[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tajemniczy sprawcy rozkopali wielką część zbocza, rozrzucając dookoła to,36co znalezli w środku, następnie zgarnęli większość i zasypali z powrotem.Najwidocz-niej znalezisko potraktowali wzgardliwie.Czaszka, która nocą ukąsiła Januszka, zostałazapewne również odrzucona na bok jako niepotrzebna, po czym nikt nie fatygował sięodszukiwaniem jej i zakopywaniem. No no powiedział Zygmunt z podziwem niech ja w życiu do domu nie tra-fię.Duża rzecz.Ciekawe, co tu było takiego, mam na myśli, w sensie historycznym?Tereska gwałtownie szukała w pamięci. Właśnie chyba nic.Wpływy rzymskie mogły sięgać, ale słabo.Wędrówki ludów,mogli tędy przelecieć, chociaż ja o tym nic nie wiem.Szlak handlowy był bardziej napołudnie, żadnych wielkich bitew.O wykopaliskach w tym rejonie w ogóle nie słysza-łam. No jak to, wykopalisko jest tu! przerwała zemocjonowana Okrętka. Najlep-szy dowód, że coś musiało być! Mam nadzieję, że jest prawdziwe, Boże wielki, to prawiecud! Po tylu wysiłkach, tak zwyczajnie, samo się znalazło, bezproblemowo. Bezproblemowo.! prychnął z rozgoryczeniem Januszek. Co to znaczy, po tylu wysiłkach? spytał podejrzliwie Zygmunt. Nic o tymnie wiem, żebyś latała po kraju i szukała wykopalisk archeologicznych, i ani razu nie wi-działem cię z łopatą! Po czyich wysiłkach? Naszych oczywiście! Jak to nie wiesz, mówiłam ci przecież tysiące razy! Ona mniewplątała w okropną aferę kryminalną, przez całe wakacje kotłowałyśmy się z tymi prze-stępcami, z narażeniem życia! Dałam się namówić, bo myślałam, że chodzi o prawdziwezabytki, że coś nam przybędzie z tego, czego wcale nie mamy, wiesz, co nam porozkra-dali i co się poniszczyło.A potem się okazało, że to było byle co, jakieś tam złoto i do-lary, i przedwojenna biżuteria. No owszem, mówiłaś coś tam na ten temat.Rzeczywiście, złoto, dolary i przedwo-jenna biżuteria to całkiem byle co, w ogóle prawie świństwo.Ale gadałaś o aferze, a nieo zabytkach. Myśmy rzeczywiście myślały, że znajdziemy autentyczne antyki! westchnęłaTereska. Wiesz, w innych krajach muzea aż się uginają, a u nas co? %7łałosna chała! Ju-rek mówił. Jaki Jurek? Mój stryjeczny brat.Mówił, że w Kopenhadze na całym piętrze są same łyżki.Ro-zumiesz? Tysiące łyżek! Miliony.! A noże i widelce? zaciekawił się nagle Januszek. Co.? Odczep się.Widelec pokazał się dopiero w czternastym wieku.A stryjenkamówiła, że w Luwrze jest galeria, kilometrowej długości, a w niej same małe przedmio-ty użytkowe, i dekoracyjne! A u nas co.?37 Byłyście na Mazurach zauważył Zygmunt, ogłuszony nieco kopenhaskimi łyż-kami. Jak rany Boga żywego, w jeziorze chciałyście znalezć małe przedmioty użytko-we?! Kota macie?! A nawet jeśli w jeziorze, to co? zdenerwowała się Okrętka. Co się tak dzi-wisz, były wypadki zatapiania w jeziorach różnych cennych rzeczy! A tamte akurat byływ ziemi, zakopane i w ogóle trzeba było słuchać, jak opowiadałam! W jeziorach przedmioty użytkowe są! oznajmił Januszek pouczająco. Zred-nio małe.Raz wlazłem na starą wyżymaczkę i zdarłem sobie skórę z nogi.Potem mi po-wiedzieli, że to wyżymaczka, bo sam nie rozpoznałem.Poza tym, tu nie widzę żadnychłyżek.Tereska rozejrzała się i nieco ochłonęła.Poruszony temat wywoływał w niej zawszegłębokie wzburzenie, budząc wielkie nadzieje na jakieś odkrycia, znaleziska, wciąż za-czynała rozmyślać nad odzyskaniem utraconych dóbr jakimś nieznanym jeszcze sposo-bem, jakąś drogą, na którą dotychczas nie natrafiła. Ayżek może i nie ma, ale są za to inne rzeczy powiedziała żywo. Nic już wię-cej nie możemy ruszać, wiem na pewno, że dla archeologów jest okropnie ważne, gdzieco leżało i jak.Zmietnik tu się zrobił niemożliwy, trzeba ich natychmiast zawiadomić! Kogo? Archeologów oczywiście! Zygmunt, bierz rower, skocz do byle której wsi na po-sterunek milicji i spytaj o najbliższe muzeum. Zaraz, zaraz! przerwał ostrzegawczo Januszek. Ty nie bądz taka wyrywna!Nie daj Boże, znajdzie ich od razu, przylecą tu i co? Jak to co? Bardzo dobrze! Powinni przylecieć! Aha.Akurat.A raki? Co raki? No, coście tak zgłupieli? Mało, że nas przegonią, to jeszcze wypłoszą wszystko!O łowieniu mowy nie będzie! A kto ich tam wie, może sami wyłapią.Ja się tu ponie-wieram po przedhistorycznych piszczelach, jak jaki półgłówek, narażam się, nic nie mó-wię, a wy chcecie wszystko zaprzepaścić.?! O Boże.! jęknęła Okrętka. On ma trochę racji. przyznał zakłopotany Zygmunt, i nagle jakby oprzytom-niał. Ale czekajże, po co ty chcesz kogoś zawiadamiać? Uważasz, że oni o tym niewiedzą? To niby kto tu kopał? No, przecież nie archeolodzy! Skąd wiesz? Chyba ci się umysł pomieszał! Nie widzisz, co się tu dzieje? Oni to robią porząd-nie i delikatnie, nie zostawiliby tych rzeczy, coś ty?! Tu kopał jakiś wandal, barbarzyńca,może nawet sam nie wiedział co kopie, może szukał czegoś głębiej, może i rzeczywiściezakopywał.Może wrócić, jeszcze pokopać, poniszczyć wszystko aż do środka!38 A mówiłem, że tu były bandziory wytknął Januszek z satysfakcją. Ja się nie zgadzam, żeby stróżować i pilnować! przerwała gwałtownie Okrętka,od razu zdenerwowana. Wiem doskonale, że za chwilę coś takiego wymyślicie.Za-wsze macie takie potworne pomysły! Ja się nie zgadzam! Toteż mówię, trzeba natychmiast zawiadomić archeologów. A raki.? przypomniał znów Januszek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]