[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Darius nie zamierzał się spierać.Zasalutował iodwrócił się na pięcie.Na fotelu kierowcy terenowegosamochodu marki Humvee czekała na niego wesoła panikapral.Kobieta dobrze znała drogę.Darius zapakował dobagażnika komplet narzędzi.Skąd miał wiedzieć, cozabrać, skoro nie wiedział nawet, co ma naprawiać?Pani kapral, tak jak Darius, stacjonowała kiedyś wKabulu, więc właśnie o tym rozmawiali podczas długiegoobjazdu.A potem mówili o słynnym miotaczubejsbolowym, który ponoć przypłynął z Kuby do Stanów na tratwie.Jechali najpierw autostradą, a następnie kilkomabocznymi, żwirowymi drogami.Do bazy SiłPowietrznych Gwardii Narodowej można też było dotrzećinaczej, ale musieliby pojechać aż do I 5, a potem zpowrotem na południe.Ta trasa była nierówna ipiaszczysta, ale szybsza.Przez większość podróży widzieli Kopułę.Dariuszdążył już się do niej przyzwyczaić.Wysoka napiętnaście kilometrów, o średnicy trzydziestu.Wyglądałatak, jakby ktoś upuścił mały, dokładnie wypolerowanyksiężyc na wybrzeże Południowej Kalifornii.Nie było jednak krateru ani popękanych krawędzi.Kopuła nie wylądowała, nie eksplodowała, po prostunagle się pojawiła.Jak gigantyczne terrarium. Od dawna tu jesteś?  spytał Darius, przyglądającsię Kopule. Przenieśli mnie w zeszłym miesiącu odpowiedziała pani kapral. Oglądałam to wszystko wtelewizji, jak zresztą wszyscy.Ale z bliska wyglądanaprawdę niesamowicie. Owszem. To nieprawdopodobne, że tam są dzieci.Zaparkowali przy nowo postawionych budynkach.Jak to zwykle w przypadku instytucji wojskowych bywa,stały one w równo odmierzonych rzędach w obsesyjnymuporządkowaniu i idealnej symetrii.Baraki, kwateryoficerów, przyczepy dowódców, centrala komunikacyjna pełna satelitarnych talerzy i anten.Baza była pełna biegających w tę i z powrotem ludzio skupionych minach.Nikt nie odpoczywał, nie palił aninie rozmawiał przez telefon.Od razu można było wyczuć,że dzieją się tam bardzo ważne rzeczy.Budynki otaczał łańcuchowy płot i drut ostrzowy.Wyglądało to niezwykle groznie.Bramy pilnowaliżandarmi o śmiertelnie poważnych minach.Sprawdzonodane z dokumentów przybyłych z listą osób, którychoczekiwano.Wszystko się zgadzało.%7łandarmzaprowadził ich do jednej z przyczep.Darius poczułchłód klimatyzowanego powietrza.Sierżant znów poprosił ich o dowody.Potem podałDariusowi kartkę do podpisania.Widniała na nimdeklaracja, że nie zdradzi nikomu celu swojej wizyty,istnienia bazy, tego, co się w niej działo ani kto w niejstacjonował.Było w niej mnóstwo oficjalnych sformułowań ikilka bardzo groznie brzmiących słów. Sierżancie, rozumie pan, że obowiązuje pana tenprotokół bezpieczeństwa? Tak, sierżancie.Rozumiem. Rozumie pan, że za każde złamanie protokołubędzie pan sądzony?Słowo  będzie zostało niezbyt subtelniezaakcentowane. Myślę, że wszystko do mnie dotarło, sierżancie.Sierżant uśmiechnął się.  To miejsce jest ściśle strzeżone.Proszę się zgłosićdo budynku zero czternaście.Pana kierowca będziewiedział, gdzie to jest.Rzeczywiście pani kapral wiedziała.Budynek zero czternaście znajdował się niecałykilometr od reszty obozu, czyli około półtora kilometra odściany bariery.Był to pokazny, blaszany hangar.Ogromny i przytłaczający.Pomalowano go na piaskowykolor, dzięki któremu zlewał się z otaczającą go pustynią.Darius uniósł torbę.W drzwiach spotkał się zpolicjantem.Po kolejnym sprawdzeniu dokumentówwreszcie wszedł do hangaru.Trudno mu było uwierzyć w to, co zobaczył.Półtuzina ciężarówek wypełnionych ziemią.Wieżęzbudowaną jakby z kawałków wiszącego mostu albo zczęści wieży Eiffla.Policjant poprowadził go do cywila w hełmiebudowlańca.Cywil potrząsnął jego dłoń i przedstawił się: Charlie.Po prostu Charlie.Przepraszam, żemusieliśmy cię tu ściągnąć, ale nasza pani mechanik jestna urlopie macierzyńskim, a jej asystent jakimś cudemzłamał nogę w kostce podczas surfowania.Nie maszklaustrofobii, co?To pytanie zaskoczyło Dariusa. Dlaczego o to pytasz? Bo schodzimy w głąb ziemi.Jednostka, którąmusisz zbadać, to wentylator na kilometrze szóstym. Co to znaczy?  %7łe znajdziemy się dwa kilometry pod ziemią,przyjacielu.Dwa kilometry prosto w dół i cztery napołudnie.Kilometr szósty.Dariusowi zrobiło się zimno. To znaczy.tuż przy Kopule.Dlaczego.toznaczy, po co.Charlie wzruszył ramionami. Mój drogi, pierwsze, czego się tu nauczysz, to niezadawać pytań.Jazda windą zdawała się nie mieć końca.I tak była jednak krótsza niż podróż wąską kolejką,która wiozła Dariusa przez imponujący, choć dusznytunel, wystarczająco szeroki, by pomieścić dwa tory iprzestrzeń po ich bokach.Strop podpierały umieszczonew równych odstępach podkłady kolejowe.Kilometr szósty okazał się jamą większą od hangaru.Tylną ścianę wyznaczała bariera.Tutaj była czarna, nieperłowoszara. Mieliśmy szczęście, że znalezliśmy tę jaskinię powiedział Charlie. Wykuwanie jej byłoby trudnymzadaniem.Zazwyczaj schodzi tu około stu ludzi.Aleczujesz chyba jak gęste stało się powietrze. To dlatego tu jestem, prawda?W jaskini stało ogromne rusztowanie, pochyłeniczym wieża w Pizie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl