[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyglądał się jej długo, myśląc, jak przyjęła tragiczną wiadomość.Drugie naciśnięcie nie przyniosło nowego obrazu, to była jedyna fotografia, jaką miał Maks.Odłożył ramkę i podszedł do okna.Ocean toczył fale ku murom stacji, bryzgał pianą, bez pośpiechu, ziarno po ziarnie wymywał piasek z betonowych ścian.Prześwietlony błękit nieba i ciemniejszy morza stykały się na horyzoncie.Wydawało mu się, że zrozumiał, dlaczego dziewczyna z fotografii miała niebieskie oczy.Maks chyba często stał przy tym oknie.Na biurku, pod ekranem, leżał plik papierów i teczek.Przejrzał je pobieżnie.Wykresy produkcji, wydajność maszyn, długie skrawki obliczeń mózgu elektronowego dotyczyły remontu nieczynnych kondygnacji.Było tego sporo - Maks nie próżnował.Pomyślał, że i on będzie musiał się tym zająć, aby wypełnić kilkadziesiąt dni pobytu na stacji.W podręcznej bibliotece przejrzał tytuły mikrofilmów.Znalazł wiele pozycji dotyczących astronautyki, reportaże z lotów kosmicznych, powieści i poezje z tego zakresu.Maks starał się kiedyś o przyjęcie do szkoły pilotów rakietowych, lecz z powodu drobnej wady serca kandydaturę jego odrzucono.Pozostały zainteresowania, wycieczki turystyczne do miast księżycowych.Zresztą Maks był dobrym ichtiologiem i znał dokładnie zawód, który dał mu rekompensatę za niedostępne stery w kabinie astronawigatora.- No tak - powiedział Tedd, zawiedziony przeglądem, po którym zresztą niewiele się spodziewał - należy zająć się czymś konkretnym.Przez chwilę wahał się patrząc na notatki.Zabrał je jednak.Część hal produkcyjnych nie była czynna, podniesione osłony ukazały znieruchomiałe taśmy transporterów, tryby i łożyska.Roboty dokonywały napraw w myśl instrukcji komisji kontrolnej, wymieniały zużyte części i smary.Podszedł do jednego z urządzeń, przy którym wymieniano wał prowadzący.Robot zdejmował właśnie olbrzymią stalową część z uchwytów dźwigu.Tedd pochylił się nad rozmontowanym wnętrzem maszyny.Bezpiecznik automatu wstrzymał opuszczające się ramię z wielotonowym ciężarem.Robot czekał, aż Tedd dokona oględzin i cofnie głowę.Była to krajarka.Rzędy noży rozmaitego typu i wielkości ciągnęły się sekcjami na przestrzeni kilku metrów.Jedne patroszyły surowiec, inne oddzielały łby i ogony.Odpady wpadały do wnętrza kanału, którym tłoczono je do poziomów podwodnych, zamieszkanych przez drapieżne gatunki ryb.Tedd przyglądał się urządzeniu.Jak wszystko w stacji, również i ta maszyna daleka była od wymogów współczesnej techniki.Wzruszył ramionami i poszedł dalej.Robot powrócił do pracy.- Uruchamianie poziomów nie ma sensu - mruczał Tedd.Przecież to wielka graciarnia.Powinni zrobić muzeum, postawić automat dla oprowadzania wycieczek, a nie trzymać człowieka.Z niechęcią usiadł za pulpitem kierowniczym i zaczął przeglądać dokumentację.Z początku sądził, że nieprędko rozezna się w materiale opracowanym przez innego człowieka, jednak po chwili uprzedzenie ustąpiło.Chaos w papierach był pozorny: tworzyły zwartą całość, uporządkowaną systematycznie i ułatwiającą szybkie zorientowanie się nawet w bardziej skomplikowanych przypadkach.Maks przede wszystkim nie chciał dopuścić do dalszych awarii.Przez długi okres czasu przeprowadzał remonty zabezpieczające czynnych jeszcze pięter, walczył o niechętnie przydzielane materiały i aparaturę.Wysyłane pod wodę automaty wymieniały zużyte segmenty kanałów, łatały dziury, uzupełniały skomplikowaną sieć przewodów elektrycznych.Sytuacja została opanowana i z tej strony nie należało oczekiwać niespodzianek.Zaprogramowany dla centralnego mózgu stacji plan przeglądów technicznych zapewniał stałą konserwację tych urządzeń.Na wszystkich czynnych poziomach działały gniazda kamer telewizyjnych, zainstalowane w węzłowych punktach.Tedd włączył wizję czwartej kondygnacji.Z ekranu wyłoniły się mgliste kontury, które przybierając na ostrości ukazały wyraźnie wnętrze podwodnej sali, podziurawionej prześwitami i wylotami korytarzy.Była to raczej pieczara.Wymyte pracą morza ściany, pełne wnęk i szczelin, zatraciły surowy charakter budowli.Wśród falujących kolonii wodorostów żerowały stada ryb.W suficie pieczary dostrzegł gładki, lejowaty otwór szybu i skrzynię megafonu.Dobrane w odpowiedni dla danego gatunku test dźwięki zwabiały do sali ryby, skąd zostawały one wessane potężnym prądem wodnym przez kanał wiodący do hal produkcyjnych.Teraz było tu spokojnie.Eksploatacja miała się rozpocząć za kilka miesięcy.Wygasił ekran.Następna teczka zawierała obliczenia i plany dotyczące uruchomienia pierwszego z nieczynnych poziomów.Wziął ją i poszedł do swojego pokoju.Następny dzień spędził na studiowaniu zawartości teczki.Gdy zmęczony odsunął od siebie papiery, była już noc.Szczegółowy przegląd przyniósł jednak zupełnie nieoczekiwany rezultat: poziom 103 był wyremontowany i gotowy do eksploatacji.Nawet testy przekazał już Maks mózgowi centralnemu stacji.W teczce znalazł ich odpisy - trzy perforowane plastykowe tabliczki zawierające całą technologię czterogodzinnego procesu produkcji.Spojrzał na fotografię.Przyniósł ją jeszcze w południe z tamtego pustego pokoju.Trójwymiarowa twarz dziewczyny uśmiechnęła się 2 metalowej ramki.Przyszło mu na myśl, że przyjemnie byłoby z nią porozmawiać, złożyć telewizytę, może nawiązać znajomość.Nie znał jednak ani jej nazwiska, ani numeru, a ustalenie tych danych zajęłoby sporo czasu.Na samotnych placówkach pracownicy często rozmawiają z mózgami elektronowymi.Często, znacznie częściej, aniżeli uwidoczniają to statystyki Instytutu, zwierzają się im ze spraw jak najbardziej intymnych, które wymazują z kryształów pamięci w chwili odjazdu.Można było spróbować.Schował fotografię do kieszeni i wyszedł.Hala produkcyjna była już uporządkowana, roboty stały na stanowiskach przy osłonach maszyn.Usiadł za pulpitem i wywołał centralny mózg elektronowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]