[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz jeśliby pewnego dnia  i już nie jako plebejski wyjątek, ale jako asceza uczone-go, powierzona niezniszczalnemu świadectwu pisma sztuka ośmieszenia stała się moż-liwa do przyjęcia i jawiła jako szlachetna, wolna i już nie czysto mechaniczna, jeślibypewnego dnia ktoś mógł powiedzieć (i zostać wysłuchanym): śmieję się z Wcielenia.Wówczas nie mielibyśmy oręża, by powstrzymać to bluznierstwo, gdyż skupiłoby wokółsiebie ciemne siły materii cielesnej, te, które potwierdzają się w pierdzeniu i czkawce,a czkawka i pierdzenie rościłyby sobie prawo, jakie ma duch jeno, tchnąć, kędy zechcą! Likurg kazał wznieść śmiechowi posąg. Przeczytałeś to w libelli Klorycjusza, który próbuje rozgrzeszyć mimów z oskar-żenia o bezbożność i mówi jak to jeden chory został uzdrowiony przez medyka, co po-mógł mu śmiać się.Dlaczego trzeba było go uzdrowić, jeśli Bóg ustanowił, że jego pobytziemski dobiegł kresu? Nie wierzę, by wyleczył go z choroby.Nauczył go śmiać się z choroby. Choroby się nie egzorcyzuje.Niszczy się ją. Wraz z ciałem chorego. Jeśli to konieczne. Jesteś diabłem  powiedział wtedy Wilhelm.Jorge zdawał się nie rozumieć.Gdyby nie był ślepcem, powiedziałbym, że wpatrywałsię w swego rozmówcę spojrzeniem osłupiałym. Ja?  spytał. Tak, okłamali cię.Diabeł nie jest zasadą materii, diabeł to zuchwałość ducha, towiara bez uśmiechu, to prawda, której nigdy nie ogarnia zwątpienie.Diabeł jest ponury,ponieważ wie, dokąd idzie, i, idąc, zdąża zawsze tam, skąd przyszedł.Ty jesteś diabłemi jak diabeł żyjesz w ciemności.Jeśli chciałeś mnie przekonać, nie zdołałeś.Nienawidzęcię, Jorge, i gdybym mógł, poprowadziłbym cię tam przez równię, nagiego, z kurzymipiórami wetkniętymi w zadek i twarzą wymalowaną jak kuglarz i błazen, by cały klasz-tor śmiał się z ciebie i nie czuł już strachu.Chętnie namaściłbym cię miodem, a po-tem oblepił w pierzu, by wodzić na smyczy po jarmarkach i mówić wszystkim: ten gło-sił wam prawdę i mówił wam, że prawda ma smak śmierci, a wyście nie wierzyli jegosłowu, lecz jego smutnemu obliczu.A teraz ja wam mówię, że wśród nieskończonej roz-399 maitości rzeczy możliwych Bóg pozwala nam również wyobrażać sobie świat, w którymmniemany wykładacz prawdy nie jest niczym innym niż głupkowatym kosem, co po-wtarza jeno dawno wyuczone słowa. Ty jesteś gorszy od diabła, minoryto  rzekł wówczas Jorge. Jesteś trefnisiemjak święty, który was powił.Jesteś jak twój Franciszek, który de toto corpore fecerat lin-guam131, który wygłaszając kazania dawał widowisko jak linoskoczkowie, który zawsty-dzał skąpca wpychając mu do ręki złotą monetę, który upokarzał dewocję sióstr od-mawiając Miserere zamiast kazania, który żebrał po francusku i naśladował kawałkiemdrewna ruchy, jakie robi grajek na skrzypkach, który przebierał się za włóczęgę, by za-wstydzić żarłocznych braci, który nago rzucał się na śnieg, gadał ze zwierzętami i ziel-skiem, przeobrażał nawet tajemnicę Narodzin w wiejskie widowisko, wzywał aniołaz Betlejem naśladując beczenie owcy.Była to dobra szkoła.Czy nie był minorytą bratDiotisalvi z Florencji? Tak  uśmiechnął się Wilhelm. Ten, który poszedł do klasztoru predykantówi powiedział, że nie przyjmie pożywienia, póki nie dadzą mu kawałka sukni brata Jana,by przechowywać jako relikwię, a kiedy dostał, podtarł owym strzępem zadek, a potemrzucił na kupę gnoju i obracał nim tam przy pomocy tyczki, krzycząc: Nieszczęście, po-móżcie, braciszkowie, bo zgubiłem w latrynie relikwię świętego! Zdaje mi się, że ta historia cię bawi.Może chciałbyś opowiedzieć mi też tę o in-nym minorycie, bracie Pawle Millemosche, który pewnego dnia upadł jak długi nalód, mieszkańcy zaś jego miasta szydzili z niego i jeden zapytał, czy nie chciałby miećpod sobą czego lepszego, a on odpowiedział: Owszem, twoją żonę.Tak wy szukacieprawdy. Tak Franciszek uczył ludzi, by patrzyli na rzeczy od drugiej strony. Ale też nauczyliśmy was karności.Widziałeś ich wczoraj, tych twoich konfra-trów.Weszli w nasze szeregi, nie przemawiają już jak prostaczkowie.Prostaczkowie niepowinni mówić.Ta księga usprawiedliwiłaby myśl, że język prostaczków niesie jakąśprawdę.Temu trzeba przeszkodzić i to też uczyniłem.Mówisz, że jestem diabłem; tonieprawda.Byłem ręką Boga. Ręka Boga tworzy, nie skrywa. Są granice, których nie wolno przekraczać.Bóg chciał, by na niektórych kartachbyło napisane: hic sunt leones. Bóg stworzył także potwory.Także ciebie.I chce, żeby mówić o wszystkim.Jorge wyciągnął drżące dłonie i przysunął do siebie księgę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl