[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jesteście mocni tylko dzięki pistoletowi - dodał Carl.- Masz rację - zgodził się Oxnard.- To chyba dobrze, że go mam, prawda? A teraz usiądź grzecznie na taborecie, a pa­nie szybciutko się rozbiorą, co?- Nie przy dziecku - zaprotestowała Season.- Obiecałeś mi to.Nie zrobię niczego, jeśli będzie tutaj moja córka.Oxnard westchnął.- Damulko, jeśli nie zrobisz tego przy córeczce, to córeczka będzie musiała zrobić to przy tobie.I pozwól, że dodam coś z mojego własnego doświadczenia.Umieranie jest o wiele mniej przyjemne niż pieprzenie się.- Czy już kogoś zabiłeś? - zapytała Season zimnym to­nem.- Tak - pokiwał głową Oxnard.- A teraz się rozbieraj.Niespodziewanie wtrącił się Carl, milczący od dłuższej chwili.- Posłuchaj mnie, człowieku, jakkolwiek się nazywasz.Nie rób tego, słyszysz? Nie rób tego.- Nazywają mnie Oxnard, jeśli chcesz wiedzieć, dlatego że pochodzę właśnie z Oxnard.Moje prawdziwe imię brzmi Charles.- No nie, tego jeszcze nie było! Charles, na miłość boską -zachichotał jeden z aniołów.W ciszy, która zaległa po tym chichocie, Season zaczęła się rozbierać.Sztywno, poruszając jedynie rękami, powoli rozpię­ła guziki białej sukienki i zrzuciła ją na podłogę.Pod spodem była naga, a jej ciało miało piękny brązowy kolor świeżej opalenizny.Oxnard uśmiechnął się, a pozostali aniołowie za­częli gwizdać i śmiać się głośno i radośnie.- Zrób, co chcesz - powiedziała Season głuchym głosem.-Ale, proszę cię, zabierz stąd moją córeczkę.Oxnard zastanawiał się przez chwilę, po czym powiedział:- Dobra, zgadzam się.W sumie jest to rozsądne, stupro­centowo amerykańskie żądanie.Carlo, weź rewolwer, małą Shirley Tempie i idźcie do salonu.Zostaniecie tam, dopóki was nie zawołam.I jeszcze jedno.Jeśli rozkażę ci zabić ją, zabijesz ją natychmiast, bez chwili wahania.Żebyśmy się dobrze zrozumieli.Błąd możesz przypłacić własnym życiem.Anioł o kędzierzawej czuprynie zabrał rewolwer, ścisnął Sally za rączkę i pociągnął ją w kierunku drzwi wyjściowych.Mijając Season, uśmiechnął się i powiedział do niej:- Masz fajne cycuszki, damulko.Naprawdę fajne cycuszki.Później się nimi zajmę.Głośno przełykając ślinę ze strachu, w końcu odezwała się Sally:- Mamusiu, mamusiu, co oni chcą zrobić?W odpowiedzi Season jedynie potrząsnęła głową i spróbo­wała się uśmiechnąć.Płacz, który wzbierał jej w gardle, unie­możliwiał wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa.Chwilową ciszę przerwał głos Oxnarda.- No, dalej, paniusiu.Ty też - powiedział do Vee.Vee wahała się jeszcze przez chwilę, ale zaraz bez słowa ściągnęła przez głowę swoją lekką sukienkę i odrzuciła ją na podłogę.Była jeszcze bardziej opalona niż Season, piękną, równomierną opalenizną ludzi, którzy od lat mieszkają w Ka­lifornii.Pod piersiami miała ledwo widoczne półokrągłe szra­my, w miejscach gdzie interweniował chirurg, aby uczynić je prężnymi i sterczącymi.Oxnard z uznaniem przenosił wzrok z jednej siostry na drugą.- No, proszę - odezwał się.- Czyż nie jest to najpiękniej­sza para sióstr, jaką można spotkać w tej dolinie?Carl zasłonił dłonią usta, gdy Oxnard ściągnął kurtkę, rozpinał pas i opuszczał w dół majtki.Po chwili Oxnard ski­nął w kierunku najwyższego z aniołów i powiedział:- Pilnuj tego dupka.Trzymaj go mocno.Jeśli zacznie spra­wiać jakieś kłopoty, połam mu palce.- Nagle, zupełnie nie­spodziewanie, cały poczerwieniał i krzyknął: - No, dobra.Fajnie jest! Teraz trochę się zabawimy.Czy wiecie, co to takiego zabawa? Zabawa? Ty chodź tutaj, mamuśka, i stań przed tym wspaniałym zlewem.Tak.Twarzą do okna.A teraz rozkracz się! Słyszysz? Rozkracz się! Chcę zobaczyć całą twoją dupę!Trzęsąca się z przerażenia, Season stanęła przy zlewie.Mocno zacisnęła ręce na jego obrzeżach i niczego nie widzą­cym wzrokiem zaczęła wpatrywać się w okno, w poruszane wiatrem liście palm rosnących w ogrodzie.Oxnard, który pozostał jedynie w krótkiej koszulce i wąskim krawacie oraz białych mokasynach na nogach, zacisnął palce na jej poślad­kach i zaczął je ugniatać.- Myślisz, że to będzie łatwe, co? Że jakoś to przetrzymasz? - głośno szepnął Season do ucha.Jego oddech zionął nie przetrawionym alkoholem.- Myślisz, że po prostu zamk­niesz oczy i będziesz udawać przed sobą, że nic się nie dzieje, że to po prostu wali cię jeszcze jeden ogier z całego stada, które rżnęło cię do tej pory.Tak sobie właśnie myślisz, co? Cóż, trochę to jednak utrudnimy, dobrze? Zrobimy to tak, żeby ci jak najdłużej utkwiło w pamięci.Odwrócił się i przemaszerował przez kuchnię.Wyglądał groteskowo i absurdalnie w niekompletnym stroju i ze ster­czącym członkiem, ale właśnie ta absurdalność dodawała jego postaci grozy.Carl spróbował się wyrwać, dosięgnąć go, ale wysoki anioł nie pozwolił mu na to.- Jesteś szalony! - krzyknął Carl.- Wiesz o tym? W ogóle nie masz mózgu, ty pojebany skurwysynu!Trzymający go anioł zdzielił go pięścią w głowę tak mocno, że Carlowi pociemniało w oczach.Naga i bezbronna Vee za­wołała:- Zostawcie go, na miłość boską!Anioł wyszczerzył jedynie zęby w wesołym, złośliwym uśmie­chu.Oxnard tymczasem otwierał jedną szufladę po drugiej i wy­sypywał ich zawartości na podłogę.Wkrótce nieskazitelnie czystą posadzkę pokrył czerwony pieprz, cukier, kawa, poroz-pryskiwana porcelana i porozrzucane sztućce.- Olej! Potrzebuję oleju! - wrzeszczał Oxnard.- Dobrego, śliskiego oleju.- W ostatniej szufladzie, nad piecykiem, wre­szcie znalazł to, czego szukał.- Jest! - wrzasnął radośnie.Przez chwilę gapił się w twarze jednego anioła po drugim.-Wspaniały, amerykański produkt najwyższej jakości, dla jak najbardziej zbożnego, amerykańskiego dzieła! - Odwrócił się do Vee i powiedział: - Podejdź do mnie.Podejdź do mnie.Spotkał cię wielki zaszczyt czynnego uczestnictwa w tym wielkim erotycznym happeningu!- Bękart! - zawył Carl.- Maniak!Anioł walnął go znów pięścią, tym razem prosto w usta, i wyłamał mu dwa zęby.Carl opadł na kolana; z ust ciekła mu krew.Jeden ze stojących obok aniołów zaczął się dziko śmiać.Złapawszy Vee za rękę, Oxnard zmusił ją do uklęknięcia przed zlewem, z głową dokładnie pomiędzy nogami Season.- Przecież jesteście siostrami, prawda? - dyszał ciężko.-Powinnyście być sobie bliskie, w każdy możliwy sposób.Ko­chanie, powoli zacznij ją wylizywać; ja tymczasem też będę robił swoje.Vee spojrzała na niego, panicznie przerażona.- Rozumiesz, co powiedziałem?! - wrzasnął Oxnard.- Zro­bisz to, bo jeśli nie, to posiekam twoją uroczą siostrzenicę na drobne kawałki.Trzęsąc się, Vee klęczała wciąż z uniesioną głową.Ledwie usłyszała słowa Season.- Zrób to, Vee.To niczego między nami nie zmieni.Zrób to.Kocham cię i nadal będę cię kochała.- Właśnie - uśmiechnął się Oxnard.- Ucieleśnienie sio­strzanej miłości.Czyż taka miłość nie jest wspaniała? No, dalej.Wykaż trochę entuzjazmu.Pracuj językiem!Vee zaczęła cicho łkać.Łkając, włożyła jednak język pomię­dzy uda swojej siostry i zaczęła poruszać nim coraz głębiej.Oxnard obserwował tę scenę z uznaniem i po chwili zapytał Season:- Wiesz, co zamierzam teraz zrobić? Zdaje się, że dobrze wiesz.Zgadza się, zamierzam przerżnąć ci dupę.Chcę mieć z tego dużo przyjemności, dlatego musisz ze mną współpraco­wać, bo jeśli nie.Season tępo pokiwała głową.Oczy miała wciąż przymknię­te.Zrób to, myślała, zrób to, skoro żądasz tego za życie Sally, a potem zostaw nas wszystkich w spokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl