÄ™k wielu Å›piewajÄ…-cych gÅ‚osów: wszyscy na statku wtórowali paziom witajÄ…cym poranek.WybiegÅ‚em na pokÅ‚ad i oto mniej niż o milÄ™ na poÅ‚udniowy wschódwznosiÅ‚ siÄ™ przed nami okrÄ…gÅ‚y, lesisty przylÄ…dek, bardzo piÄ™kny wczerwonym Å›wietle, a za nim dÅ‚ugi pas skalistego wybrzeża.Tuż przednami staÅ‚a galeota, tuż po prawej fregata; ale  Santa Ysabel nigdziewidać nie byÅ‚o.Gdy rozwidniÅ‚o siÄ™ na dobre, ujrzeliÅ›my w odlegÅ‚oÅ›ci jakichÅ› oÅ›miumil wystajÄ…cÄ… z morza górÄ™ o tak doskonaÅ‚ym ksztaÅ‚cie gÅ‚owy cukru,jakby jÄ… kto nożem wykroiÅ‚.WierzchoÅ‚ek jej wieÅ„czyÅ‚ lekki obÅ‚ok dy-mu: otóż i nasz wulkan.GeneraÅ‚ wysÅ‚aÅ‚ fregatÄ™, aby go opÅ‚ynęła, nawypadek gdyby  Santa Ysabel staÅ‚a unieruchomiona brakiem wiatrugdzieÅ› po tamtej stronie.RównoczeÅ›nie galeota ruszyÅ‚a ku przylÄ…dko-wi, by zobaczyć, czy za nim nie zarzuciÅ‚a kotwicy.Podczas gdy czekaliÅ›my na ich powrót, przygotowano barkas dospuszczenia, naÅ‚adowano dziaÅ‚a okrÄ™towe, sprzÄ…tniÄ™to pokÅ‚ady i wojskoodbyÅ‚o defiladÄ™ pod broniÄ….Don Alwar zarzÄ…dziÅ‚ ogólnÄ… spowiedz isam dla przykÅ‚adu pierwszy wszedÅ‚ do maÅ‚ego namiotu urzÄ…dzonegojako konfesjonaÅ‚, gdzie spÄ™dziÅ‚ z wikariuszem peÅ‚nych pięć minut [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl