[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szeptały mu to co wieczóroswojone demony, które jadły mu z ręki, zwłaszcza gdyDisturbationes Sensori sączył wódkę własnej produkcji, gapiąc się chmurnie wBył dżdżysty poranek, a on czuł, że chyba powinien brudne szyby okien.się ogolić.W tym obskurnym motelu nie było niestety Deszczowe Niebo było chyba najobskurniejszymkiosku z maszynkami do golenia.W tym zapomnianym przyczółkiem cywilizacji.Jego stałym iprzez technologię miejscu nie znajdowało się zbyt wiele najwygodniejszym, bo mało wymagającym gościem byłrzeczy, które przypominałyby w jakikolwiek sposób niejaki Rigus Mortuus.%7ływa legenda motelu - jakmieszkańcom Deszczowego Nieba o cywilizacji.mawiał portier.Wiecznie wstawiony, cuchnący tanimZresztą nazywanie tamtego odległego świata żarciem, małomówny i z nieobecnym wzrokiem.cywilizacją, pełnego laserowych golarek i ludzi o Zawsze jednak terminowo płacący za wynajem pokoju,skórze wydepilowanej jak u laleczek z kauczukową co było ewenementem w tym świecie wyrzutków.skórą, było jak taniec słonia na naciągniętej do granic Mortuus pojawiał się w recepcji bladym świtem,wytrzymałości gumce od babcinych barchanów.Tu zawsze na bani, szeptał błagalnie  eeeeście śść",życie miało inny smak.Jedynie w niektórych pokojach pobierał klucz i znikał w swojej norze.zainstalowano przestarzałe czujniki przyłączeniowe, Rigus po raz kolejny przyglądał się kroplom deszczucoś, czego nienawidził bardziej niż siebie.Genesis.stanowiącym stały element krajobrazu w tych stronach.Tutaj ta kwarcowa pajęczyna nie wdzierała się tak w Tłusty brud na szybie nie poddawał się uporczywymrzeczywistość.Odpowiadało mu to.Oprócz mokrym strugom.Lepkie i ciężkie powietrze przenikałonagminnych problemów z zakupem żyletek, nie jednak w niewyjaśniony sposób Crzez szklane tafle donarzekał.Doceniał śmierdzące stagnacją korytarze, pogrążonego w półmroku pokoju i tuliło go swoimdalekie od sterylności odległych - nie tylko w sennym spokojem.Płynął myślami za ślizgającymi sięprzestrzeni, ale i w czasie - technopolii.W tej cuchnącej po oknie wodnymi wstążkami.Odprężenie po nocynorze czuł każdy kęs życia wyrywany pędzącym nadchodziło powoli.Kark przestał promieniowaćzegarom.Riggy miał swoją osobistą filozofię: życie bólem, a oczy przyzwyczajały się do szaroburejdawało - brał.Nie dawało - sam wyszarpywał.Toczył rzeczywistości dnia.Była już dziewiąta, a on padał zeswoją zasraną kulkę egzystencji na pograniczu zmęczenia.Usiadł wreszcie ze stęknięciem sprężyn naPAyDZIERNIK 2003 PRZYPADEK PANA MORTUUSAstarym, zapadniętym łóżku.Zmęczenie powróciło, Sam Barbielli, a właściwie Samson Barbielli pracowałszemrając drżącymi - dłońmi.Powieki opadły, dla siwego Paruu N'Ebli.Paruu odziedziczył tenpowalając świat uderzeniem snów.przybytek po ojcu, a ten otrzymał motel po swoim ojcu.Rodzinna tradycja.Nikt nie pamiętał jednak, kto nazwał*** motel Deszczowym Niebem, bo o ile pierwszy członbył dobrany idealnie, to owo  niebo" w żaden sposób- Deszczowe Niebo, słucham.- Barbielli zmusił się nie przystawało do stylu tego miejsca.Może dawniejdo czegoś na kształt życzliwości.Nie tolerował był to przyzwoity motel, ale nigdy nie mógłtelefonów.Był ich zagorzałym wrogiem.Te świdrujące pretendować do miana nieba.Nawet w czasachdzwięki, mdłe kolory ekranu, ohyda wprost.Musiał je największej prosperity.Teraz, od wielu lat, Deszczoweodbierać.One zaś dzwoniły jak opętane.Trzeba było z Niebo chwiało się na krawędzi bankructwa, coczegoś żyć, a skoro Deszczowe Niebo ledwie dyszało, uniemożliwiło inwestowanie w jego rozwój, a jego braktelefony mogły oznaczać wkurzonych wierzycieli albo oznaczał jedynie wegetację przedsiębiorstwa i jegonadjeżdżających gości.W obu przypadkach powolny aczkolwiek nieubłagalny dryf ku ogłoszeniuobowiązywało wazeliniarstwo.Wiadomo było, o co upadłości.Stary Paruu nie miał syna, zatem Barbiellichodzi.Pieniądze.Motel dzielił się na dwie części.zajmował się w motelu prawie wszystkim.W zasadzieJedną - dla przejezdnych gości i drugą - przeznaczoną dzięki jego tajemniczym zabiegom, Deszczowe Niebodla stałych bywalców.W tej drugiej od niepamiętnych dryfowało bardzo powoli.N'Ebli ufał muczasów mieszkał pan Mortuus.Barbielli niestety nie bezgranicznie.Barbielli zaś zajmował się interesami,miał wglądu do wszystkich ksiąg motelu, bo te strawił uczciwie i za wiedzą pracodawcy odprowadzając 50%pożar, ale odkąd pamiętał, Mortuus zawsze tu zysków na własną kartę.To dawało mu bezpieczeństwoprzychodził.Szkoda, że poprzedni portier spłonął wraz i pozwalało nadal bawić się w prowadzenie firmy.z dokumentami.W podniesionej słuchawce odezwał się Sterowanie tym okrętem zaczynało jednak corazszorstki niczym okrętowa lina głos, sprowadzający bardziej przypominać ciągnięcie na sznurkumyśli na ziemię.rozkładającego się trupa.Nieliczne firmy z pogranicza- Czy tam u was jest Genesis? - Ktoś po drugiej nie mogły konkurować z monopolem Korporacji zstronie chyba chciał się targować.Ech, ci miastowi.Gigapolis.Pozostawione ochłapy rynku ledwie- Nie, proszę pana, pełnego akcesu do Genesis nie wystarczały na przetrwanie i nudne oczekiwanie na coma.To motel na samym skraju sektora, zatem cenimy zasobniejszego klienta.Tym bardziej, że pieprzonesobie spokój i ciszę.- wysapał oklepaną formułkę Genesis stwarzało iluzje cudownych wczasów.JednakBarbielli.Czego może chcieć ten palant? Albo Genesis bezlitośnie wyrywało klienta z krainy marzeń zai technopolia, albo zadupie i przyroda.Gruby portier każdym razem, gdy ktoś chciał się z nim skontaktować.osądzał ludzi dopiero po wejściach do motelu, ale tego Bańka iluzji pękała i rzeczywistość wdzierała się wkogoś na drugim końcu kabla ocenił już teraz.spragnione raju umysły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl