[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już, już.Momencik.Podszedł do drewnianej szafy z oszklonymi drzwiami i próbował ją otworzyć.Po kilku szarpnięciach zaczął kręcićgłową.- Jest zamknięta.Drzwi są zamknięte.- No cóż - traciłem cierpliwość.- Ma pan przecież klucz, prawda?- Jedyny klucz.Nikt się do niej nie dostanie bez tego klucza.Chyba że siłą.Ale.ale nikt jej nie dotykał.- Do cholery, niech pan się nie wygłupia.Myśli pan, że Baxter umarł na grypę, czy co? Proszę otworzyć szafę.Przekręcił klucz drżącymi palcami.Nikt nie zwracał już uwagi na Baxtera - wszyscy patrzyliśmy na doktora Gregoriego.Otworzył oba skrzydła drzwi i wyjął niewielką podłużną skrzynkę.Podniósł wieko i zajrzał do środka.Po chwili ramiona mu opadły i cały się zmienił - zwiesił głowę i wyglądał, jakby uszło z niego powietrze.- Nie ma = wyszeptał.- Wszystkie.wszystkie pojemniki zniknęły.W sześciu była botulina.Jednym z nich zabił Baxtera!- A reszta? - rzuciłem chrapliwie w stronę zgarbionych pleców.- Co z tamtymi trzema?- Szatański wirus - rzekł przerażony.- Szatański wirus zniknął.Rozdział czwartyKantyna w Mordon miała niezłą reputację wśród lubiących dobrze zjeść członków personelu, a kucharz który przygotował nam obiad, był akurat w formie.Chyba w jakiś sposób wpłynęła na to również obecność przy naszym stole kolegi Gregoriego z laboratorium numer jeden, doktora MacDonalda, który pełnił rolę gospodarza.Niemniej jednak tego dnia wyłącznie ja zdawałem się cieszyć pewnym apetytem.Hardanger tylko grzebał w talerzu a Weybridge i Cliveden zaledwie coś skubnęli.Ciregnri w ogóle nic nie jadł i po prostu siedział ze wzrokiem wbitym w talerz.W połowie posiłku ni stąd ni zowąd na chwilę nas przeprosił, a kiedy wrócił po pięciu minutach, był blady i osłabiony.Sądzę że zrobiło mu się nie dobrze.Widok ofiar gwałtownej śmierci nie bardzo służył profesorom zajmującym się badaniami chemicznymi w klasztornych warunkach.Dwaj Specjaliści od daktyloskopii nie jedli i nami obiadu.nadal byli głodni.Przy pomocy trzech miejscowych detektywów, zwerbowanych przez inspektora Wylieego, ponad półtorej godziny zbierali odciski palców całego laboratorium, a teraz porównywali wyniki i zestawiali je w tabelki.Okazało się, że pokrętła ciężkich stalowych drzwi i okolice zamka szyfrowego nosiły ślady mocnego wycierania jakimś bawełnianym czy lnianym materiałem przypuszczalnie chusteczką do nosa.Nie można więc było wykluczyć prawdopodobieństwa, że zrobił to ktoś z zewnątrz.I na koniec obiadu przyszedł inspektor Martin.Cały czas przesłuchiwał naukowców i techników, tymczasowo pozbawionych pracy z powodu zamknięcia bloku "F.", a do końca miał jeszcze daleko.Ale miał rygorystycznie sprawdzićwszystko, co przesłuchiwani zeznali na temat swych zajęć poprzedniego wieczora.nie powiedział, jak mu idzie, a Hardanger, co było do przewidzenia, o nic go nie pytał.Po obiedzie poszliśmy z Hardangerem do głównej bramy.Od dyżurującego tam sierżanta dowiedzieliśmy się, kto wczoraj wieczorem miał służbę przy zegarze kontrolnym dla wychodzących.Po paru minutach zjawił się wysoki, jasnowłosy kapral o czerstwej twarzy i energicznie zasalutował.- Kapral Norris.Pan mnie wzywał.- Tak rzekł Hardanger.Proszę usiąść.Wezwałem was, Norris, żeby zadać parę pytań w związku z zamordowaniem doktora Baxtera.Taktyka wstrząsowa odniosła lepszy skutek niż jakiekolwiek ostrożne sondowanie Norris już zamaszyście siadał na wskazanym krześle, na te słowa jednak zwalił się na nie jak.podcięty, wlepiając zdziwiony wzrok w Hardangera.Pod wpływem wstrząsu z niedowierzaniem wytrzeszczył oczy i rozdziawił usta jak kiepski aktor.Jego policzki zaczęły przy tym wyraźnie tracić swą żywą barwę.