[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przystanęła przy jakimś pustym warsztacie, nad którego drzwiami wciąż jeszcze wisiał szyld z dłutem, i udając, że szuka kamienia w bucie, ukradkiem zbadała wnętrze pracowni szwaczki.Drzwi były otwarte, w niewielkich oknach stały bele kolorowych tkanin, ale nikt ani tam nie wchodził, ani stamtąd nie wychodził.- Nie możesz go znaleźć, Nynaeve? Zdejmij but.Nynaeve gwałtownie podniosła głowę; niemalże zapomnia­ła, że Elayne tam jest.Nikt nie zwracał na nie uwagi i nikt nie stał dostatecznie blisko, by móc je podsłuchać.Mimo to zniżyła głos.- Ta wiązka żarnowca na drzwiach.To znak Żółtych Ajah, sygnał ostrzegawczy od jakichś uszu i oczu Żółtych.Nie musiała mówić Elayne, żeby się nie gapiła otwarcie; oczy dziewczyny niemalże niedostrzegalnie powędrowały w stronę sklepu.- Jesteś pewna? - spytała cicho.- I skąd o tym wiesz?- Jasne, że jestem pewna.To dokładnie to; nawet ten zwisający kawałek żółtej wstążki jest rozszczepiony.- Urwa­ła dla zaczerpnięcia oddechu.O ile całkiem się nie pomyliła, to ten bukiecik gałązek miał jakieś straszliwe znaczenie.Jeśli się myliła, to robiła z siebie idiotkę, a tego nie cierpiała.­W Wieży spędziłam wiele czasu na rozmowach z Żółtymi.­Żółte zajmowały się głównie Uzdrawianiem; zioła ich specjal­nie nie interesowały, ale przecież zioła nie są ci potrzebne, jeśli potrafisz Uzdrawiać, używając Mocy.- Jedna z nich mi o tym powiedziała.Nie uważała, iż to będzie wielkie narusze­nie tajemnicy, ponieważ była przekonana, że ja wybiorę Żółte.Poza tym nie używano tego znaku od blisko trzystu lat.Elayne, bardzo mało kobiet w każdej z Ajah wie, kim są dokładnie ich oczy i uszy, ale wiązka tak związanych i tak powieszonych żółtych kwiatów mówi każdej Żółtej siostrze, że tu właśnie jest taka osoba i że ma wiadomość tak pilną, iż jest gotowa zary­zykować, że zostanie wykryta.- Jak sprawdzimy, o co tu chodzi?Nynaeve to się spodobało.Nie: "Co zrobimy?" Ta dziew­czyna miała jednak kręgosłup.- Rób to, co ja - powiedziała i wstała, silniej ściskając pałąk koszyka.Liczyła, że dobrze zapamiętała to wszystko, co jej powiedziała Shemerin.Liczyła, że Shemerin powiedziała jej wszystko.Ta pulchna Żółta bywała niekiedy zbyt roztrze­pana jak na Aes Sedai.Wnętrze pracowni nie było duże, każdy skrawek ściany zajmowały półki z belami jedwabiu albo cienkiej wełny, szpule tasiemek i lamówek, wstążki i koronki wszelkich szerokości i wzorów.Wszędzie stały manekiny krawieckie poubierane w stroje zarówno jeszcze nie skończone, jak i już uszyte, od nadającej się do tańca haftowanej zielonej wełny, do perłowo­szarego jedwabiu, który pasował do wnętrz pałacowych.Z po­zoru wydawało się, że warsztat prosperuje i jest ciągle czynny, ale bystre oko Nynaeve wychwyciło odrobinę kurzu na koronce z Solinde, na wielkiej czarnej kokardzie przy pasie jednej z su­kien.W warsztacie były dwie ciemnowłose kobiety.Jedna, mło­da i szczupła, usiłowała ukradkiem wytrzeć nos grzbietem dło­ni, z niepokojem przyciskała do łona belę bladoczerwonego jedwabiu.Kaskada długich loków spływała jej do ramion, we­dług mody obowiązującej w Amadicii, ale wyglądało to jak plątanina w porównaniu z gładką fryzurą drugiej kobiety.Ta druga, przystojna, w średnim wieku, była z pewnością szwa­czką, co obwieszczała wielka, zjeżona poduszeczka na igły, przymocowana do jej nadgarstka.Nosiła suknię z porządnej zielonej wełny, dobrze skrojoną i uszytą, na dowód jej umie­jętności, ale tylko nieznacznie przyozdobioną białymi kwiat­kami wokół wysokiego karczka, dzięki czemu nie mogła prze­wyższać strojnością swoich klientek.Kiedy Nynaeve i Elayne weszły do środka, obie kobiety spojrzały na nie szeroko otwartymi oczyma, jakby do pracowni od roku nikt nie zaglądał.Szwaczka otrząsnęła się pierwsza, przyjrzała im się z podejrzliwą godnością, nieznacznie dygając.- Czym mogę wam służyć? Jestem Ronde Macura.Moja pracownia jest da waszych usług.- Chcę mieć suknię ze staniczkiem haftowanym w żółte róże - powiedziała jej Nynaeve.- Ale pamiętaj, żadnych cierni - dodała ze śmiechem.-Trudno je Uzdrowić.- Nie było takie ważne, co powie, pod warunkiem, że użyje słów "żółty" i "Uzdrowić".Jeżeli ta wiązka kwiatów to nie był przy­padek.W przeciwnym razie będzie musiała znaleźć powód, żeby nie kupować sukni z różami.I nie dopuścić, by Elayne opowiedziała o tym nieszczęsnym doświadczeniu Thomowi i Juilinowi.Pani Macura wpatrywała się w nią przez chwilę ciemnymi oczyma, po czym zwróciła się do chudej dziewczyny, popychając ją w stronę tyłu pracowni.- Idź do kuchni, Luci i przygotuj dzbanek herbaty dla tych dobrych pań.Z niebieskiej puszki.Woda jest gorąca, dzię­ki Światłości.No idźże.dziewczyno.Odłóż to i przestań się tak gapić.Szybko, szybko.Niebieska puszka, pamiętaj.To mo­ja najlepsza herbata - powiedziała, zwracając się znowu do Nynaeve, kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami.- Widzi­cie, mieszkam przy pracowni, kuchnia jest z tyłu.- Nerwo­wo wygładzała suknie, kciukiem i palcem wskazującym prawej dłoni rysując koło oznaczające pierścień z Wielkim Wężem.Wyglądało na to, że jednak nie trzeba będzie szukać wymówek w związku z suknią.Nynaeve powtórzyła znak i po jakiejś chwili zrobiła to również Elayne.- Jestem Nynaeve, a to jest Elayne.Zauważyłyśmy twój sygnał.Kobieta zatrzepotała, jakby zaraz miała odfrunąć.- Sygnał? Ach, No tak.Oczywiście.- I cóż? - spytała Nynaeve.- Cóż to za pilna wia­domość?- Nie powinnyśmy rozmawiać o tym tutaj.hm.pani Nynaeve.W każdej chwili może ktoś tu wejść.- Nynaeve wątpiła w to.- Opowiem wam przy filiżance herbaty.Mojej najlepszej herbaty, czy już o tym wspomniałam?Nynaeve wymieniła spojrzenia z Elayne.Jeśli pani Macura nie miała chęci wyjawić swych wieści, to musiały być istotnie okropne.- Wystarczy, jeśli przejdziemy na tył pracowni - po­wiedziała Elayne - nikt nas tam nie usłyszy.Szwaczka, słysząc jej władczy ton, wytrzeszczyła oczy.Przez chwilę Nynaeve myślała, że to jakoś ukróci jej zdener­wowanie, ale już w następnej chwili głupia kobieta znowu zaczęła trajkotać.- Herbata będzie gotowa za chwilę.Woda jest już gorąca.Kiedyś mieliśmy w tych okolicach taraboniańską herbatę.Chy­ba dlatego ja tu jestem.Nie z powodu herbaty, oczywiście.Cały handel, który tu kiedyś kwitł i wszystkie wieści, które wędrowały wozami w obie strony.One.wy interesujecie się przede wszystkim wybuchami chorób albo ich nowymi odmia­nami, ale ja sama uważam, że to interesujące.Trochę się pa­ram.- Zakasłała i pospiesznie podjęła swój wywód; gdyby zaczęła gładzić suknie jeszcze mocniej, to wytarłaby w nich dziurę.- Trochę na temat Synów, ale one.wy.wcale się nimi tak nie interesujecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl