[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pistolet w prawej ręce: głowa jed­nego z włócznią rozerwała się jak kula dyni.Pistolet w lewej: z piersi kobiety uzbrojonej w strzelbę trysnęła krew.Pistolet w prawej: pękła szyja mężczyzny z długą brodą, zalewając posoką jego potężny tors.Pistolet w le­wej ręce, pistolet w prawej ręce.Lewy i prawy pistolet.Lewy, prawy.Lewy, prawy.Oksydowana stal Detonics’ów lśniła w blasku ognia.Przed nimi wyrósł stos ciał wijących się z bólu i tych już nieruchomych.Magazynki pistoletów były znowu puste.- Rourke! - Odwrócił się gwałtownie i zobaczył koman­dora Gundersena nadbiegającego z “czterdziestką piątką” w ręku.Obok niego biegło dwóch marynarzy uzbrojo­nych w M-16.- John! - krzyknął Rubenstein.- Widzisz ich, John! Paul trzymał oburącz swojego browninga.Znajdował się w przepisowej postawie strzeleckiej: z jedną nogą wy­suniętą do przodu.Jego pistolet pluł ogniem raz po raz.Gundersen dobiegł do nich, marynarze padli natychmiast na ziemię, strzelając krótkimi seriami prosto w kotłujący się i pierzchający tłum.- Przyprowadziłem tylko piętnastu ludzi; tyle mogłem zabrać z okrętu.Nie przypuszczałem, że znaleźliście się w takim piekle.- Jedną chwileczkę.- Rourke ruszył naprzód pod osło­ną ognia marynarzy.Zauważył, że reszta oddziału Gun­dersena cofnęła się nieco, zajmując dogodne pozycje na skałach.W rękach nieżywego mężczyzny dostrzegł M-16.Nie opodal znalazł pół tuzina magazynków zawierających od dwudziestu do trzydziestu naboi.Na końcu trafił na jeszcze jeden M-16.Rozpoczął odwrót w stronę Rubensteina i Gundersena.Dwóch żołnierzy wspomagało teraz marynarzy ze straży przybocznej komandora.- Wynośmy się stąd, Rourke - powiedział Gundersen.- Myślałem tak od początku - odparł doktor, podając część zdobycznych naboi swemu młodemu przyjacielowi.Jednakże trzydziestonabojowe magazynki zostawił dla siebie.“Polubił” je tej nocy.Wyciągnął ze swojego karabinka prawie pusty maga­zynek i włożył go do torby.Manipulował dźwignią M-16, wyrzucając pustą łuskę.Rubenstein złapał ją w locie.Ro­urke uśmiechnął się do niego i przesunął dźwignię.- Teraz możemy ruszać - powiedział.Horda ponownie zwarła szeregi i była gotowa do natar­cia.Do zbawczej plaży było ciągle daleko.ROZDZIAŁ XLINatalia drżała.Było jej zimno.Odgłosy wystrzałów, dobiegające ze szczytu masywu skalnego, przejmowały ją trwogą.Czy Rourke i Paul żyją?Po pojedynczych strzałach nastąpiły całe serie, a potem trwała bitewna kanonada.Chciała coś zrobić, ale była bez­silna.Mogła tylko dreptać nerwowo po pokładzie, ubrana w szlafrok i owinięta pledem jak indiańska squaw.Mogła tylko patrzeć, słuchać i czekać, szczękając z zimna zębami.Obejrzała się za siebie i zobaczyła marynarza zziębnię­tego podobnie jak ona.Jego policzki i uszy poczerwienia­ły od przenikliwego wiatru.Uzbrojony był w M-16 i peł­nił służbę wartowniczą na pokładzie.Kilka postaci w sztormowych pelerynach czuwało z bronią w ręku.W cie­mności bielały ich marynarskie czapki.- Marynarzu, co komandor Gundersen polecił wam, gdyby nie powrócił oddział wysłany na ląd?- Wydał rozkaz, abyśmy stąd zwiewali; tylko tyle obiło mi się o uszy.- A co macie robić, gdyby tamci wracali pod ostrzałem nieprzyjaciela?- Musimy chronić okręt.- A nie wspomagać ogniem waszych ludzi?- Nie było takiego rozkazu, proszę pani.Marynarz uśmiechnął się do niej.Odpowiedziała mu również uśmiechem, przyglądając się badawczo jego wy­sokiej, silnej postaci.O, gdyby wiedział, o czym myślała w tej chwili.Znowu obserwowała skały, nad którymi błyskały ogni­ki broni palnej i ukazywały się płomienie.Co tam się wła­ściwie dzieje? W pewnej chwili dotarł do jej uszu dźwięk podobny do uderzenia fal o brzeg, ale jakby bardziej przy­tłumiony, przypominający zawodzenie ludowej pieśni.Natalia zadrżała.Mogła tylko czekać.ROZDZIAŁ XLIIRourke wycofywał się, waląc krótkimi seriami w ścigającą go watahę.Dzicy odpowiadali ogniem i chociaż nie strzelali celnie, udało im się jednak zabić jednego z ludzi Gundersena.Inny marynarz, mimo że był postrzelony w ramię, próbował nieść razem ze swoim towarzyszem martwego kolegę.Gundersen biegł na czele.John ocenił, jak daleko jest jeszcze do krawędzi skalnego wzniesienia.- Moi ludzie i ci dwaj zdjęci z krzyży zejdą na dół, przy­gotują łódź i będą na nas czekać - oznajmił Gundersen [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl