[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Gadanie, że dłużnik, wchodzi w zakres plotek.%7łe niewolno ujawnić, pasuje.A cholera wie, co on, ten Kubiak, robi oficjalnie.Może jest wice-ministrem finansów.? W wiceministrach u nas już nikt się nie połapie. Może skromniutkim skarbnikiem którejś partii.?  mruknęłam niepewnie, bow partiach w moim własnym kraju sama się już od dawna nie mogłam połapać.123  Może siedzi w NIK-u.?  podsunęła Martusia. W Agencji Rolnej.!  krzyknęłam w radosnym natchnieniu. A to wy prowadzicie to dochodzenie czy gliny?  zainteresował się Witek znie-nacka.Dzięki tym prostym słowom spłynęła na nas chwila opamiętania.Martusia prychnę-ła ze wstrętem.Dolałam piwa jej i sobie. Cholera  skomentowałam z irytacją. Jak to jednak wciąga, jakiś taki kretyń-ski upór umysłowy.Człowiek czegoś nie rozumie i za wszelką cenę pcha się, żeby do-konać odkrycia i pojąć.Stąd się pewnie brały wynalazki.A ja sobie wypraszam polity-kę, palcem nie tknę tych trupów, chociaż skąd tyle rejwachu ze Słodkim Kociem, a takmało z Lipczakiem-Trupskim, też nie do pojęcia. Sama wybrałaś trudniejszego trupa  wytknęła Martusia. Osobiście znajomy, więc pcha się natrętniej.Ale dosyć tego, zostawiamy ich wła-snemu losowi i wracamy do scenariusza.Materiału mamy tyle, że tylko brać i wybie-rać, wszelką politykę przerabiamy na kontakty prywatne, a do zbrodni pchnie bohate-rów wielka miłość, zazdrość i tym podobne niewinne doznania.No, trochę tam tychsłużbowych komplikacji im zostawimy, ale w porównaniu z czarowną rzeczywistością,to będzie samo niebo!Moją deklarację Martusia powitała najżywszą aprobatą.Witek trochę się skrzywił. Ja tam też w tych moczarach i grzęzawiskach nie gustuję, ale ciekawość mnie kor-ci.No nic, zobaczymy, co z tego wyniknie.Zlepnąć i głuchnąć w każdym razie nie za-mierzam.Pochwaliłyśmy tę decyzję.Konferencję udało nam się zakończyć w stanie umysło-wym, nie bardzo odbiegającym od normalnego.Póznym wieczorem zaś na nowo zdenerwowana Martusia zadzwoniła do mnie z do-mu z informacją, że właśnie dostała wezwanie do stawienia się w policji w charakterzeświadka.* * *Komunikat Witka przetrzymałam prawie bezboleśnie.Niewiele miał do gadania, ka-zali mu powtórzyć, że przywiózł klienta, opisać scenę wpychania go do domu z piwnicąpo drodze, uściślić, jak długo go zna i co o nim wie, podać nazwisko kumpla i właściwiena tym koniec.Zgodnie z pierwotnymi zamiarami o niczym więcej nie miał najmniej-szego pojęcia, więc nawet nie trwało to długo.Odpowiednią ilość czasu odczekałam cierpliwie, na co pozwoliło mi wyłącznie za-jęcie się pracą twórczą i usmażenie placków z nadzienia do kurczaka, bez kurczaka.Smażenie takich placków zawsze trwa okropnie długo, bo wymaga małego ognia.Nadużym ogniu byłoby szybciej, ale za to węgiel z patelni musiałabym od razu wyrzucaćdo śmieci.124 Następnie, bez zapowiedzi telefonicznej, przyszedł Bartek.Nie z miłości do mnie, topewne.Poprzedniego wieczoru był u Marty, kiedy przyniesiono jej to wezwanie, i umó-wili się, że po wizycie w komendzie ona przyjedzie do mnie, on też, i tu się spotkają.Byłprzekonany, że o tym wiem.W godzinę pózniej zaś Martusia, w okropnych nerwach, latała po moim całymmieszkaniu.Zważywszy, iż od okna do drzwi balkonowych miała przeszło trzynaściemetrów w linii prostej, jej emocje znalazły dla siebie miejsce. Ja tak nie mogę, siedzi facet i pisze ręcznie! Rozumiesz?! Ręcznie.!!! A drugi waliw maszynę do pisania, żeby chociaż elektryczną, a skąd! Taką, jak ta twoja najstarsza, ja-kiś zdezelowany remington czy mercedes.! Moja jest olivetti  zdołałam wtrącić cichutko. %7łeby coś sprawdzić, taki dzwoni, a tam telefon zajęty!!! O komputerach słyszeli,że dzieci w szkole mają, internet to dla nich senne marzenie!!! Jakim cudem oni mogącokolwiek zrobić.?!!! No to ci przecież mówiłam, że oprzyrządowanie zwyczajnej policji jest jeszczegorsze niż szpitalne  próbowałam ją ułagodzić. Gdzieś tam jacyś coś mają, karto-teki i zdjęcia. Kartoteki.!!! Mogą szukać w tych kartotekach, jak tu u ciebie szesnastej stronywydruku! Gdzie masz szesnastą stronę?! Gdzie?!!!  