[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Są razem inaprawdę nie trzeba niczego więcej.Nie do końcarozumiał, czemu Ala płacze,.skoro wygrała.No bowygrała - wyszła cało z walki z Panią Morrigan,Kochanką Ginących.Zdaje się, że poza tym uderzeniemw twarz nie odniosła żadnych obrażeń.Musiało stać sięcoś innego.Podniósł ją i przytulił.Rozszlochała się nacałego.Pomyślał, że teraz zardzewieje mu kolczuga naramieniu - tyle łez.A może zresztą Morrigan zasługuje na łzy, i tychsześciu głupców także.Zaczynał przyzwyczajać się domyśli, że nie przynosi to wstydu, byle tylko obcy niewidzieli.Czy mu się podoba, czy nie, on nie jest dla Aliobcym.Nagle dotarło do niego, że po dwóchtygodniach spędzonych razem, prawdopodobnie był dlaniej jedyną bliską osobą na świecie.Jeśli tak żyła każdawiedzma, to nawet Morrigan można podarować te parękropel wody z oczu.Tak się złożyło, że Ala nie ma nikogo.Niektórychrzeczy.człowiek nie wybiera.To one wybierają jego imówią: radz sobie z nami, jak umiesz.Należymy wcałości do ciebie.Przytulił ją mocniej.Został przecieżwybrany.PolWRZESIEC 2001MORRIGANWOJCIECH SZYDAWOJCIECH SZYDAKRZY%7łI.Drzewo wprawne oko hipotetycznego świadka mogłobyodczytać z ruchu warg Miriam, siedzącej na kamieniu i"Omnia vincit amor." z załzawionym wzrokiem powtarzającej imięWergiliusz, "Eklogi" ukochanego."Jak śmierć potężna jest miłość, a wodyjej nieprzebrane." -młoda %7łydówka ściskała w palcachRozłożyste konary dębu rzucały postrzępiony cień buteleczkę z trucizną.Wszechobecny piasekna zdewastowany ogród, będący niegdyś własnością powodował swędzenie skóry, kręcone czarne włosy,rzymskiego patrycjusza.Słońce paliło ruiny willi, opadające na ramiona, lepiły się od potu.Strzaskanezaprojektowanej według precyzyjnych wskazań kamienie były symbolem śmierci - wyczuwała to,Witruwiusza z dzieła "O architekturze", teraz zaś wyobrażając sobie moment przejścia na drugą stronę,obrazującej określenie "kamień na kamieniu".Szkielety do świata, który w wyobrażeniach jej religii różnił siębudynków - strzaskane kolumnady, perystyle, od zaświatów z pogańskich wierzeń Marka.Kolejnakrużganki - wyłaniały się z ogólnego chaosu, dając rzecz, która dzieliła kochanków, kolejny mur skruszonymgliste świadectwo niegdysiejszego zamysłu przez miłość, niczym konstrukcja z drewnianycharchitektonicznego.Wonne cedry, włochate palmy, patyków, jednym ciosem włóczni.zielone cyprysy i poskręcane drzewa oliwne zdobiły Wstała z kamienia i schroniła się przed wściekleruinę, spoglądając w milczeniu na dziką roślinność, grzejącym słońcem w cieniu kolumny.Stała tak,pochłaniającą coraz większe partie ogrodu.Krzewy i półnagimi plecami przylepiona do zimnego gazu, ażchwasty obrastały kamienie, niegdyś dumnie poczuła spływające wzdłuż mięśni zmęczenie.wyprężone, proporcjonalnie ułożone, stanowiące Zakurzone stopy, zdarte od całonocnego marszu, gdyschronienie człowieka lubującego się w luksusie i uciekała z domu swego ojca, kaleczone przez piasekarchitektonicznym ładzie.Ani marmur, ani roślinność wyściełający sandały, a także uda i łydki nabrzmiałenie pamiętały nazwiska patrycjusza.Nie umiały bólem, z trudem utrzymywały ciało w pozycji stojącej.powiedzieć, co robił w tych stronach.Nie wiedziały, jak Postanowiła usiąść pod dębem, w cieniu rozłożystychdoszło do zburzenia wilii i dewastacji ogrodu.Zmierć konarów, niedaleko sadzawki otoczonej białymitego uroczego, oddalonego od zamieszkałych miejsc kamieniami.Przez splot gałęzi widziała stalowy błękitJudei zakątka, pozostawała tajemnicą.Także dąb, stary, nieba, gorący i nieludzki, spalający świat narozłożysty, rosnący tutaj jeszcze przed przybyciem podobieństwo ognia.Wszystko płonęło.Ogień byłRzymian, trwał w nieświadomości przeszłych zdarzeń tylko bramą, wierzyła w to zachłannie, bramą, za którąoraz roli, jaką wkrótce odegra.Dominował nad całym rozciągały się ogrody miłości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]