- Zamordowaniem doktora Baxtera? - powtórzył Norris półprzytomnie.- To doktor Baxter.nie żyje?- Zamordowany - odparł Hardanger ponuro.- Zamordowano go ostatniej nocy w jego laboratorium.Wiadomo nam, mniejsza o to skąd, że doktor Baxter w ogóle nie opuścił wczoraj Mordon.Wy jednak twierdzicie, że przy was podpisywał się wychodząc.To wy tak twierdzicie, ale tak nie było.Kto wam dał jego kartę kontrolną i kazał sfałszować jego podpis? A może zrobił to kto inny? Ile wam zapłacili, Norris?Kapral zesztywniał jakby go sparaliżowało i oszołomiony gapił się na Hardangera.Lecz oszołomienie wkrótce minęło i na powrót stał się typowym mieszkańcem Yorkshire.Z wolna podniósł się z pociemniałą twarzą.- Słuchaj pan - powiedział cicho.Nie wiem, kim pan jest.Pewnie jakimś ważniakiem z policji albo z kontrwywiadu.Ale powiem tylko jedno.Jeszcze raz to usłyszę, a rozwalę panu łeb.- Słusznie odparł Hardanger z nagłym uśmiechem, a potem zwrócił się do mnie Niewinny, hę?- Nie mógłby aż tak udawać - przyznałem.Zapewne.Wybaczyć mi, Norris.Musiałem coś ustalić i to jak najprędzej.Prowadzę dochodzenie w sprawie morderstwa, a morderstwo to nieprzyjemna rzecz i czasami jestem zmuszony używać niezbyt przyjemnych metod.Rozumiecie?- Tak - niepewnie odparł Norris.Trochę się uspokoił, ale tylko trochę.- Doktor Baxter.jak.znaczy.kto.?- Tymczasem dajcie sobie z tym spokój – zdecydowanie przerwał mu Hardanger.- Wy odnotowaliście jego wyjście.- Tu, w tej książce podana jest godzina osiemnasta trzydzieści dwie.Zgadza się?- Skoro tak jest w książce, to się zgadza.Godzina jest odbijana automatycznie.- Wyście odebrali od niego kartę kontrolną! Tę? Rzekł Hardanger i podał mu ją.- Tak jest.- Czy przypadkiem nie rozmawialiście z nim?- Właściwie tak.- O czym?Po prostu o pogodzie i tak dalej.Dla nas był zawsze w porządku.A.i jeszcze o jego przeziębieniu.Był bardzo przeziębiony.Kaszlał i ciągle wycierał nos.- Dobrze go widzieliście?- No jasne.Jestem tu wartownikiem od półtora roku i znam go jak własną matkę.Ubrany był jak zwykle.płaszcz w kratę, filcowy kapelusz i rogowe okulary.- Przysięglibyście przed sądem, że to był doktor Baxter?- Przysiągłbym - odpowiedział po chwili wahania.- Widziało go też dwóch moich kolegów, którzy byli na służbie.Możecie to sprawdzić.Sprawdziliśmy, a potem wróciliśmy do budynku administracji.Czy naprawdę myślisz, że Baxter wczoraj wieczorem pozostał w zakładzie? - spytałem.Nie - odparł Hardanger.- Pewnie, że wyszedł.i wrócił z kombinerkami.Albo sam, albo z kimś.na pozór wygląda więc na to, że Baxter nie był w porządku.Ale jeszcze gorszy jest ten, co go załatwił.Ale tak to bywa, kiedy złodzieje się pokłócą.- Sądzisz, że ten podpis jest prawdziwy?- Najprawdziwszy.Wszyscy za każdym razem podpisują się inaczej.Chyba natychmiast skontaktuję się z Generałemw Londynie.Dokładne sprawdzenie Baxtera może ujawnić bardzo interesujące rzeczy.Szczególnie dawne kontakty.To tylko strata czasu.Z punktu Widzenia bezpieczeństwa Baxter zajmował najbardziej eksponowane stanowiskow Europie szef laboratorium numer jeden w Mordon.Każdy jego krok od chwili, gdy nauczył się chodzić, każde wypowiedziane przezeń słowo, każdą osobę, którą poznał, sprawdzono setki razy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]