[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież i tak fakt, że dowie się wszystkiego,niczego nie zmieni.Nigdy nie mogła i nadal nie może powstrzymać go odpopełniania błędów.Prawdopodobnie najlepiej byłoby przyjąć tę jego głupawąhistoryjkę i wrócić do Leadville udając uległą żonę.Przynajmniej nie będzie sięczuła taka samotna.Odzyska Jewel i Wu.Będzie mogła wrócić do swoichinteresów.W Leadville powinna znaleźć spokój.Przeprowadzka może teżdobrze zrobić dzieciom.Przepych Denver miał zły wpływ na ich charaktery.Ostatnio Chance prawie się z nią nie kochał.Może Jewel będziewiedziała, jak temu zaradzić.Chance musiał tak strasznie przeżywać wyborcząporażkę.Znów zrobiło się jej smutno.Nie przestaje się kochać męża tylko dlatego, że robi coś głupiego,powiedziała sobie z westchnieniem.Nie przestaje się go kochać nawet wtedy,gdy ryzykuje twoim poczuciem bezpieczeństwa, pomyślała bez przekonania.Poprostu, mówi się, że grał i przegrał.Przecież zawsze wiedziałam, że jesthazardzistą.Fancy podeszła do okna najwspanialszego domu w Denver.Bądźrozważna, powiedziała głośno.Myśl.Przecież wszystko mu się dotąd udawało.Trzej ogrodnicy pieczołowicie przycinali wielki trawnik.Zupełnie naglestanęło jej przed oczami Beau Rivage.Poczuła, że za chwilę upadnie.Och Chance, dlaczego nie możesz być tym, kogo potrzebuję?Przeklinając pod nosem tragarze znosili po długich frontowych schodachostatnią zbroję.Fancy zacisnęła dłonie na kamiennej balustradce i bezwiednie spojrzała nabielejące kostki palców.Serce podchodziło jej do gardła.To wszystko nie madla mnie najmniejszego znaczenia, powiedziała sobie surowo.Mogę równiedobrze żyć bez tego cholernego Denver, bez plotek i oszczerstw.Głupie żonyStrona nr 172tutejszych bogaczy mogą kazać się wypchać.Z Leadville wiążą mnie słodszewspomnienia i lepsi przyjaciele.Dzięki Bogu Chance nie pokazał się dziś w domu, Jedyną rzeczą gorsząod pakowania się samotnie, byłoby robienie tego razem.Przypomniał się jejpierwszy dzień, jaki spędziła w tym niezwykłym domu i przez chwilę walczyłaze łzami, które napłynęły jej do oczu.Na dole rozległ się głuchy łoskot i trzaskpękającego drewna.Dwaj mężczyźni upuścili właśnie jej delikatne, sandałowebiurko.– Ostrożnie, tam! – krzyknęła, ale tragarze nie usłyszeli albo nie zwrócilina nią uwagi.Nie pozwolę, żeby utrata tego domu miała dla mnie jakieś znaczenie,wróciła do swoich myśli.Z ulgą uwolnię się od zgrai służących, odobowiązkowych rozrywek i tutejszych plotek.Zdławiła szloch i wyjęła zrękawa koronkową chusteczkę.To również moja wina.Tak samo, jak Chance’a.Nigdy niepotrzebowałam paryskich sukien i rosyjskich soboli.Ani perskich dywanów.Ani atłasowej bielizny.No, może bielizny tak, bo Chance tak za nią przepadał.Zdecydowanym ruchem otarła oczy i jeszcze raz spojrzała na ogród.Takstrasznie będę za wami tęsknić, powiedziała różom, peoniom, liliom i dereniom.Chyba nic nie przypominało mi o Beau Rivage bardziej niż wy.Podeszła dogęstwiny kwiatów.Pochyliła się nad czerwoną różą, ale nagle zmieniła zdanie.Uważnie wybrała wielki, żółty kwiat i przez chwilę chłonęła jego mocnyzapach.Przycisnęła do warg jedwabisty chłód płatków, składając na nich tęsknypocałunek.Żółte róże symbolizowały rozstanie.Strona nr 173KSIĘGA XPRZYPOMNIJ SOBIEWIATRLeadvilleCzłowiek, który ma utonąć, utonie na pustyni.BANDANA McBAINStrona nr 175102.P rzeznaczenie przywiodło Fancy, Chance’a i dziecido Leadville.Ludzie zastanawiali się, co kazało Chance’owi wrócić do starychprzyzwyczajeń.Czy do hazardu zmuszały go długi? A może to właśnie hazardbył przyczyną wielkiego zadłużenia? Czyżby Fancy była dla niego za dobra?Czy może wprost przeciwnie? Wścibscy i złośliwi mieszkańcy Leadvillecieszyli się, że dawna Złota Para przestała już błyszczeć.Mimo to Fancy cieszyła się z powrotu.Życie w Denver było chwilamiirytujące.Teraz, gdy wrócili do domu, Chance znów stanie się taki jak zadawnych dobrych czasów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]