[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ostatecznej bitwie rozstrzygnie się, kto obejmie całkowitąwładzę nad Ziemią. Czy to zatem jest ostateczna bitwa? Być może.Na pewno jest jedną z ostatnich, a one zdecydują czy Prawo,czy Chaos będą rządzić Ziemią po wsze czasy. Jeżeli zostaniemy pokonani, to Chaos niezaprzeczalnie zapanuje nad Zie-mią. Możliwe, jednak pamiętaj, że nie same bitwy przeważają szalę zwycięstwa. Sepiriz tak mówił, ale jeśli zostaniemy pokonani, marne są szansę, że siętego dowiemy  powiedział Dyvim Slorm i złapał rękojeść %7łałobnego Ostrza. Ktoś musi użyć tych mieczy w decydującym starciu.Zostaje nam coraz mniejsojuszników, Elryku. Racja, ale mam nadzieję, że uda mi się przywołać kilku następnych.Stra-asha, Król Wodnych %7ływiołów, zawsze walczył przeciwko Piekielnym Okrętom.Jest on również bratem Graolla i Mishy, Władców Wiatrów.Może poprzez KrólaMorza uda mi się przywołać jego nieziemskich krewniaków.Gdyby mi się powio-dło, mielibyśmy przynajmniej jakieś szansę. Pamiętam tylko część zaklęcia przywołującego Króla Morza  odrzekłDyvim Slorm. Ja pamiętani całość runicznego przywołania i lepiej będzie jeżeli zacznę jesobie układać w głowie już teraz.Za jakieś dwie godziny obie floty się spotkająi wtedy nie będę miał czasu na przywoływanie nadprzyrodzonych sojuszników.Elryk przeszedł na dziób i przechyliwszy się, wpatrywał się w głąb oceanu.Zaczął kontemplować zaklęcia stare i dziwne jak sam świat.Był niczym zahip-notyzowany, jego myśli oderwały się od ciała i połączyły z wirującym oceanem.Myśli i woda stały się jednym.Poza świadomością w jego krtani uformowały się runy, a usta wypowiadałybezdzwięczne słowa.Słowa, które wymówili jego przodkowie, gdy razem z ziem-skimi żywiołami zaprzysięgli wzajemną pomoc.Dziesięć tysięcy lat temu, gdyZwietlane Imperium było jeszcze młode.Morze dało nam życieByło mlekiem ssanym od matkiW dniach gdy chmury na niebie wisiałyPierwsi będą zaprawdę ostatniWładcy mórz nasi ojcowieWasza pomoc potrzebna nam jestWasza sól naszą krwią waszej soliWasza krew krwią człowieka też jestStraasha pomóż mnie i sobieWróg nasz blisko nadszedł już109 Nasze dusze chce twe morzeZgnieść by nic nie było tuWyartykułowany wiersz runiczny był jedynie obrazem akustycznym rze-czywistego przywołania, przesłanego umysłem.Mentalne posłanie skierowanew głąb oceanu przemierzyło ciemnozielone, wodne korytarze, aż dotarło do Stra-ashy.Poskręcane konstrukcje z koralowców i skał tylko częściowo znajdowały sięw ziemskim oceanie.Częściowo bowiem znajdowały się w wymiarze, w którymczęsto przebywali nieśmiertelni Władcy %7ływiołów.Strasha wiedział, że Piekielne Okręty opuściły głębiny i wzniosły się na po-wierzchnię.Cieszył się, że nareszcie jego królestwo zostało uwolnione od ichobecności, ale wiadomość od Elryka przypomniała mu o rasie Melnibonan i o za-wartym niegdyś pakcie.Wspomniał stare zaklęcie przywołujące i wiedział, żemusi na nie odpowiedzieć.Nie tylko ludzie cierpieli, Władcy %7ływiołów i ich pod-władni równie ciężko odczuwali postępujące zmiany.Posłuszny wezwaniu, zebrał cześć swoich sług i zaczął wznosić się ku po-wierzchni, ku Królestwu Powietrza.Półprzytomny Elryk czuł, że jego magia odniosła pożądany skutek.Czekał,leżąc na dziobie.W końcu powierzchnia morza zmąciła się, wody się rozstąpiły i na wysokośćpokładu wzniosła