[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muszę przyznać, że niewiele straciłeś.Nie było w niej ikry.W łóż­ku była jak lalka.- Zamknij się, do cholery! - Hiliman poderwał się na równe nogi.Widać było, że bardzo cierpi.Z wściekłością po­patrzył na Poseya.- Dość tego! Nie zamierzam słuchać.- Proszę usiąść, panie Hiliman - rozkazał Posey.- Chyba że chce pan trafić do więzienia za utrudnianie śledztwa.- Idź do diabła - odparł drżącym głosem Hiliman.- Wolę już posiedzieć w więzieniu.I ruszył w kierunku drzwi.Stojący w przejściu policjant spojrzał na Poseya, ale ten pokręcił głową.- Może jednak masz odrobinę odwagi - powiedział Bled­soe spokojnie.- Może nie powinniśmy cię zbyt pochopnie skreślać?- Możemy skreślić cały ten niesmaczny eksperyment - Emma poderwała się bardzo szybko jak na kobietę tak po­tężnej postury.- Chodźmy, Fleur.Wychodzimy!Fleur wstała.Zanim jednak zdążyła wyjść, Posey powie­dział:- Może zechce pani.Emma szybko odwróciła się do niego.Była wściekła.- Uważaj, Posey.Radzę ci zastanowić się nad tym, co ro­bisz - powiedziała i ruszyła za Fleur.Bledsoe zawołał za nimi:- Emmie nie brakuje odwagi ani siły.Stawiam na Emmę.Doprowadziłem ją do szału, mówiąc, że Marigold Rembrandt jest tylko nieudaną kopią panny Marple.Jeśli cho­dzi o Fleur, to nie była zadowolona z tego, że przeleciałem jej córeczkę.Mocny głos krytyka odbijał się od ścian.Annie zadrżała.Nigdy jeszcze nie widziała tak silnych emocji, tyle zła.- Jaime była wielka jak kobyła, ale cholernie jej się to podobało.Drzwi się zamknęły.Emma i Fleur wyszły.Bledsoe zaci­snął pobladłe z bólu usta.Nagle drzwi otworzyły się i poli­cjant wepchnął do środka Dereka.- Był w barze.Stawiał opór.Aresztowałem go za pijań­stwo i agresywne zachowanie.Derek chwiał się na nogach.Natalie poderwała się z krzesła.- Derek, dobrze się czujesz?Było oczywiste, że chłopak czuje się fatalnie.Oczy miał szkliste, a twarz wypraną z wszelkiego wyrazu.Bledsoe pomachał ręką, ostentacyjnie witając pasier­ba.- Oto radość i chluba tej dziwki, ukochany chłopczyk mamusi, syneczek Pameli.Annie nie chciała tego słuchać.Wiedziała, ile cierpienia powoduje Bledsoe swoimi okrutnymi słowami.Widać było, że krytyk jest z siebie zadowolony i doskonale się bawi.Natalie złapała Dereka za ramię, ale chłopak ją ode­pchnął i wyrwał się policjantowi.- Sam sobie poradzę - powiedział, starając się zachować twarz.Niepewnym krokiem ruszył w stronę podium, nie spusz­czając oka z Bledsoe'a.- Przysiągłem, że cię zabiję, Neil.Przysiągłem to sobie w dniu śmierci matki - usta mu drżały, a po nie ogolonych policzkach spływały łzy.- Zabiłeś ją! Wiem, że tak było.Przysiągłem, że mi za to zapłacisz, i tak będzie!Sięgnął pod kurtkę i wyciągnął błyszczący pistolet.Bled­soe był zaskoczony.Policjant rzucił się na Dereka i przewró­cił go.Zrobił to tak gwałtownie, że chłopak pojechał na brzuchu po podłodze i uderzył głową w krzesło.Pistolet upadł z łoskotem.Przez moment panowała zupełna cisza.Pierwsza wstała Margo Wright.- Uważam, że mogę sobie darować tę nieudaną komedię - powiedziała.- Komedię - powtórzył za nią Posey.- To wszystko rze­czywiście było komedią, ponieważ morderstwa nie miały nic wspólnego z Neilem Bledsoe.Jeśli Poseyowi chodziło o to, żeby wszystkimi wstrząsnąć, to osiągnął swój cel.Zapadła absolutna cisza.Nawet Neil Bledsoe milczał.- Inteligenty detektyw robi się podejrzliwy, kiedy wszystkie tropy prowadzą pod jedne drzwi - powiedział Po­sey i przygładził jasne włosy.W wyobraźni słyszał pewnie szmer kamer telewizyjnych.- Wszystkie ofiary łączyło tyl­ko jedno.Saluter ciężko westchnął.Posey uśmiechnął się do niego.- Muszę podziękować obecnemu tu oficerowi za to, że nieświadomie skierował mnie na właściwą ścieżkę.Saulter ponurym wzrokiem wpatrywał się w podłogę.- John Border Stone i Kathryn Honeycutt - mówił dalej Posey - dopuścili się przestępstwa, w oczach mordercy nie­wybaczalnego: ośmielili się upodobnić do bohaterów z ksią­żek Agathy Christie! John Border Stone zarejestrował się jako James Bentley, mężczyzna mieszkający w wynajętym pokoju w “Pani McGinty nie żyje".Kathryn Honeycutt zaś miała czelność naśladować powszechnie lubianą Jane Mar­ple.To był wielki błąd.Dostali za to wyrok śmierci.Max wstał.Wyglądał bardzo groźnie.- Zaczekaj, Posey.To, co mówisz, jest niedorzeczne.- Nie jest niedorzeczne, panie Darling.- Posey zeskoczył z podestu i podszedł do pierwszego rzędu krzeseł.Wskazał palcem na lady Gwendolyn.- Kto jest uznanym autorytetem w dziedzinie twórczości Agathy Christie? Kto wściekł się na Bledsoe'a, kiedy ten ogłosił, że chce opublikować oszczerczą biografię tej pisarki? Czyja peleryna była unurzana we krwi młodego człowieka, który mógłby przeżyć jeszcze wiele lat? Kto napisał niedawno książkę, w której fajerwerkami odciąga się uwagę od poważniejszych wyda­rzeń, a człowiek zostaje zabity niewielkim pistoletem?Zaniepokojona Annie spojrzała na Henny.Ta pokiwała tylko głową.- Kto - Posey zrobił dramatyczną przerwę - groził wczo­raj panu Bledsoe? Kto podszedł do niego i powiedział, że je­go dni są policzone?- Nie.Nic podobnego.- Słowa te zabrzmiały bardzo męż­nie.Starsza pani podniosła się z krzesła.Sięgała prokurato­rowi do piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl