[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- ślizgaj się tak szybko, jak potrafisz.Ikrzycz, kiedy zobaczysz brzeg.Bonnie o nic nie pytała, tylko rzuciła się przed siebie niczym olimpijska łyżwiarka.Elena szybko się odwróciła.To była Biratz, turg, o którego pytała Pelata.Jej jedna monstrualna noga tkwiła wlodowej rozpadlinie.Zwierzę próbowało wyrwać ją ze szczeliny, a lód corazbardziej trzeszczał.Stefano, słyszysz mnie?Słabo.Już do ciebie idę.Tak, ale podejdz tylko na tyle, żebyś mógł zahipnotyzować turga.Zahipnotyzować.?Uspokój go, uśpij, cokolwiek.Biratz coraz bardziej kruszy lód i za chwilę nie da sięjej z niego wyciągnąć.Tym razem minął dłuższy czas nim odpowiedz Stefano dotarła do niej.Elena, którasłyszała słabe echo, domyślała się, że Stefano porozumiewał się telepatycznie z kimśjeszcze.W porządku, kochanie, zrobię to.Zajmę się turgiem, a ty idz za Bonnie.Kłamał.Albo nie kłamał, tylko coś przed nią ukrywał.Osobą, z którą rozmawiał wmyślach, był Damon.Nabijali się z niej.Wcale nie zamierzali pomóc.W tym samym momencie usłyszała krzyk - nie bardzo daleko.Bonnie miała jakieśkłopoty! Nie! Bonnie znalazła brzeg!Elena postanowiła nie tracić czasu.Zrzuciła plecak na lód i ślizgiem pomknęła doturga.Stal tam - wielki, żałosny, bezbronny.To, co zapewniało mu bezpieczeństwo, co goochraniało przed wszystkimi piekielnymi potworami zamieszkującymi MroczneWymiary - jego ogromna masa - teraz odwracało się przeciwko niemu.Elenapoczuła, że coś ściska jej pierś, jakby włożyła gorset.Na szczęście turg trochę się uspokoił i już nie próbował uwolnić tylnej lewej nogi,dzięki czemu lód wokół przestał pękać.Biratz, przykucnąwszy, usiłowała nie dopuścić, żeby pozostałe trzy nogi zapadły siępod powierzchnię.Kłopot tkwił w tym, że poza pękającą zmarzliną nie miała nic, od czego mogłaby sięodepchnąć.- Eleno! - Stefano był w zasięgu głosu.- Nie zbliżaj się do niej!Nie zdążył jeszcze wypowiedzieć ostrzeżenia do końca, gdy Elena zauważyła znak.Kilka kroków dalej na lodzie leżał długi pręt, którego Pelat używał do popędzaniaturgów.Prześlizgując się koło niego, podniosła go i wtedy ujrzała następny znak.Rdzawesiano i jego oryginalne nakrycie - wielki brezent - leżące obok turga.Sianoi brezent tworzyły coś na kształt szerokiej kładki, po której można było przejść suchanogą.- Eleno!- To będzie proste, Stefano!Elena wyciągnęła z kieszeni parę suchych skarpet i naciągnęła je na buty.Pręt dopopędzania przywiązała do paska.A potem rzuciła się do szaleńczego biegu.Jej buty wykonane były z futra i z czegoś, co przypominało filc.No i były jeszczeskarpety dzięki którym łatwo mknęła po brezencie.%7łałując, że nie ma z nimiMeredith, która zastąpiłaby ją w tym zadaniu, Elena pochylona do przodu ślizgała siępo brezencie, aż dotarła do jego krańca i pływających za nim w wodzie kawałkówlodu.Była przekonana, że uda jej się wspiąć na turga, którego zad znajdował się bliskoziemi.Trzeba było tylko w jakiś sposób do niego dotrzeć.,Dwa kroki do skoku.Jeden krok.Skacz!Elena odbiła się od podłoża i wzbiła się w powietrze, po czym.wylądowała wprzeręblu.Natychmiast jej ubranie nasiąkło niewyobrażalnie zimną wodą.Woda złapała ją wswe ostre pazury niczym lodowaty potwór.Mokre włosy opadające na twarz i uszyzaślepiły ją i ogłuszyły.Ale jakimś cudem udało jej się zgrabiałymi rękoma odsunąć je z twarzy i z ust i przyokazji uzmysłowiła sobie, że jest tuż pod powierzchnią wody.Szybko więcwystawiła głowę nad powierzchnię i wciągnęła w płuca duży haust powietrza.I zarazpotem dostała napadu kaszlu.Pierwsze wypłynięcie, pomyślała, przypominając sobie stary przesąd mówiący, żetopielec przed utonięciem trzy razy wypływa na powierzchnię.Ale, o dziwo, wcale nie tonęła.Czuła tępy ból w udzie, ale nie czuła, żeby cościągnęło ją na dno.Bardzo powoli docierało do niej, co się wydarzyło.Skacząc, nie trafiła wprawdzie na zad turga, ale za to wylądowała na jego grubymgadzim ogonie.I choć skaleczyła nogę o jego ostre występy, teraz już odzyskiwałarównowagę.No więc.kolejny krok.to.wdrapanie się na grzbiet turga, zastanawiała się wlekkim zamroczeniu, otoczona z każdej strony wystającymi z wody lodowymigórami.Wyciągnęła rękę w futrzanej rękawiczce i złapała się ożebrowania na ogonie.Ciężarwody, którą nasiąknięte było jej ubranie, pomagał jej utrzymać równowagę.Udało jejsię podciągnąć do następnego ożebrowania.I do następnego.W końcu dotarła dozadu.Teraz musiała być ostrożna - nie miała już na czym oprzeć stóp.Podniosła rękęi wyczuła coś pod palcami.Zerwany rzemień, którym wcześniej przewiązany byłpojemnik z sianem.Nie był to dobry pomysł, patrząc z perspektywy czasu.Przez kilka minut, które zaliczyła do najgorszych w swoim życiu, spadał na niądeszcz siana zmieszanego z kamieniami i pyłem z wyschniętego łajna.Kiedy już całe siano opadło, dławiąc się kurzem i kichając, rozejrzała się dokoła istwierdziła, że na szczęście nadal stoi na turgu.Pręt do poganiania wprawdzie siępołamał, ale nie cały.Stefano z przerażeniem pytał ją na głos i w myślach, czy nic sięjej nie stało.Bonnie ślizgała się w tę i z powrotem niczym jakiś przewodnik z baśni,a Damon przeklinał, każąc jej wrócić na brzeg i nie ruszać się z niego.Tymczasem Elena wdrapywała się w górę po zadzie.Jakoś udało jej się przeczołgaćprzez roztrzaskany kosz na zapasy i w końcu gdy już dotarła na szczyt, zasiadła wsiodle tuż za kopulastą głową turga.I zaczęła go szturchać prętem za uchem.- Eleno! - krzyknął Stefano, dodając w myślach:Eleno, co chcesz zrobić?- Nie wiem - odkrzyknęła.- Próbuję ratować Biratz!- Nie uda ci się - wtrącił się Damon głosem tak chłodnym i twardym jak miejsce, wktórym się znajdowali.- Ona się wydostanie! - oświadczyła z przekonaniem, choć, szczerze mówiąc, miałapewne wątpliwości.- Moglibyście pomóc i pociągnąć za cugle.- To nie ma sensu - upierał się przy swoim Damon, który po tych słowach odwróciłsię i ruszył w stronę mgły.- Ja spróbuję.Rzuć cugle przed głowę turga - zawołał Stefano.Elena rzuciła wędzidło.Stefano musiał pobiec prawie do krańca lodu, żeby je złapać.Potem podniósł je w górę w triumfalnym geście.- Mami- Okej, ciągnij! Pokaż Biratz, w którą stronę ma ruszyć.- Już się robi!Elena jeszcze raz szturchnęła Biratz za prawym uchem.Zwierzę cicho zamruczało,ale się nie poruszyło.Elena widziała, że Stefano z całych sił ciągnie wodze.No rusz się, powiedziała i mocniej plasnęła Biratz prętem za prawym uchem.Turg podniósł wielką stopę i postawił ją dalej na lodzie.Widząc to, Elena uderzyłaprętem w miejsce za lewym uchem.To był przełomowy moment.Gdyby Elena potrafiła zapobiec temu, że lód pękał podtylnymi nogami turga, mogłoby im się udać.Biratz ostrożnie podniosła lewą tylną nogę i, ciągnąc za sobą, postawiła ją na lodzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]