się postać o turkusowej brodzie i włosach, o jasnozielonej skó-rze, zdającej się wodą i o głosie, grzmiącym jak fala przypływu. Po raz wtóry Straasha odpowiada na twoje wezwanie, śmiertelniku.Na-sze przeznaczenia idą po tej samej ścieżce.W jaki sposób mogę użyczyć ci swejpomocy i tym samym dopomóc samemu sobie?W mowie, dla której krtań ludzka nie była stworzona, Elryk opowiedział muo nadchodzącej bitwie i o jej następstwach. Więc nareszcie do tego doszło! Lękam się, że niewiele pomocy mogę ciudzielić, bo mój własny lud straszliwie cierpi z powodu grabieży czynionychprzez naszego wspólnego nieprzyjaciela.Pomożemy ci tyle, ile będziemy w sta-nie.To jest obietnica.Król Morza rozpłynął się w wodzie, a Elryk patrzył za nim z wielkim za-wodem.Zamyślony opuścił dziób statku i wrócił do kabiny, żeby podzielić sięnajświeższymi wiadomościami.Przyjęto je z mieszanymi uczuciami, ponieważ tylko Dyvim Slorm był przy-zwyczajony do obcowania z nadprzyrodzonymi siłami.Moonglum odnosił się za-wsze z dystansem do prób kontrolowania nieokiełznanych Władców %7ływiołówprzez Elryka.A Kargan wymamrotał, że Straasha był może sojusznikiem Melni-bonan, ale dla Ludzi Morza był raczej nieprzyjacielem.Mimo wszystko czterej110 kapitanowie widzieli teraz przyszłość w jaśniejszych barwach i pewniej patrzylina zbliżającą się próbę. Rozdział 4Flota Jagreena Lerna zbliżała się do nich, a jej śladem ciągnęła wrząca materiaChaosu.Elryk wydał komendę i wioślarze naparli na wiosła ze zdwojoną energią.Narazie nie było widać morskich sprzymierzeńców, ale nie mógł pozwolić sobie nazwłokę.Podczas gdy Rozpruwacz nabierał prędkości, albinos opuścił skrzydełka nahełmie, które ochraniały dolną cześć twarzy.Podniósł Zwiastuna Burzy do góryi ryknął z całych sił.Był to stary jak świat, świszczący, przepełniony radościązabijania okrzyk wojenny Melnibonan.Czarny Miecz dołączył do pieśni swegopana, dając upust swej żądzy krwi i dusz.Okręt flagowy Jagreena Lerna znajdował się teraz za trzema rzędami fregati za Piekielnymi Okrętami.%7łelazny taran okrętu Elryka rozpruł pierwszy wrogi statek.Cofnął się do tyłui przygotował do przebicia następnego poniżej linii wodnej.Na pokład runęłachmura strzał odbierając życie kilku wioślarzom.Elryk wraz z trzema przyjaciółmi kierowali swoimi ludzmi z górnego pokładu,gdy nagle spostrzegli nadlatujące od strony nieprzyjaciela płonące zielone kule. Przygotować się do gaszenia ognia!  wrzasnął Kargan.Grupa wyznaczo-nych uprzednio żołnierzy skoczyła do beczek zawierających specjalną substancję,sporządzoną według receptury Melnibonanina.Pokład i żagle zostały spryskanetą cieczą i gdy kula spadła na statek, płomienie wnet zgasły. Jeżeli nie zostaniemy zmuszeni, nie będziemy podejmować walki  roz-kazał Elryk. Kierujemy się w stronę okrętu flagowego.Zyskalibyśmy bardzowiele, gdyby udało nam się go zatopić! Gdzie się podziali twoi sojusznicy, Elryku?  zapytał Kargan ironicznie.Przez jego ciało przeszedł dreszcz, gdy w oddali zauważył materię Chaosu, któranagle poruszyła się i wyrzuciła w górę swe czarne macki. Nie obawiaj się, przybędą  odpowiedział albinos, choć sam nie wierzyłw to, co mówił.Znajdowali się teraz w samym środku floty nieprzyjaciela.Za nimi płynęły112 statki ich szwadronu, kładąc ogień zaporowy z głazów i ognia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl