[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy prędko umrze? - spytał Nimian z Dundilmir.- Och, nie, nieprędko - odparł Hissune.- Mają tam te cza­rodziejskie urządzenia, którymi mogą przez lata powstrzymy­wać go jeszcze przed przekroczeniem Mostu.Lecz moim zdaniem nie możemy na to czekać.- Tę decyzję musi podjąć Lord Valentine - oświadczył diuk Halanx.Hissune skinął głową.- Oczywiście.Przejdę do tego za chwilę.- Wstał i podszedł do mapy Majipooru.Dłonią pokrył serce Zimroelu.- Podczas podróży odbierałem zwykłą pocztę.Wiem, że Piurivar Faraataa, kimkolwiek jest, wypowiedział nam wojnę.Wiem także, że Zmiennokształtni ślą ku Zimroelowi nie tylko zarazy roślin, lecz także stada zmodyfikowanych zwierząt, szerzących zamiesza­nie i niepokój.Świadom jestem głodu w dystrykcie Khyntor, deklaracji niezależności Pidruid, rozruchów w Ni-moya.Nie wiem, co się dzieje na zachód od Dulorn, i chyba nikt po tej stronie Rozpadliny tego nie wie.Zdaję sobie także sprawę z te­go, że w zachodnim Alhanroelu błyskawicznie zapanuje taki za­męt jak na innych kontynentach, że rozruchy rozszerzają się na wschód, że dosięgnęły już podnóży Góry.Jak do tej pory zrobiliśmy bardzo niewiele, by przeciwdziałać sytuacji.Rząd praktycznie nie istnieje, prowincjonalni diukowie zachowują się tak, jakby byli całkowicie niezależni, a my zbieramy się tu, na Górze Zamkowej, wysoko, ponad chmurami.- Co więc proponujesz? - spytał Mirigant.- Mam kilka propozycji.Po pierwsze, należy utworzyć ar­mię, która otoczy granice Piurifayne, efektywnie odizoluje tę prowincję od reszty świata, a następnie przeczesze dżunglę w poszukiwaniu tego Faraatay i jego towarzyszy.Przyznaję, że nie będzie to łatwe zadanie.- Kto będzie dowodził tą armią? - spytał diuk Halanx.- Pozwólcie, panie, że wrócę do tego za chwilę - rzekł Hissune.- Jeśli wolno: musimy mieć drugą armię, zorganizowaną także na Zimroelu, której zadaniem będzie okupacja Piliploku - jeśli to możliwe, metodami pokojowymi, a jeśli nie, siłą - i przywrócenie miastu zależności od rządu.Po trzecie - musimy ogłosić zgromadzenie prowincjonalnych władców, którego za­daniem będzie rozsądna dystrybucja zapasów żywności.Pro­wincje, nie dotknięte jeszcze plagami, muszą podzielić się z po­szkodowanymi; przy czym, oczywiście, oznajmimy jednogłośnie, że wymagamy wyrzeczeń, lecz przecież nie skrajnych.Prowin­cje, które nie podzielą się swymi zapasami - jeśli takie w ogó­le będą - należy okupować.- Wymaga to wielu armii - stwierdził Mangamot - jak na społeczeństwo nie mające wojskowych tradycji.- Kiedy armie okazywały się potrzebne - odparł Hissune - jakimś cudem zawsze udawało nam się je sformować.Było tak w czasach Lorda Stiamota, było tak wtedy, gdy Lord Valentine walczył o odzyskanie tronu, i znów dziś tak będzie - w każ­dym razie nie mamy wyboru.Chciałbym jeszcze podkreślić, że istnieje wiele nieformalnych jednostek wojskowych, którym przewodzą Koronalowie z własnego nadania.Możemy zrobić z nich właściwy użytek, z samych Koronalów zresztą też.- Uczyni z nas to zdrajców! - krzyknął diuk Halanx.- Użyjemy każdego - odparł Hissune.- Poprosimy, by do nas dołączyli, nadamy im wysokie stopnie wojskowe, choć nie te, jak sądzę, które przybrali sami, po czym jasno damy do zrozumienia, że jeśli nie zechcą współpracować, zostaną znisz­czeni.- Zniszczeni?- Świadomie użyłem tego właśnie słowa.- Przebaczono nawet Domininowi Barjazidowi i odesłano go do rodziny.Odebrać życie, nawet zdrajcy.-.nie jest decyzją łatwą - dokończył Hissune.- Mam za­miar użyć tych ludzi, nie zabić ich, lecz sądzę, że będę zmuszo­ny ich zagłodzić, jeśli okażą się nieprzydatni.Proszę jednak, byśmy tę sprawę rozstrzygnęli kiedy indziej.- Ty masz zamiar ich użyć? - zdziwił się książę Nimian z Dundilmir.- Przemawiasz jak Koronal!- Nie.Przemawiam jak jeden z dwóch kandydatów na to stanowisko, zresztą przez was mianowany.Pod nieodżałowaną nieobecność lorda Diwisa przemówiłem zapewne zbyt stanow­czo.Jedno jednak pragnę podkreślić: długo myślałem nad moż­liwymi rozwiązaniami i nie widzę przed nami innej drogi, jak tylko przyjąć mój plan, niezależnie od tego, kto będzie rządził.- Rządzi Lord Valentine - odezwał się diuk Halanx.- Jako Koronal.Jak sądzę, zgodziliśmy się jednak, że - bio­rąc pod uwagę naturę obecnego kryzysu - musimy mieć praw­dziwego Pontifexa, by nas prowadził; sam Koronal nie wystarczy.Dzięki otrzymanym przez was informacjom wiem, że Lord Valentine płynie na Wyspę, by spotkać się z matką.Ja też pragnę wy­ruszyć na Wyspę, spotkać się z Koronalem, spróbować przekonać go, by zgodził się wstąpić na tron Pontifexa.Jeśli trafią do niego me argumenty, sam ogłosi, kto ma zostać jego następcą.Sądzę, że zadaniem nowego Koronala będzie pacyfikacja Piliploku i Ni-moya, a także podporządkowanie sobie fałszywych Koronalów.Pozwolę sobie zasugerować, by ten drugi kandydat dowodził ar­mią, która wkroczy na tereny Metamorfów.Dla mnie osobiście nie ma znaczenia, kto zostanie Koronalem, ja czy Diwis; najważ­niejsze jest to, byśmy natychmiast wyruszyli w pole przywrócić porządek, co zresztą powinniśmy zrobić już dawno.- Czy będziemy rzucać monetą? - dobiegły wypowiedzia­ne od drzwi słowa.Naprzeciw Hissune'a stał Diwis, spocony, nie ogolony, na­dal w myśliwskim stroju.Hissune tylko się uśmiechnął.- Raduję się znów cię widząc, lordzie Diwisie.- Żałuję, że straciłem tyle z tak interesującego spotkania.Formujemy dziś armie i mianujemy Koronala, lordzie Hissunie?- Lord Valentine mianuje Koronala - padła spokojna od­powiedź.- A gdy go już mianuje, na ciebie i na mnie spadnie za­danie sformowania armii i dowodzenia nimi.Ośmielam się mniemać, iż minie sporo czasu, nim ktokolwiek z tu obecnych będzie miał znów czas na rozrywki w rodzaju polowania.Hissune wskazał gestem stojące obok niego, puste krzesło.- Zechcecie usiąść, panie? - spytał.- Przedstawiłem zebra­nym kilka propozycji, które powtórzę teraz, jeśli zechcesz wy­słuchać.Potem trzeba będzie podjąć decyzję, cóż więc posta­nowisz, panie? Czy mnie wysłuchasz?4Po raz kolejny na morzu, w powietrzu unosi się wywołana upałem mgiełka; gwałtowny, wiejący od Suvraelu wiatr i szyb­ki prąd z południowego zachodu niosą statki ku ziemiom półno­cy.Inne, gwałtowne prądy szaleją w duszy Valentine'a.Nadal pamięta słowa, które z okazji uczty wypowiedział Najwyższy Rzecznik Hornkast, tak jakby wypowiedziane zostały wczoraj, a nie - jak mu się czasami wydaje - dziesięć tysięcy lat temu.Koronal jest wcieleniem Majipooru.Koronal to Majipoor wcielony.Jest światem, a świat jest nim.Oczywiście.Oczywiście.Podczas nieustannych podróży po świecie: z Góry Zamko­wej do Labiryntu, z Labiryntu na Wyspę, z Wyspy do Piliploku, potem do Piurifayne i Bellatule, z Bellatule na Suvrael, a teraz z Suvraelu znów na Wyspę, dusza Valentine'a jeszcze szerzej otworzyła się na cierpienia Majipooru, umysł z większą jasno­ścią zaczął odbierać jego ból, niepewność, szaleństwo, przeraże­nie, rozdzierające tę niegdyś najspokojniejszą i najszczęśliw­szą z planet.Dzień i noc zalewały go emanacje dwudziestu miliardów cierpiących dusz.Przyjmował je z radością, przyswajał chętnie to, co przekazywał mu Majipoor, chętnie szukał sposo­bu, by ulżyć mu w jego bólu.Napięcie zaczynało go jednak mę­czyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl