[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Egzotyczny petent wszedł do jego pokoju z wyrazem rzewnego smutku w błękitnych oczach.- Daj papier - powiedział błagalnie.- Ten papier, ty, daj! Przewodniczący Rady Narodowej uczuł gwałtowne zakłopotanie.Przez spłoszony nagle umysł przebiegło mu przypomnienie, że papier się właśnie skończył i nowego przydziału jeszcze nie załatwiono.Nie był pewien, czy ujawnienie tego faktu przed przedstawicielem obcego, zachodniego kraju, nie okaże się dla niego kompromitujące.Równocześnie bolesny smutek, malujący się w oczach i na twarzy proszącego i ton błagania w jego głosie pozwalały mniemać, że upragniony przedmiot jest mu pilnie potrzebny.Przewodniczący Rady Narodowej poczuł się jakby skołowany.W głowie mignęła mu niespokojna myśl, że przecież nie zna właściwie panujących na zachodzie zwyczajów, że coś tu jest chyba nie w porządku, następnie zaniepokoił się stanem zdrowia cudzoziemca, który, być może, pożywiał się w miejscowych zakładach gastronomicznych, "Ten cholerny Józefowicz ze swoimi rybami!." - pomyślał szybko i ugiął się pod ciężarem własnej odpowiedzialności za wszystko.Po czym skołowaciał do reszty.- Chwileczkę - powiedział z rozpaczą.- Proszę zaczekać.Ein Moment.Truchtem wybiegł ze swojego gabinetu i w chwilę potem pracownicy Rady Narodowej rozprysnęli się w różnych kierunkach po miasteczku.- Jak nie ma w sklepie, to niech ktoś przyniesie z domu! zażądał gorączkowo przewodniczący.Björn czekał, nie okazując zniecierpliwienia.Gdyby na jego miejscu znajdował się Janusz, Karolek czy Barbara, niewątpliwie usiłowaliby wykorzystać nieobecność przewodniczącego w pokoju i ukraść matrycę, włamując się do szafy, Björnowi jednak taka myśl nie zaświtała nawet w głowie.Czekał spokojnie, a po kwadransie przewodniczący z radosnym uśmiechem wręczył mu trzy rolki papieru toaletowego.- Nicht zu klein? - spytał z troską.Björn nie silił się zrozumieć pytania.W jego pojęciu w tym budynku mówiono jakąś gwarą, nieco podobną do niemieckiego języka.Przyzwyczajony już do operowania przydziałami rozmaitych materiałów, przekonany, iż jest to jakiś przydział dla przybyłego tu służbowo zespołu, z żywym zadowoleniem przyjął dar, po czym powrócił do tematu.- Daj papier! - rzekł nie mniej błagalnie niż za pierwszym razem.Teraz już przewodniczący pomyślał, że chyba chodzi mu o coś innego.- Jaki papier? - spytał odrobinę nieufnie.- Dokument - wyjaśnił Björn.- Daj dokument.Plan instalacje.Oryginał.Dziękuję bardzo.Prosze.Daj.Przewodniczący zrozumiał.Za żadne skarby świata nie chciał być nieuprzejmy, ale jeszcze bardziej nie chciał rozstawać się z najcenniejszym dokumentem, jaki kiedykolwiek w życiu posiadał.Z uporczywych nalegań cudzoziemca wywnioskował, że przybyłemu tu zespołowi zależy na starej matrycy co najmniej tak samo jak jemu.Zdusił w sobie myśl o szpiegowskiej aferze, a za to w głowie skrystalizował mu się pewien mglisty uprzednio plan.- Na nic - zaraportował Björn po powrocie w grono kolegów.- On nie dawa.- No to nie ma wyjścia powiedział przygnębiony Janusz.- Cała robota od początku.Żeby ten łobuz parchów dostał! - A jakby tak podpalić miasto?- zaproponował w zamyśleniu Karolek.- Przy ratowaniu mienia rąbnie się matrycę.Będziemy na miejscu.- A może drogą służbową? powiedziała Barbara.- Kazać mu to oddać odgórnie? - W końcu trzeba będzie odparł Janusz.- Ale dla nas to na nic, masz pojęcie, ile to będzie trwało? Całą budowę skończą, a oni się jeszcze będą przekomarzali.Nie, ja go chyba spróbuję zabalsamować.Mglisty plan, który skrystalizował się w głowie przewodniczącego Rady Narodowej, kazał mu skwapliwie przyjąć zaproszenie na małą przekąskę.Szczególnym trafem zamiary jego w stosunku do Janusza były dokładnie takież, jak Janusza w stosunku do niego.Szczególnym trafem też organizmy obu przeciwników reagowały na mocniejsze płyny w sposób zdumiewająco identyczny.Ostre tempo, które obaj zgodnie wzięli od początku, okazało się odrobinę przesadzone.Podglądający i podsłuchujący pod oknem miejscowej restauracji Karolek, którego zadaniem było zawieźć do pensjonatu Janusza wraz z matrycą, na skuterze, ze zgrozą usłyszał, jak przewodniczący Rady Narodowej, ogarnięty szlachetnymi uczuciami, ofiarowuje Januszowi wszystko, cokolwiek posiada, nakłaniając go do przyjęcia dóbr materialnych w postaci gotówki, nieruchomości, nierogacizny i ptactwa, jak usiłuje odstąpią mu swoje stanowisko służbowe wraz z matrycą oraz żonę wraz z dziećmi i jak Janusz ze łzami w oczach wszelkimi siłami broni się przed tym nadmiarem bogactwa.Ze zgrozą ujrzał, jak przewodniczący ciągnie go siłą do siedziby Rady Narodowej w celu wręczenia mu bezcennego dokumentu i jak Janusz, protestując gwałtownie, zapiera się nogami w rozkopanym gruncie, rękami z całej mocy trzymając się balii dla słoni.Ujrzał, nie wierząc własnym oczom, jak przewodniczący posuwa się do ostateczności, jak pada przed Januszem na kolana, jak z okrzykiem: - Serce z piersi wam oddam! Bierzcie serce!.- wyszarpuje z wewnętrznej kieszeni marynarki jakieś przedmioty i wpycha je przemocą za koszulę szlochającego ze wzruszenia Janusza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]