[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dave jest najmłodszym w historii człowiekiem wybranym w stanie Maine do Rady Miejskiej, a gdy ukończył dwadzieścia pięć lat, został przewodniczącym tej rady.Jest polihistorem, człowiekiem, który zasadniczo zna się po trosze na wszystkim.Przedstawiłem mu przez telefon swój problem.W tydzień później pocztą nadeszła przesyłka w manilowej kopercie.Otwierałem ją z zamierającym sercem.Byłem pewien, że przysłał mi wszystkie informacje, jakich potrzebowałem, ale byłem też pewien, że nie przydadzą mi się na nic.Pismo mego brata jest absolutnie nie do odczytania.Ku swej radości w przesyłce znalazłem kasetę wideo.Kiedy wsunąłem ją do magnetowidu i uruchomiłem urządzenie, ujrzałem Dave'a siedzącego przy zawalonym papierami biurku.Za pomocą kilku matchboxów wyjaśnił mi wszystko, co chciałemwiedzieć, łącznie z tym cudownie złowieszczym hakiem spadania.Ponadto brat dodał, że mój protagonista musiałby użyć ciężkiego sprzętu drogowego, żeby pogrzebać cadillaca Dolana (w pierwotnej wersji uczynił to rękami), a następnie dokładnie mi wyjaśnił, jak bez kluczyków uruchamiać poszczególne ma-szyny, które lokalne Wydziały Dróg i Autostrad mają zwyczaj zostawiać na weekendy w miejscach, gdzie prowadzone są roboty drogowe.Była to szczególnie użyteczna informacja.tak naprawdę, to odrobinę zbyt użyteczna.Pozmieniałem więc szczegóły na tyle, że gdyby ktoś próbował w opisany przeze mnie sposób uruchomić którąś z tych maszyn, to i tak mu się to nie uda.I jeszcze jedna uwaga dotycząca tej historii.Gdy już ukończyłem jej pisanie, znielubiłem ją.Po prostu czułem do niej odrazę i dlatego nigdy nie ukazała się drukiem w czasopiśmie.Po prostu wrzuciłem ją do jednego z kartonowych pudeł oznaczonych hasłem “Stary, Zły Fajans", które trzymam w korytarzyku za moją pracownią.Kilka lat później Herb Yellin, szef wydawnictwa Lord John Press publikującego cudowne utwory w ograniczonym nakładzie, napisał do mnie list z pytaniem, czy nie zechciałbym wydać w stosunkowo niewielkiej liczbie egzemplarzy któregoś z opowiadań; najlepiej dotąd nie publikowane-go.Ponieważ uwielbiam jego książki, które są małe, starannie dopracowane i często w najwyższym stopniu ekscentryczne, udałem się do pomieszczenia, które określam mianem “Korytarza Losu", i zacząłem przetrząsać pudła w poszukiwaniu czegoś, co nadawałoby się do uratowania przed zagładą.Trafiłem na “Cadillac Dolana" i okazało się, że czas ponownie zrobił swoje.Opowiadanie czytało się znacznie lepiej, niż pamiętałem, a kiedy przesłałem je Herbowi, przyjął je z entuzjazmem.Później dokonałem kilku poprawek i utwór ukazał się w Lord John Press w maleńkim nakładzie pięciuset egzemplarzy.Po kolejnych przeróbkach zdecydowałem się włączyć go do niniejszego zbioru.Zmieniłem o nim zdanie do tego stopnia, że umieściłem go jako pierwszy utwór w tej książce.Nie bawiąc się w szczegółowe wyliczanie, powiem, że tekst ten stanowi oparte na archetypach opowiadanie z gatunku horror, z szalonym narratorem i wyliczeniami, jak dokonać na pustyni przedwczesnego pogrzebu.Lecz tak naprawdę utwór ten nie należy już do mnie; należy do Dave'a Kinga i Herba Yellina.Dzięki, chłopcy.UDRĘKA MAŁYCH DZIECI*Opowiadanie to napisałem w czasach, gdy tworzyłem większość utworów zamieszczonych w “Nocnej zmianie", i pierwotnie ukazało się drukiem na łamach Cavaliera, jak większość opowiadań ze zbioru z siedemdziesiątego ósmego roku.Nie znalazło się w tamtej książce z tego względu, że mój wydawca, Bili Thompson, uznał, iż książka robi się “nieporęczna".W taki właśnie sposób wydawcy często mówią autorowi, że należy nieco książkę skrócić, gdyż cena zanadto kłuje w oczy.Ja optowałem za usunięciem z “Nocnej zmiany" “Szarej materii".Bili za “Udręką małych dzieci".Ustąpiłem, lecz ostatnio przeczytałem uważnie jeszcze raz ten tekst i ostatecznie zdecydowałem się pomieścić go w niniejszym zbiorze.Darzę to opowiadanie dużą sympatią.Ma klimat i przypomina troszeczkę utwory Bradbury'ego z końca lat czterdziestych i początku pięćdziesiątych; sztańskiego Bradbury'ego, który lubował się w dzieciach-zabójcach, wiarołomnych i zdradliwych, w przedsiębiorcach pogrzebowych oraz opowiadaniach, które polubić mógł jedynie stróż cmentarny.Innymi słowy, “Udręka małych dzieci" stanowi okropny, chory żart nie mający żadnych odniesień do sytuacji społecznej.To właśnie w tej historii lubię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]