wrzasnęła nagle okropnie.Wzdrygnęłam się cała, bo rozmaitych szesnastych stron miałam u siebie bar-dzo dużo, ale ich miejsca pobytu istotnie trudno było określić.Krzyki Martusi nato-miast wcale mnie nie dziwiły, wiedziałam o poziomie wyposażenia komisariatów i ko-mend naszej policji, która tymi starymi remingtonami miała walczyć z przestępczością,uzbrojoną w najnowocześniejsze zdobycze cywilizacji.Czyste kpiny, śmiech pusty ogar-nia i trwoga.Nie sama technika jednakże tak Martusię zdenerwowała, tylko treść zeznań.Zdołałasię wreszcie trochę uspokoić, poniechała gimnastyki i usiadła na kanapie jak człowiek.Bartek troskliwie nalał jej piwa. Jeśli wczoraj nie rozumiałam nic, to dzisiaj rozumiem jeszcze mniej  powiedzia-ła ponuro. Wypytywali mnie o ten pożar jak szaleńcy, o włamanie do mnie i do te-lewizji.I skąd wiedziałam, że tam się pali, ale to było proste, od Pawełka.I co się tamdziało w hotelu, po co przyszłam i co wiem o Dominiku.I to już chyba dawno powin-ni wiedzieć, nie? Czy ten Czaruś kolekcjonuje sobie tajemnice służbowe? I nie miałampojęcia, czy coś mówić o tobie, bo w tych ich pytaniach ciebie wcale nie było i nic kom-pletnie o Kocim Ptaszku, więc mi się w końcu wyrwało, że Czaruś nas przesłuchiwał,a ich to wcale nie obeszło.A w dodatku zapomniałam, jak się ten Czaruś nazywa, noowszem, Cezary, ale co dalej? I ten pod coś tam.Grzecznie dali mi do zrozumienia, żechyba bredzę.125  Podinspektor Cezary Błoński  powiedziałam jeszcze bardziej ponuro niż ona. Może on jest, nie daj Boże, służby specjalne.? To co, to między nimi taki mur stoi? %7łelazna kurtyna? To może i rzeczywiście nie należało o nim mówić i oni musieli udawać, że ci niewierzą.Wygląda na to, że nie powiązali jednego z drugim? W ogóle niczego z niczym nie powiązali! To nie ma siły, ja też się muszę napić piwa. A ja się muszę z wami zgodzić, bo niby o wszystkim wiem, ale tak samo nic nie ro-zumiem  oznajmił milczący dotychczas Bartek i otworzył mi nową puszkę. Gliny,to nie jest dla mnie ciało obce, czasem się z nimi człowiek styka.Wyposażenie wyposa-żeniem, niemożliwe jest, żeby tak idiotycznie działali.Oni wcale nie są tacy głupi, wie-dzą na ogół cholernie dużo i skojarzenia miewają prawidłowe.Całe szczęście, że niemusicie opierać się na faktach i możecie pisać, co wam się spodoba.Te ostatnie słowa zabrzmiały tak pocieszająco, że od razu doznałam ukojenia, a Mar-tusia ożywiła się, można powiedzieć, normalnie, wręcz optymistycznie.Rzeczywiście,bez względu na rozwój głupiego dochodzenia, nasz scenariusz mógł rozkwitać dowol-nie i widać już było, że jakiekolwiek androny byśmy napisały, życie i tak je przerośnie.Niemniej jednak mgliste podejrzenia już się w moim wnętrzu zalęgły i nie chciałymnie zostawić w spokoju. Zaraz, czekajcie  powiedziałam stanowczo, przerywając Martusi i Bartkowiustalanie kwestii wnętrz do wielokrotnego wykorzystania. Będę nachalna i bezczel-na i do niego zadzwonię. Do kogo?  spytali równocześnie. Do Czarusia.Zostawił ten swój prywatny numer, żeby dzwonić jakby co.Wymyślmy jakieś jakby co, bo głupio pytać wprost, co tu chachmęcą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl