[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bardzo wątpię - powiedział.Idąc ku nim po zielonej, porcelanowej kostce, myślał o tym, jakie zmiany mogły tu zajść pod jego nieobecność.Czyżby Diwis ogłosił się Koronalem? Czyżby przyjaciele przybyli tu z ra­dą, by uciekał, póki ma jeszcze szansę? Nie, nie, uśmiechają się przecież, podbiegają do niego, obejmują go radośnie.- Jakie macie nowiny? - spytał.- Lord Valentine żyje! - krzyknął Stasilane.- Dzięki niech będą Bogini.Gdzie jest teraz?- Na Suvraelu - odpowiedział Mirigant.- Przebywa jako gość w Pałacu Barjazidów.Tak twierdzi Król Snów, a dziś wła­śnie otrzymaliśmy potwierdzenie od samego Koronala.- Na Suvraelu - powtórzył zdumiony Hissune, jakby wła­śnie powiedziano mu, że Valentine odkrył zupełnie nieznany kontynent pośrodku Wielkiego Morza lub zgoła przeniósł się na jakiś inny świat.- Dlaczego właśnie Suyrael? I jak się tam dostał?- Wprost z Piurifayne trafił do Bellatule - odparł Stasilane.- Nieprzewidywalne zachowanie smoków uniemożliwiło mu po­dróż na północ, a - jak zapewne wiesz - Piliplok zbuntował się.Mieszkańcy Bellatule pomogli mu więc dotrzeć na południe.Skorzystał z okazji i zawarł sojusz z Barjazidami, którzy mają użyć swych mocy, by przywrócić ład na świecie.- Śmiałe posunięcie.- Oczywiście.Wkrótce ma wyruszyć na Wyspę, by spotkać się z Panią.- A potem? - spytał Hissune.- Nic nie zostało jeszcze postanowione - odparł Stasilane, patrząc mu w oczy.- Nie wiadomo, co przyniosą najbliższe mie­siące.- Ja wiem - stwierdził Hissune.- Gdzie Diwis?- Wybrał się na polowanie - powiedział Elzandir.- Do la­sów Frangiorn.- Przecież to miejsce jego rodzinie przynosi pecha! Czyż nie tam właśnie zginął jego ojciec, Lord Voriax?- Tak, właśnie tam - przytaknął Stasilane.- Mam nadzieję, że Diwis będzie ostrożniejszy.Czeka go wiele pracy.Dziwię się, że go tu nie ma, przecież powinien wie­dzieć, że dziś właśnie wracam z Labiryntu.- Hissune zwrócił się do Alsimira.- Znajdź proszę lorda Diwisa, powiedz mu, że zebranie Rady Regencyjnej musi odbyć się natychmiast i że go oczekuję.Panowie - zwrócił się do reszty zgromadzonych - wi­nien jestem poważnego niedopatrzenia, powodem jest radość, że znów was spotkałem.Pozwoliłem bowiem, by towarzysząca mi pani pozostała nie przedstawiona.Postąpiłem niewłaściwie.Oto lady Elsinome, moja matka, która po raz pierwszy w życiu ma okazję podziwiać świat leżący poza Labiryntem.- Moi panowie - powiedziała Elsinome, czerwieniąc się.Lecz niczym oprócz rumieńca nie zdradzając zmieszania czy za­wstydzenia.- Oto lord Stasilane.książę Mirigant.diuk Elzandir z Chorg.Każdy z nich pozdrowił ją ze szczerym szacunkiem, niemal tak, jakby była samą Panią.Przyjęła ich pozdrowienia dostoj­nie i godnie; obserwując to Hissune drżał z niewyobrażalnej radości.- Odprowadźcie mą matkę - powiedział - do pawilonu La­dy Thiin, oddajcie jej apartament godny wysokiej kapłanki Wy­spy.Za godzinę dołączę do was w sali rady.- Lord Diwis nie zdąży do tej pory wrócić z polowania - oznajmił obojętnie Mirigant.Hissune skinął głową.- Oczywiście, doskonale zdaję sobie z tego sprawę.Nie jest jednak moją winą to, że Diwis akurat dziś wybrał się na polo­wanie, a tyle musimy zrobić i tyle spraw przedyskutować, iż uważam, że powinniśmy spotkać się przed jego powrotem.Lor­dzie Stasilanie, czy zgadzasz się ze mną?- Oczywiście.- A więc dwaj z trzech regentów są tego samego zdania.To wystarczy, by rozpocząć posiedzenie.Panowie, do zobaczenia w sali rady za godzinę.Gdy w pięćdziesiąt minut później Hissune pojawił się od­świeżony i przebrany, wszyscy już na niego czekali.Zajął miej­sce u szczytu stołu, obok Stasilane'a, rozejrzał się po zebranych i powiedział:- Rozmawiałem z Hornkastem i na własne oczy widziałem Pontifexa Tyeverasa.Obecni poruszyli się niespokojnie.Napięcie wyraźnie wzro­sło.- Pontifex nadal żyje - kontynuował Hissune - lecz nie jest to takie życie, jak my je pojmujemy.Nie mówi już, nie wydaje nawet tych skrzeczących i wyjących dźwięków, z których skła­dał się ostatnio jego język.Przebywa w innym, bardzo dalekim królestwie i, jak sądzę, jest to królestwo leżące tuż przy Mo­ście Pożegnań.- Czy prędko umrze? - spytał Nimian z Dundilmir.- Och, nie, nieprędko - odparł Hissune.- Mają tam te cza­rodziejskie urządzenia, którymi mogą przez lata powstrzymy­wać go jeszcze przed przekroczeniem Mostu.Lecz moim zdaniem nie możemy na to czekać.- Tę decyzję musi podjąć Lord Valentine - oświadczył diuk Halanx.Hissune skinął głową.- Oczywiście.Przejdę do tego za chwilę.- Wstał i podszedł do mapy Majipooru.Dłonią pokrył serce Zimroelu.- Podczas podróży odbierałem zwykłą pocztę.Wiem, że Piurivar Faraataa, kimkolwiek jest, wypowiedział nam wojnę.Wiem także, że Zmiennokształtni ślą ku Zimroelowi nie tylko zarazy roślin, lecz także stada zmodyfikowanych zwierząt, szerzących zamiesza­nie i niepokój.Świadom jestem głodu w dystrykcie Khyntor, deklaracji niezależności Pidruid, rozruchów w Ni-moya.Nie wiem, co się dzieje na zachód od Dulorn, i chyba nikt po tej stronie Rozpadliny tego nie wie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl