[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek łatwo zapomina o takich drobiazgach.- Ja nigdy nie zapominam o swoim rodowodzie.Nie wolno mi.Delaney.- Więc co to za farsa? - przerwał jej i zatoczył ręką szeroki łuk.- Czyżby nowa wersjaksięcia i żebraka? A może ekstrawaganckie wakacje, których główną atrakcją jest bratanie sięz ludem?- Przestań.Znasz mnie, więc nie możesz tak myśleć.- Doprawdy? Zastanówmy się więc, co innego mogłoby przyjść mi do głowy? -Odkręcił butelkę i dolał sobie whisky.Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego ma ochotę cisnąćszklanką o ścianę.- A może ukrywasz się przed kochankiem, który za szybko chciał siędobrać do rodowych skarbów?- Jesteś niesprawiedliwy.Wiesz, że poza tobą nie mam nikogo innego?- Fakt, ostatnio.Szkoda, że nie uprzedziłaś mnie, że sypiam z księżniczką.Tododałoby naszym stosunkom pikanterii.Nie chciała, by widział, jak drżą jej usta, więc zacisnęła je tak mocno, że zmieniły sięw wąską, twardą linię.- Teraz jesteś wobec mnie nieuprzejmy - syknęła.- Domagasz się sprawiedliwości? Chcesz, żebym był uprzejmy? - Jego głos złagodnego zmienił się w złowrogi.- No to wybrałaś sobie niewłaściwego faceta, siostro.Wkurza mnie, jak ktoś robi ze mnie głupka.- Nie mów tak! Nigdy nie miałam zamiaru.- %7łeby co? Oszczędz mi słuchania tych bzdur.Ty nigdy nie robisz tego, czego niechcesz.Przyjechałaś tu, bo zachciało ci się udawać kogoś innego.A przy okazji zabawić się.- To nieprawda! - zawołała.- Obrażasz nas oboje.- Czujesz się obrażona? - Z wściekłością uderzył szklanką o stół.- Przychodzisz domojego domu i udajesz kogoś, kim nie jesteś.Okłamujesz mnie.Opowiadasz bzdury o swojejrodzinie.Wiejska dziewczyna z Wirginii! Myślałby kto!- Mój ojciec naprawdę ma tam farmę - wrzasnęła, próbując zagłuszyć strach.-Spędzam na niej co najmniej pół roku.- A przez drugą połowę rezydujesz w pałacu.I nie trudno zgadnąć, że w diademiebardziej ci do twarzy niż w słomkowym kapeluszu.- Tak.Nie! - W panice sama nie wiedziała, co mówi.- W Cordinie też mamy farmę.Moja matka.- Ach, twoja francuska matka - zauważył z przekąsem.- To ty mówisz o Francji.Ja mówiłam o Europie - próbowała się bronić, choć czuła, żeto słaby argument.- Delaney, czy ty nie widzisz, że jestem tą samą osobą co dziesięć minuttemu? Ja tylko pragnęłam prywatności.- Prywatności? Chyba żartujesz.Przespałaś się ze mną.Właściwie to sama wlazłaś mido łóżka.Szukałaś odmiany, bo znudził ci się seks w wykonaniu arystokratów.Czyprzyznawałaś sobie dodatkowe punkty za każdego zwykłego faceta, którego udało ci sięzłapać w czasie tej małej wycieczki?Poczuła, że ogarniają furia.- Jak śmiesz! Jak możesz być tak podły i okrutny! Jak możesz zmieniać coś naprawdępięknego w tanią, plugawą historię! Nie będę rozmawiać z tobą w ten sposób.I nie będęniczego wyjaśniać, dopóki się nie opamiętasz.A teraz odejdz.- Hola, Wasza Wysokość! Nie jesteśmy w pałacu - rzucił ze złością, a kiedy chciała goominąć, chwycił ją za ramię.- Nie zamierzam słuchać twoich rozkazów.Wykorzystałaś mnie!- To nieprawda - szepnęła, czując napływające do oczu łzy.- A już na pewno nie wtaki sposób, o jakim myślisz.Del, ja tylko chciałam odnalezć swoje miejsce.Potrzebowałamczasu.- A dostałaś dużo więcej, prawda? Zabawa się skończyła, księżniczko.Zwykłetłumaczenia nie wystarczą.- Puść mnie - powiedziała chłodno.- Nie mam ci nic więcej do powiedzenia.Nieteraz.I proszę, żebyś mnie puścił.- Ależ proszę bardzo! Idz i nie wracaj! Powiedzieliśmy już sobie wszystko, więc pakujwalizki i uciekaj, bo chyba tylko to potrafisz.Ani wściekłość, ani piekący wstyd nie były w stanie zagłuszyć żalu, który chwycił jąza serce po tych słowach.- Naprawdę mam odejść?- Dostałaś to, czego chciałaś, prawda?Ruszył do drzwi, a ona patrzyła za nim odrętwiała.- Del! - zwołała łamiącym się głosem.- Proszę, nie rób mi tego.Ja cię kocham.Niespodziewany ból na moment go ogłuszył.Otrząsnął się jednak szybko i odwróciłdo niej z chłodnym uśmiechem.- Aamiesz mi serce, siostro - warknął z drwiną.- Wiesz, co ci powiem? Poszukajidioty, który ci uwierzy, a mnie zostaw w spokoju.Idz do diabła! - powiedział, akcentująckażde słowo, a potem trzasnął drzwiami.Ponad godzinę ciskał się po lesie, przeklinając w duchu kobietę, której nigdy niepowinien był spotkać.Potrzebował kolejnej godziny, by dzika furia przeszła w stłumionązłość.Zakochała się w nim? Coś podobnego! %7łe też była na tyle bezczelna, by próbować nanim swoich tanich sztuczek.I jeszcze te łzy! Niewiele brakowało, a naprawdę zaczęłabyszlochać.Widział, na co się zanosi i na szczęście zdążył wyjść, zanim to się stało.Nie znosiłłkających kobiet.Cóż, zastosowała wszystkie sztuczki.Wyciągała je jedną po drugiej, niczym magikkróliki z kapelusza.A raczej z królewskiej korony.I po co to wszystko? %7łeby przez parętygodni móc bez przeszkód folgować swoim zachciankom? A niech ją! Kopciuszek na łonienatury!Zatrzymał się i zaczął masować brzuch, w którym skupił się cały ból.Przez chwilępatrzył na jezioro, szukając w jego toni ukojenia i spokoju.Kocham to miejsce, powiedziała.Wciąż słyszał jej słowa, widział radość na twarzy,gdy leżała obok niego na trawie.Widocznie kocha przyrodę.Wielkie rzeczy.Czy nigdy nie czułeś, że musisz odetchnąć?Przypomniał sobie, że kiedyś powiedziała coś takiego.Zdaje się, że pierwszego dnia.Stała obok niego bardzo spięta, ze zmęczoną twarzą.Zupełnie jakby balansowała naniewidocznej granicy i z całych sił walczyła o to, by minio wszystko utrzymać równowagę.W porządku, może i ma swoje problemy.Kto ich nie ma? To jednak nie tłumaczy sposobu, wjaki z nim postąpiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]