[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stefanowi to nie groziło, bo nasz kapo był dobrym człowiekiem i dbał o każdego ze swych ludzi.Tu już murowane zakończenie żywota w ustępie.Po przyniesieniu jedzenia posłałem łóżko swoje i Szuberta.Gdy sztubowy zaczynał wydawanie jedzenia, byłem już w jadalni.Teraz dopiero przekonałem się, jaka to popłatna funkcja nosiciela jedzenia.Przy wydawaniu zupy z wierzchu kotła Karl między innymi wołał nosicieli jedzenia i dostawałem porcję zupy z wierzchu.Następnie brałem swoją właściwą porcję.Po wydaniu śniadania, gdy już dawano dolewkę, znów wołano nosicieli - to już trzecia porcja - a w każdym kotle Karl zostawiał jeszcze co najmniej pół litra zupy i często kupę gnatów, co daje znów litr jedzenia z dwóch kotłów.Ranną zupę przynosiło się z daleka, z kuchni, a obiadową i wieczorową kawę z placu apelowego, kotły odnosiło się zawsze tylko na plac apelowy.Z obiadowym jedzeniem też było podobnie.Swoja porcja, dolewka i przeszło pół litra w kotle.Na obiad były tylko dwa kotły, bo większość ludzi z bloku pracowała w kamieniołomach i tam na miejscu jedli obiad.Na jednego człowieka tyle jedzenia to było bardzo dużo.Ja dzieliłem się wszystkim ze Stefanem.Pierwszego dnia po śniadaniu Stefan powiedział mi, że żył nie przerżnął sobie, bo wieczorem, gdy chciał się przed tym zabiegiem pomodlić, usnął i spał całą noc.Przypuszcza, że choroba mu przeszła, bo całą noc nie miał potrzeby iść do ustępu.Prosiłem go znów.żeby dużo nie jadł na śniadanie, lecz on, wycieńczony chorobą, głodny, uparł się, że zje wszystko, co na niego przypada.Gdy okazało się, że choroba naprawdę przeszła, wtedy prawie wszystko, co dochodziło mi z tytułu mojej funkcji, oddawałem Stefanowi, a sam brałem dla siebie nie więcej jak czwartą część.Wszystko, co zdobyłem, oddawałem jemu.Wiedzieliśmy, że był on w takim stanie wycieńczenia, z którego już bardzo ciężko wyrwać się, i dlatego cały wysiłek poszedł w kierunku wyciągnięcia go z tego stanu.Nosicielem jedzenia byłem zaledwie kilka tygodni, lecz to już wystarczyło, żeby Stefan stanął na nogi.Mimo że już było bardzo zimno, chodził uśmiechnięty, z wypiętą piersią, rozpięty pod szyją i wołał:- Komu zimno, bo mnie nie! Komu zimno, bo mnie nie!Sam śmiał się z tego, jak to jeszcze przed kilkoma tygodniami, gdy było jeszcze zupełnie ciepło, on trząsł się bez przerwy z zimna.W czasie gdy byłem nosicielem jedzenia, nie zaniechaliśmy wszystkich naszych sposobów organizowania.Żeby nie wyjść z wprawy, to raz, a po drugie, dawaliśmy sobie radę ze zjedzeniem wszystkiego, a jeśli mieliśmy więcej, to mieliśmy też komu dać.Często dawaliśmy ranną lub obiadową zupę Józefowi Brzezińskiemu.Był to starszy od nas człowiek, nauczyciel z Tomaszowa Mazowieckiego.Opowiadał nam często o swojej pracy, o tym, że wraz z żoną pracowali społecznie w jakiejś organizacji zwanej “Kropla Mleka”.Opowiadał o swym dziecku - nie pamiętam tylko, czy było ono jeszcze bardzo małe, gdy go aresztowano, czy też urodziło się dopiero po jego aresztowaniu.Był to bardzo dobry człowiek.Pracował w kamieniołomach.Ten Brzeziński w połowie stycznia straszliwie odmroził sobie nogi i został przyjęty na rewir.W tym czasie, 24.I.1941 r., wszystkich Polaków i Hiszpanów przesłano do Gusen.Z Polaków pozostało tylko trochę fachowców i niezdolni do transportu, tzn.chorzy przebywający na rewirze.Ci z rewiru, którzy mogli chodzić, zostali do transportu włączeni.Od nich, gdy już staliśmy ustawieni do wyjścia, dowiedziałem się, że przed chwilą zabity został Brzeziński - za to, że zanieczyścił łóżko, bo sam nie mógł już wcale chodzić i nikt mu nie pomógł wyjść do ustępu.Wszyscy byli zajęci, jedni wypędzaniem ludzi do transportu, inni kołowaniem, żeby ich nie wygnano - a ten nie mógł się doczekać niczyjej pomocy, narobił w łóżko i za to zapłacił życiem.Wiec ten Brzeziński pytał nas często, dlaczego dajemy mu jedzenie.Przecież on nam nic takiego nigdy nie zrobił, żebyśmy mogli być mu wdzięczni.- Bierz, bierz, jak ci dają, i nie pytaj się.Czy dawać trzeba tylko za coś? Nie zastanawiaj się, za co, tylko jedz, jak ci dają - mówiliśmy mu.My wiedzieliśmy, za co dajemy mu jedzenie.Jeszcze przed chorobą Stefana zauważyliśmy, że Brzeziński za papierosy kupił kilka porcji chleba, które trzyma w szafce.Wiedzieliśmy, że za kradzież chleba czeka nas śmierć, jednak postanowiliśmy sprzątnąć mu trochę tego chleba.Umówiliśmy się, że ja go wezmę, bo moja szafka była blisko szafki Brzezińskiego.Stefan miał szafkę po przeciwnej stronie, więc łatwo mógł podpaść, gdyby go kto zobaczył przy tej szafce.Jak postanowiono, tak zrobiono.W czasie gdy w jadalni było dość dużo osób, otworzyłem szafkę jak swoją i wyjąłem z niej woreczek z materiału, w którym trzymał on swoje zapasy.Była tam jedna porcja chleba i nie więcej jak trzy dekagramy smalcu, który widocznie kupił on za papierosy od kogoś, kto otrzymał paczkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl