[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak to dobrze słyszeć twój głos powiedział Gunvald na przywitanie.Czy wszyscy są cali i zdrowi? Obóz został zniszczony, ale Franzowi i mnie nic się nie stało.Schroniliśmysię w jaskini z lodu. A co z Harrym i pozostałymi? Nie wiemy, co się z nimi dzieje odpowiedziała, czując jak niewidzialnaobręcz lęku zaciska się jej wokół piersi. Pracowali poza obozem.Pójdziemy ichszukać, jeśli nie pojawią się w ciągu piętnastu minut. Przerwała, odchrząknęłai dodała: Problem jest w tym.że dryfujemy.Przez moment Gunvald nie mógł wymówić słowa. Jesteś tego pewna? spytał po chwili. Zaniepokoiła nas nagła zmiana kierunku wiatru.Potem sprawdziliśmykompasy. Zaczekaj moment głos Larssona zdradzał wyrazne zaniepokojenie.Niech pomyślę.Pomimo sztormu i silnych zakłóceń pola magnetycznego, które były wyni-kiem złej pogody na tych szerokościach geograficznych, słowa wypowiadaneprzez Larssona były w pełni zrozumiałe znajdował się tylko kilka kilometrówod nich.Niestety, w miarę pogarszania się warunków atmosferycznych, należałosię spodziewać problemów z łącznością.Oprócz tego, z każdą chwilą oddalali sięcoraz bardziej na południe.Nie wymówili tego głośno, ale oboje zdawali sobiesprawę, że już wkrótce utracą możliwość porozumiewania się. Czy jesteście w stanie stwierdzić, jakie są rozmiary góry lodowej, na którejpłyniecie?50 Trudno powiedzieć.Nie było dotychczas warunków, żeby zrobić rozpozna-nie.Na razie próbujemy wydostać z obozu resztki żywności i ocalały sprzęt. Jeśli góra nie jest zbyt duża. słowa Gunvalda zostały zagłuszone przeztrzaski. Nie słyszę, co mówisz.Szum w nadajniku. Gunvald, jesteś tam? Jego głos zabrzmiał ponownie..Jeśli góra nie jest zbyt duża.może okazać się, że Harry i inni zostalina pokrywie polarnej, poza linią pęknięcia.Rita zamknęła oczy. Mam nadzieję, że tak się stało. Niezależnie od wszystkiego, sytuacja nie wygląda tragicznie.Pomimo złejpogody, uda mi się przesłać przez satelitę wiadomość do Bazy Sił Powietrznychw Thule.Gdy informacja do nich dotrze, skontaktują się ze statkami ONZ, któreznajdują się na południe od was. Ale co wtedy? %7ładen kapitan, który ma choć odrobinę rozsądku, nie zde-cyduje się wyruszyć na północ podczas tak silnego sztormu, zwłaszcza w zimie.Próbując nas ratować, straciłby statek i załogę. W Thule mają jakiś cholernie nowoczesny samolot ratowniczy i helikopte-ry mogące manewrować prawie w każdych warunkach. Jeszcze nikt nie wynalazł samolotu, który mógłby bezpiecznie latać pod-czas takiego sztormu, a tym bardziej wylądować na nie przygotowanej powierzch-ni góry lodowej, gdy wieje huraganowy wiatr.W radiu rozbrzmiewały tylko szumy i trzaski, czuła jednak, że Gunvald jąsłyszy.No tak, łączność pogarsza się z każdą chwilą, pomyślała Rita.Spojrzała do góry, na sklepienie utworzone z pochylonych, opartych o siebiebloków lodu.Ze szczelin pomiędzy nimi sypał się śnieg i drobne kryształki.Z głośnika ponownie rozległ się głos Szweda. No dobrze, masz rację co do samolotu.Ale mimo wszystko nie możnatracić nadziei na ratunek. To prawda. Ponieważ.wiesz.posłuchaj, Rita, ten sztorm może trwać trzy, czterydni. A nawet dłużej dodała Rita. Nie macie wystarczających zapasów żywności. Prawie w ogóle ich nie mamy.Jednak brak jedzenia nie jest naszym głów-nym zmartwieniem stwierdziła Rita. Możemy obejść się bez posiłku nawetdłużej niż cztery dni.Oboje wiedzieli, że głód nie stanowił największego niebezpieczeństwa.Praw-dziwym zagrożeniem był okrutny, trzaskający mróz.51 Ogrzewajcie się na zmianę w pojazdach śnieżnych zaproponował Gu-nvald. Czy macie wystarczająco dużo paliwa? Tyle, aby dojechać do Edgeway, gdyby to tylko było możliwe, niewielewięcej ponad to.Wystarczy na kilka godzin pracy silników, ale z pewnością niena kilka dni. Cóż, w takim razie.Cisza.Tylko szumy i trzaski.Głos Gunvalda zabrzmiał znowu po kilku sekundach..Mimo wszystko skontaktuję się z Bazą w Thule.Muszą wiedzieć, co sięstało.Spokojniej przyjrzą się sytuacji; może, mając mniej emocjonalny stosunekdo sprawy, wymyślą coś, na co nie wpadliśmy. Czy w Edgeway wszystko jest w porządku? spytała Rita. W jak najlepszym. A co z tobą? Obeszło się nawet bez zadraśnięcia. To całe szczęście. Najgorsze przetrwałem.Tobie również się uda, Rito. Mam nadzieję stwierdziła. Zrobię wszystko, żeby wyjść z tego cało.13:10Brian Dougherty spuścił benzynę ze zbiornika pojazdu, który nie wywróciłsię podczas wstrząsu, i wylał ją na niewielki fragment lodu, tuż przy krawędziurwiska.Roger Breskin potarł zapałkę i rzucił ją na powierzchnię rozlanej benzyny.Buchnęły płomienie.Przez moment falowały, jak proporce na wietrze, aby zarazzgasnąć.Brian przyklęknął obok miejsca, gdzie przed chwilą migotał ogień, i uważnieprzyglądał się krawędzi klifu.Lód poprzednio ostro poszarpany był terazgładki i śliski.Lina podtrzymująca wspinacza mogła się teraz swobodnie po nimprzesuwać, bez niebezpieczeństwa przetarcia. Teraz już dobrze? zapytał Roger.Brian pokiwał głową.Roger pochylił się i podniósł końcówkę dwunastometrowej liny, którą wcze-śniej przywiązał do ramy pojazdu śnieżnego, przytwierdzając ją oprócz tego dogwintowanego bolca, identycznego jak te, które podtrzymywały przekaznik.Po-śpiesznie owinął ją dookoła piersi i ramion Briana, tworząc coś w rodzaju szelek,a na środku korpusu zawiązał trzy węzły. To cię utrzyma stwierdził Breskin. Lina jest ze sztucznego tworzywa;wytrzymuje obciążenie pięciuset kilogramów.Pamiętaj tylko, żeby trzymać ją nadgłową obiema rękami dzięki temu osłabisz trochę nacisk na ramiona.Brian tylko skinął głową nie był pewien, czy zdołałby opanować drżeniegłosu, gdyby się odezwał.Roger wrócił do pojazdu, który stał odwrócony przodem do urwiska.Wcze-śniej odczepił od niego przyczepę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]