[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie-ustraszony prognosta KMTX twierdzi, że do pierwszej w południe ciśnienie spad-nie i znajdziemy się w szerokim klinie niskiego ciśnienia, który zatrzyma się tu-taj, w górach, gdzie powietrze jest rozrzedzone.Temperatura spadnie raptownie,a o zmierzchu powinny wystąpić opady.Na wysokościach powyżej siedmiu ty-sięcy stóp, włącznie z terenami wokół Denver, można się spodziewać deszczu ześniegiem i śniegu, zapewne marznącego na niektórych drogach, tu wysoko zaś nicprócz śniegu.Przewidujemy, że poniżej siedmiu tysięcy spadnie jeden do trzechcali, a w środkowym Kolorado i na Stoku może się wytworzyć warstwa grubościsześciu do dziesięciu cali.Drogowy Komitet Doradczy przypomina tym, którzy177 dziś po południu albo wieczorem zamierzają się wybrać samochodem w góry,o obowiązku zakładania łańcuchów.I proszę nie jezdzić bez potrzeby.Pamiętaj-cie  dodał żartobliwie spiker  że w ten sposób Donnerowie popadli w tara-paty.Po prostu nie byli aż tak blisko najbliższej siedemset jedenastki1, jak im sięzdawało.Zaczęto nadawać reklamę farby do włosów Clairol i Wendy wyłączyła radio. Można? Aha, proszę. Danny spojrzał w niebo, jeszcze jasnobłękitne. Tatawybrał chyba odpowiedni dzień na strzyżenie tych zwierzaków, prawda? Chyba tak  przyznała Wendy. Nie zanosi się przecież na śnieg  dorzucił Danny z nadzieją w głosie. Masz stracha?  zapytała Wendy, nie przestając myśleć o żarcie spikerana temat Donnerów. Nie, chyba nie.No, pomyślała, teraz.Jeśli zamierzasz poruszyć tę sprawę, musisz zrobić toteraz albo nigdy. Danny  zaczęła tonem możliwie najbardziej zdawkowym. Czy był-byś szczęśliwszy, gdybyśmy wyjechali z Panoramy? Gdybyśmy nie zostali tu nazimę?Danny popatrzył na swoje ręce. Pewnie tak  odrzekł. Taak.Ale tata ma tu pracę. Czasami  podjęła z rozwagą  mam wrażenie, że i tata byłby szczęśliw-szy z dala od Panoramy.Minęli drogowskaz z napisem  Sidewinder 18 mil , po czym Wendy ostrożniewyprowadziła ciężarówkę z ostrego zakrętu i wrzuciła drugi bieg.Nie ryzykowałana takich pochyłościach; napełniały ją idiotycznym lękiem. Naprawdę tak uważasz?  Danny obserwował ją ciekawie i po chwili po-kręcił głową. A ja nie. Dlaczego? Bo martwi się o nas. Danny starannie dobierał słów.Trudno to byłowytłumaczyć, sam tak niewiele przecież rozumiał.Przyłapał się na tym, że wracado wydarzenia, o którym opowiedział panu Hallorannowi, do tego, jak duży chło-pak patrzył w domu towarowym na radia i chciał jedno z nich ukraść.To, co siędziało, chociaż takie smutne, nie budziło przynajmniej wątpliwości, nawet w Dan-nym, wówczas całkiem malutkim.Dorośli jednak zawsze wprowadzają strasznezamieszanie, każdy ewentualny czyn zamącają myślami o następstwach, brakiemzaufania do siebie, wyobrażeniami o sobie, uczuciami miłości i odpowiedzialno-ści.Każda decyzja miała złe strony, Danny zaś nie rozumiał czasami, dlaczegoone są złe.Sprawiało to dużą trudność. Jego zdaniem. zaczął znów Dan-1Sklepy spożywcze czynne całą dobę.178 ny, po czym obrzucił matkę szybkim spojrzeniem.Patrzyła na drogę, nie na niego,więc uznał, że może mówić dalej. Jego zdaniem, może nam dokuczyć samot-ność.Ale z drugiej strony jemu się tu podoba i uważa to miejsce za dobre dla nas.Kocha nas i nie chce nas narażać na samotność.czy smutek.a mimo to myśli,że choćbyśmy byli osamotnieni i smutni, na dłuższą metę będzie nam tu dobrze.Rozumiesz, co to znaczy: na dłuższą metę? Tak, kochanie, rozumiem. Martwi się, bo gdybyśmy stąd wyjechali, nie mógłby znalezć innej pracy.I musielibyśmy żebrać czy coś w tym rodzaju. To wszystko? Nie, ale reszta jest taka zagmatwana.Bo on się teraz zmienił. Tak  przyznała nieomal z westchnieniem.Stromizna nieco złagodniała,więc Wendy ostrożnie wrzuciła znów trójkę. Ja tego nie zmyślam, mamo.Jak Boga kocham. Wiem  odparła z uśmiechem. Powiedział ci Tony? Nie.Po prostu wiem.Ten doktor nie wierzył w Tony ego, prawda? Mniejsza o doktora.Ja wierzę w Tony ego.Nie wiem, czym ani kim jest,czy jakąś specjalną cząstką twojej osoby albo czy przybywa z.skądś z zewnątrz,ale ja w niego wierzę, Danny.I jeśli ty.jeśli on.uważa, że powinniśmy stądwyjechać, to wyjedziemy.Wyjedziemy we dwójkę, a z tatą połączymy się na wio-snę.Spojrzał na nią z przebłyskiem nadziei. Dokąd? Do motelu? Nie stać by nas było na motel, złotko.Musielibyśmy pojechać do mojejmatki.Na twarzy Danny ego zgasła nadzieja. Wiem. powiedział i umilkł. Co? Nic  mruknął.Znów zmieniła bieg na dwójkę, bo zrobiło się bardziej stromo. Nie, stary, nie mów tak, proszę.Wydaje mi się, że trzeba było o tym po-rozmawiać już parę tygodni temu.Więc bardzo cię proszę.Powiedz, co wiesz.Nie będę się gniewać.Nie mogę się gniewać, bo to jest zbyt ważne.Bądz ze mnąszczery. Wiem, co do niej czujesz  powiedział Danny z westchnieniem. Co? Ona cię drażni  odparł, a potem ku jej przerażeniu pewnie wyrecytował: Drażni.Smuci.Złości.Jakby wcale nie była twoją mamą.Jakby chciała cięzjeść. Z lękiem spojrzał na matkę. A mnie się u niej nie podoba.Ona stalemyśli, co zrobić, żeby być dla mnie lepsza niż ty.I jak mnie zabrać od ciebie.Mamo, nie chcę tam jechać.Już wolę zostać w Panoramie.179 Wendy doznała wstrząsu.Czy jej stosunki z matką aż tak zle się układają?Boże, jakie piekło przeżywa chłopiec, jeśli tak jest naprawdę, a on wie, co jednamyśli o drugiej.Wtem poczuła się nie tyle obrażona, ile wręcz przyłapana naczymś nieprzyzwoitym. Dobrze, Danny  powiedziała. Dobrze. Gniewasz się na mnie. Głos miał cienki, płaczliwy. Nie, nie gniewam się.Wcale się nie gniewam.Jestem tylko trochę poru-szona. Mijali drogowskaz z napisem:  Sidewinder 15 mil i Wendy nieco sięodprężyła.Dalej droga była już lepsza. Chcę ci zadać jeszcze jedno pytanie,Danny.I chcę, żebyś na nie odpowiedział jak najzgodniej z prawdą.Zrobisz to? Tak, mamo  rzekł niemal szeptem. Czy tata znów pije? Nie  odparł i powstrzymał się od wypowiedzenia dwóch słów, którepchały mu się na usta po tym prostym przeczeniu:  Jeszcze nie.Wendy odprężyła się trochę bardziej.Położyła rękę na jego nodze i lekko jąścisnęła. Tata szalenie się starał  powiedziała cicho. Bo nas kocha.I my gokochamy, prawda?Przytaknął z powagą. Nie jest człowiekiem bez skazy  mówiła dalej, jakby sama do siebie.Ale się starał.Danny, starał się ze wszystkich sił! Kiedy.rzucił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl