[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy niewolnica ocknęła się z omdlenia, a ujrzawszy rybyspalone na węgiel, wyrzekła przysłowie: Zaledwie wyruszył w bój, już złamał dziryt swój.Gdy niewolnica czyniła sobie wyrzuty, stanął wtem nad nią wezyr i rzekł: Zanieś rybysułtanowi, Wtedy niewolnica rozpłakała się i opowiedziała wezyrowi o tym, co się jejprzydarzyło.Wezyr zdziwił się i rzekł: To nic innego, tylko jakaś cudowna sprawa. Potemposłał po rybaka, a gdy go przyprowadzono, wezyr rzekł: Rybaku, musisz nam przynieśćtakie same cztery ryby jak poprzednio. Udał się więc rybak nad ów staw, zarzucił sieć, a gdyją wyciągnął, ujrzał w niej cztery ryby.Zabrał je i zaniósł wezyrowi, a ten udał się z nimi doniewolnicy i rzekł jej: Wstań i usmaż ryby przy mnie, bym mógł ujrzeć, jak wygląda cała tasprawa. Niewolnica wstała, oporządziła ryby i ułożyła je na patelni, którą trzymała na ogniu.I nie upłynęła jeszcze chwila, gdy oto rozwarła się nagle ściana i pojawiła się dziewczyna,odziana w swe szaty, z różdżką w ręku.Dotknęła nią patelni i rzekła: O rybo, rybo, czydochowujesz ty starej przysięgi? A wszystkie ryby uniosły głowy i wygłosiły te wiersze:Jeżeli wrócisz powrócimy, gdyś wierna ryba wierną będzie.Lecz jeślibyś się nas wyrzekła wolneśmy, nic nam po przysiędze.Gdy ryby powiedziały te słowa, dziewczyna różdżką wywróciła patelnię i cofnęła się tam,skąd przyszła, a ściana zawarła się za nią.Wtedy wezyr powstał i rzekł: Sprawy tej niemożna zataić przed królem , po czym udał się do władcy i powiadomił go o tym, coprzydarzyło się w jego obecności.Król rzekł na to: Muszę ujrzeć to na własne oczy. Posłałpo rybaka i nakazał mu, by przyniósł cztery ryby, takie same jak poprzednio, dając mu na totrzy dni czasu.Rybak powędrował nad staw i zaraz przyniósł królowi ryby, a władca polecił,by wypłacono rybakowi za to czterysta denarów.Potem król zwrócił się do wezyra: Przyrządzisz te ryby tutaj, w mojej obecności. A wezyr odrzekł: Słyszę i jestemposłuszny , po czym przyniósł patelnię i ułożył na niej oczyszczone ryby.A skoro tylko jeprzewrócił, rozstąpiła się nagle ściana i wyszedł z niej czarny niewolnik, wielki jak bykspośród byków lub jak człowiek z ludu Ad.W ręku miał gałąz zielonego drzewa i wyrzekł25donośnym, a nieprzyjemnym głosem: O rybo, rybo, czy dochowujesz starych przysiąg? Aryba uniosła głowę z patelni i rzekła: Tak, tak , po czym wszystkie ryby wypowiedziały tenwiersz:Jeżeli wrócisz powrócimy, gdyś wierny ryba wierną będzie.Lecz jeśli wyrzec się nas pragniesz wolneśmy, nic nam po przysiędze.Wtedy niewolnik podszedł do patelni i wywrócił ją gałęzią, a ryby stały się podobne doczarnego węgla.Potem niewolnik wrócił tam, skąd przyszedł.A gdy zniknął im z oczu, królrzekł: O tej sprawie nie wolno milczeć, bo z tymi rybami wiąże się na pewno coś bardzodziwnego. I rozkazał, by stawił się przed nim rybak.Skoro tylko rybak przyszedł, królzapytał go: Skąd pochodzą te ryby? Ze stawu leżącego pomiędzy czterema górami odparł rybak za górą wznoszącą się za tym miastem. O ile dni drogi jest on oddalony? spytał król.Rybak odrzekł: O panie nasz i władco, odległość ta wynosi pół godziny drogi.Zdumiał się król i nakazał, by zaraz wojsko wyruszyło z rybakiem.A rybak począł przeklinaćifrita.Jechali tak długo, aż wspięli się na górę, a potem zeszli z niej w rozległą dolinę, którejnikt z nich w życiu nigdy nie oglądał.I zdziwienie ogarnęło króla i całe wojsko na widokstawu, który ukazał się ich oczom pomiędzy czterema górami, jak i na widok ryb w czterechkolorach: czerwonym, białym, żółtym i niebieskim.Król zdumiony zwrócił się do rycerzy iwszystkich tych, którzy mu towarzyszyli: Czy ktoś z was widział staw w tym miejscu? Nie odrzekli wszyscy.I rzekł król: Na Allacha, nie powrócę do miasta i nie zasiądę namoim królewskim tronie, dopóki nie zgłębię prawdy o tym stawie i jego rybach. Następnienakazał swym ludziom, by rozłożyli obóz wokół tych wzgórz.Gdy to uczynili, król przywołał wezyra, który był uczony, światły, rozumny i obeznany zesprawami.Gdy wezyr stanął przed królem, ów rzekł: Chcę uczynić pewną rzecz i pragnępowiadomić cię o moim zamierzeniu.Otóż postanowiłem wyruszyć tej nocy samotnie, byodkryć tajemnicę tego stawu i tych ryb, które w nim się znajdują.Ty usiądziesz przy wejściudo mego namiotu i wszystkim emirom, wezyrom i szambelanom będziesz mówił, że sułtanczuje się niezdrów i zakazał kogokolwiek do siebie dopuszczać.A w moje zamiary nikogonie wtajemniczaj. Wezyr nie mógł się temu sprzeciwić, a król przebrał się, przypasał miecz,wyszedł potajemnie i wędrował przez resztę nocy aż do rana.I nie przestawał iść, aż zacząłdokuczać mu upał.Wtedy król odpoczął trochę, a potem znowu wędrował do schyłku dnia iprzez całą następną noc.A wtem z oddali ukazało mu się coś czarnego.I rzekł do siebie: Być może, znajdę tam kogoś, kto by mi wyjaśnił sprawę stawu i jego ryb. A skoroprzybliżył się do tego czegoś, ujrzał, że jest to zamek zbudowany z czarnego kamienia, okutyżelazem.Jedno skrzydło zamkowej bramy było uchylone, a drugie przymknięte.Król ucieszyłsię tym, stanął pod bramą i zastukał w nią delikatnie, a gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi,zastukał po raz drugi i trzeci, ale wciąż nie otrzymywał żadnej odpowiedzi.Zakołatał więc poraz czwarty, donośnie, lecz i tym razem nikt się nie odezwał.Wtedy rzekł: Zamek ten jestbez wątpienia opustoszały. Nabrał odwagi, wszedł przez bramę do zamkowej sieni i zawołał: O mieszkańcy tego zamku, jestem obcym wędrowcem, przechodzącym tędy drogą.Czy niemacie jakiegoś pożywienia? Powtórzył te słowa drugi i trzeci raz, a nie otrzymawszyodpowiedzi, dodał odwagi sercu i natchnął swego ducha męstwem, i z sieni wstąpił downętrza pałacu.Ale nie spotkał tam nikogo, choć zamek był urządzony.Pośrodku znajdowałasię fontanna, której wodę jak perły i drogie kamienie wyrzucały z pysków cztery lwy zczerwonego złota.Wokół nich latały ptaki, nie mogąc wydostać się z zamku, bo otaczała gosiatka, która nie pozwalała im odlecieć.Wszystko to zdziwiło i zarazem zasmuciło króla, jakoże nie znalazł w zamku nikogo, kto mógłby mu coś powiedzieć o tamtym stawie, jego rybach,górach i o tym pałacu.Usiadł więc w drzwiach i zadumał się, gdy nagle usłyszał jakiś jękdobywający się ze zbolałego serca i posłyszał zawodzenie tej oto pieśni:26Ledwo skryła się zgryzota, już gniew w moim sercu gości.A sen dawny moich oczu ustępuje bezsenności.Gniew, co rośnie we mnie co dzień, przywołuję niestrudzenie.O mój smutku, kiedy z duszy los łaskawszy cię wyżenie!Nie porzucaj serca między niepewnością a strapieniem.Gdy król posłyszał te jęki, zerwał się i podążył w kierunku głosu.Zobaczył jakąś zasłonęzawieszoną na drzwiach komnaty.Podniósł ją i dojrzał młodzieńca, który siedział na łożuwznoszącym się na łokieć od ziemi.A był to urodziwy młodzian, smukłej postaci, bogatoodzian, jasnego czoła i czystej mowy i o różanych licach zdrowych.Na jednym policzku miałznamię jak plamka ambry.A poeta tak o tym opowiada:Smukły jest, a czarne włosy, czoło jasne i wysokiePozwalają śmiertelnikom blaskiem cieszyć się i mrokiem.Nie cieszyłeś swoich oczu piękniejszym widokiemPośród rzeczy, któreś w życiu oglądać był w stanie,Nizli owo oliwkowe na licu znamię,Na różanym jego licu pod czarnym okiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]