[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cała trójka powiedziała Harry’emu „do zobaczenia wkrótce”, a nie „żegnaj” i odlecieli helikopterem FBI typu Jet Ranger.By zapobiec sensacyjnym i nieścisłym relacjom z badań, zarządzono absolutną blokadę informacji o Moonlight Cove.Sam nie zdawał sobie w pełni sprawy z konsekwencji całej tej historii, aż dolecieli nad posterunek wojskowy przy autostradzie.Setki wozów prasowych parkowały wzdłuż drogi i na polach.Pilot leciał dostatecznie nisko, więc Sam dokładnie widział wszystkie kamery filmujące ich przelot.– Równie tłoczno jest na drodze przy Holliwell Road, przy drugim posterunku – powiedział pilot.– Tam koczują reporterzy z całego świata, śpią na ziemi, a nie w motelu w obawie, że przebudziwszy się stwierdzą, iż do Moonlight Cove właśnie wpuszczono dziennikarzy, kiedy oni chrapali w najlepsze.– Mogą spać spokojnie – powiedział Sam.– Miasto nie będzie otwarte ani dla prasy, ani kogokolwiek innego przez najbliższe tygodnie.Helikopterem dotarli na Międzynarodowe Lotnisko w San Francisco, gdzie mieli trzy rezerwacje na lot liniami PSA do Los Angeles.W poczekalni Sam przeczytał kilka nagłówków w kioskach z gazetami:SZTUCZNY UMYSŁ PRZYCZYNĄ TRAGEDII W COVE.SUPERKOMPUTER WPADA W SZAŁ.Oczywisty nonsens.Superkomputer New Wave – Słońce – nie był sztucznie wyprodukowanym umysłem.Nic takiego jeszcze nie stworzono na ziemi, choć całe legiony naukowców prześcigały się w badaniach nad stworzeniem prawdziwego myślącego elektronicznego umysłu.Słońce nie oszalało; wykonywało jedynie polecenia, tak jak wszystkie inne komputery.Parafrazując Szekspira, Sam pomyślał: błąd leży nie w technologii, ale w nas samych.Współcześni ludzie jednak chętnie zrzucali winę za niepowodzenie w systemie na komputery, tak jak żyjący przed wiekami obarczali winą niesprzyjający układ planet.Tessa w milczeniu wskazała na inny tytuł:TAJNY EKSPERYMENT PENTAGONU PRZYCZYNĄ ZAGADKOWEJ KATASTROFY.Dla niektórych kręgów Pentagon był ulubioną Zjawą, niemal kochaną za rzeczywiste i wyimaginowane postępki, ponieważ wiara, że tam tkwią korzenie wszelkiego zła, czyniła życie prostszym.Tym, którzy tak myśleli, Pentagon jawił się niczym stary bełkoczący potwór stworzony przez Frankensteina, w za dużych butach i ciasnym czarnym garniturze, przerażający, ale zrozumiały i przewrotny zarazem.Stwór, którego należy unikać, ale ostatecznie łatwiejszy do zaakceptowania niż jacyś stokroć gorsi i zagadkowi złoczyńcy.Chrissie wyciągnęła ze stojaka z prasą specjalne wydanie jednego z większych brukowców o zasięgu ogólnokrajowym, wypełnione historyjkami o Moonlight Cove.Pokazała im najważniejszy nagłówek:KOSMICI LĄDUJĄ NA KALIFORNIJSKIM WYBRZEŻU.NIENASYCENI POŻERACZE CIAŁ NISZCZĄ MIASTO.Chwilę patrzyli na siebie z powagą, po czym uśmiechnęli się.Chrissie śmiała się po raz pierwszy od paru dni.Co prawda nie tak beztrosko i serdecznie, raczej chichotała gorzko z nutą ironii, zbyt ostrą jak na jedenastoletnią dziewczynkę, ale był to jednak śmiech.Słysząc go, Sam poczuł się lepiej.40Joel Ganowicz z United Press International przebywał w pobliżu Moonlight Cove od środy rano, to przy jednym, to przy drugim posterunku.Sypiał w śpiworze na ziemi, załatwiał się w zaroślach i płacił bezrobotnemu stolarzowi z Aberdeen Walls za przynoszenie jedzenia.Pierwszy raz w całej swojej karierze tak zaangażował się i poświęcił historii, jaką miał opisać.I właściwie nie wiedział, dlaczego.Było to, oczywiście, największe wydarzenie dekady, a może nawet coś więcej.Ale dlaczego odczuwał potrzebę tkwienia tu, by dotrzeć do każdego skrawka prawdy? Dlaczego ogarnęła go taka obsesja? Własne zachowanie dziwiło go niezmiernie.Nie był w tym odosobniony.Choć o wydarzeniach w Moonlight Cove przez trzy dni wspominano marginalnie w środkach przekazu, a potem ujawniono je w najdrobniejszych szczegółach na czterogodzinnej konferencji w czwartek wieczorem, choć reporterzy skrupulatnie przepytali większość z dwustu ocalałych, nikt nie był w pełni usatysfakcjonowany.Sam fakt masakry prawie trzech tysięcy ludzi, co znacznie przewyższało liczbę zmarłych w Jonestown – zaszokował czytelników prasy i widzów TV, bez względu na to, czy śledzili uważnie wszystkie szczegóły.W piątek rano nastąpiła kulminacja wydarzeń.Joel wyczuwał, że to nie potworność faktów ani też spektakularne statystyki fascynują ludzi.To było coś głębszego.W piątek rano, o dziesiątej, siedział w pobliżu szosy na zwiniętym śpiworze, zaledwie dziesięć jardów od policyjnego posterunku na północ od Holliwell [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl