[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A kiedy naród brutalniepodziękował Wałęsie za pięć lat krętactw i zamętu (czego zresztą legendarny icharyzmatyczny przywódca do dziś nie potrafi przyjąć do wiadomości, wyznając co i raz,że nie przegrał wyborów, tylko liczenie głosów"), drugą stroną tego dilu stał sięwreszcie partner oczekiwany w nim od samego początku - reformatorskie skrzydłoPZPR, uosabiane przez Aleksandra Kwaśniewskiego, tego samego właśnie, którego wroku 1990 Michnik lansował i obwoził po kraju, a Kuroń kazał Kaczyńskiemu brać dopierwszego niekomunistycznego rządu, bo są już pewne ustalenia".Nie wdając się w szczegóły, ten układ przetrwał aż do końca drugiej kadencjiKwaśniewskiego.Nic mu przecież nie mogła zaszkodzić szamotanina rozdrobnionejcentroprawicy, wiecznie bez sensu pokłóconej, nieudolnej i pozbawionej zdolnościracjonalnej politycznej kalkulacji, a potem niezborne rządy AWS, nigdyniedopuszczonego do wymienionych wyżej, newralgicznych dla państwa obszarów -niedopuszczonego przez rządowego koalicjanta, który w tych sprawach trzymał sztamę zbędącą w opozycji lewicą.Michnik otrzymał w ramach tego układu wszystko, czego chciał - wszystkienarzędzia, niezbędne, żeby sprawować rząd dusz".* * * Przez cały czas obawiałem się - mówi Michnik w wywiadzie udzielonym Wołkowi -że w społeczeństwie polskim istnieje potencjał czarnosecinny, trudno powiedzieć, jakduży, ale z pewnością istotny.I bałem się, że ten potencjał w pewnym momencie zechceposłużyć się Kościołem i retoryką religijną jako trampoliną polityczną".Cytuję, bo, choćby krótko, wspomnieć jeszcze trzeba o jednym resentymencie, któryw pewnej chwili zaznaczył się w Gazecie Wyborczej" mocno i poniósł ją, może nawetdalej, niżby chciała.Myślę o antyklerykalizmie.Sam Michnik nigdy nie formułował gow sposób skrajny - wyważał, podkreślał, że nie wojuje z Kościołem ani religią, ale z ichnadużywaniem do celów politycznych.Większość autorów, których wpuszczał na łamy,nie miała jednak tego typu zahamowań.Początek lat dziewięćdziesiątych to wybuchemocji antykościelnych, przeradzających się w histerię - czas oskarżania prymasaGlempa o chęć zbudowania państwa wyznaniowego", szczucia przeciwko "czarnym",labidzenia nad iranizacją" Polski, nad zagrożeniem wolności słowa i demokracji.Wprowadzenie religii do szkół, obecność mszy w telewizji, uczestnictwo duchownych woficjalnych ceremoniach, a już zwłaszcza niezbyt skądinąd przemyślany i przez to odsamego początku martwy zapis ustawowy o obowiązku respektowania przez mediapubliczne wartości chrześcijańskich dały asumpt do reakcji, jak to zwykle umichnikowszczyzny, histerycznych i nieadekwatnych do rzeczywistości.Można, czytając stare roczniki Gazety Wyborczej" odnieść wrażenie, że na czarnych" wylano całą frustrację i złość, która tak naprawdę powinna się wylać nakomunistów.W końcu, skoro ci ostatni znalezli się pod ochroną, a frustracja aż wludziach kipiała, komuś musiało się oberwać.Kościół był celem doskonałym, bopotencjalnie stanowił zaplecze dla prawicy, dla czarnosecinnego potencjału"; amożliwego sojusznika naszych wrogów zawsze dobrze jest osłabiać, nawet jeśli wcalejeszcze nie zawarł z nim sojuszu.Na dodatek antyklerykalizm łączył znakomicie różneśrodowiska.I prymitywów, którzy nie mogli wybaczyć proboszczowi zagranicznejlimuzyny, i inteligentów, których antykościelne uprzedzenia miały swe zródła wkampaniach międzywojnia i w Kulturze", i partyjniaków, którzy u zarania ustrojowejtransformacji łasili się do księży jako do nowej siły przewodniej, niczym wspominany tupolitruk z mojej jednostki wojskowej, a zostali przez Kościół wzgardzeni i kipieli z tegopowodu wściekłością oraz chęcią zemsty, i wreszcie zachłystującej się Zachodemmłodzieży, którą łatwo było podbechtać, że nie będą jej czarni" mówić, z kim i kiedymoże się bzykać".Atak był o tyle łatwiejszy, że nagła obecność Kościoła i duchownych w życiupublicznym była jednym z najbardziej wyrazistych przejawów dokonującej się zmiany.W peerelu ksiądz nie mógł pojawić się nawet na zdjęciu w gazecie - zdejmowała jewtedy cenzura (w książce Artura Krajewskiego można znalezć zakwestionowanąfotografię wypadku drogowego, która spadła" z tego właśnie powodu).Cenzura niedopuszczała też do realizacji filmów czy wejścia na afisz sztuk, w których ksiądz byłbyjedną z aktywnych w akcji postaci; mógł wystąpić jedynie jako śmieszny, wsiowyproboszcz, element lokalnego kolorytu, ale broń Boże nie osoba z normalnego życia.Dolegendy przeszła dyrektywa szefa gierkowskiej telewizji, wydana podczas pierwszejpapieskiej pielgrzymki do Ojczyzny: pokazywać tylko staruszki i zakonnice".Kościół ireligia zostały zamknięte w kruchcie.W angielszczyznie, podając daty starożytnychwydarzeń, mówi się po prostu BC" - before Christ", przed Chrystusem.I tak samomówiło się i pisało u nas przed wojną.Komuniści narzucili zwrot przed naszą erą" i tenjęzykowy potworek do dziś ma się świetnie, podobnie jak pokrewne mu komunistycznewynalazki w rodzaju nazywania Bożego Narodzenia Gwiazdką", a WszystkichZwiętych Zwiętem Zmarłych.Skoro peerelu nie kontestowano, to peerel dla wielu ludzi pozostał normalnością.Obecność Kościoła w życiu publicznym - sama obecność - wydawała się więc tejnormalności naruszeniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]