[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczynaj, Dima.Masz otwarty umysł.Zaczynaj.Malanow potarł palcami czoło.- Mam w głowie watę - powiedział.- Nie mam żadnego pomysłu.To wszystko sąjakieś majaczenia.Jedno tylko jest dla mnie jasne - tobie powiedziano wprost: przestańpracować nad swoim tematem.Mnie nikt nic nie powiedział, za to urządzili mi takie życie.- Słusznie! - przerwał mu Weingarten.- Fakt pierwszy.Komuś nasza praca jest nie narękę.Pytanie - komu? Zauważ - do mnie przychodzi przedstawiciel supercywilizacji -Weingarten zaczął zaginać palce.- Do Zachara - agent Ligi Dziewięciu.A propos, czy tysłyszałeś o Lidze Dziewięciu? Mnie się coś kołacze po głowie, gdzieś o tym czytałem, alegdzie.zupełnie nie pamiętam.Do ciebie w ogóle nikt nie przychodzi.To znaczy,przychodzą tacy tam różni, ale się nie ujawniają.Jaki stąd wniosek?- No? - zapytał posępnie Malanow.- Stąd wniosek, że w rzeczywistości nie ma żadnych Przybyszów, żadnychstarożytnych mędrców, a jest coś trzeciego, jakaś siła, której nasza praca stanęła kością wgardle.- Zawracanie głowy - powiedział Malanow.- Maligna.Nic nie wyjaśnia.Zastanówsię.Mnie interesują gwiazdy w gazowo-pyłowym obłoku.Ciebie - jakaś tam rewertaza.AZachara w ogóle elektronika.- Nagle przypomniał sobie.- Sniegowoj coś o tym mówił.Wiesz, co on powiedział? Gdzie, powiedział, rzeka, a gdzie las.Dopiero teraz zrozumiałem, co miał na myśli.To znaczy, że on, biedak, też sobie nad tym łamał głowę.Albo może,według ciebie, tu działają trzy różne siły? - zapytał jadowicie.- Nie tak prędko, stary, nie tak prędko! - powiedział Weingarten z naciskiem.- Nierozpędzaj się!Miał taką minę, jakby już dawno wszystko zrozumiał i zaraz ostatecznie to wyjaśni,jeśli oczywiście, przestaną mu przerywać i w ogóle przeszkadzać.Ale niczego nie wyjaśnił -zamilkł i wybałuszonymi oczami zagapił się na pusty słoik po rolmopsach.Wszyscy milczeli.Potem Gubar cicho powiedział:- A ja ciągle myślę o Sniegowoju.%7łe też na niego trafiło.Przecież na pewno jemutakże kazali przerwać jakąś pracę, a jakże on mógł usłuchać? Przecież był w wojsku.otrzymał zadanie.- Ja chcę siusiu! - oznajmił dziwny chłopczyk i kiedy Gubar z westchnieniemprowadził go do ubikacji, dodał na cały głos: -I kupę!- Nie, stary, nie rozpędzaj się.- nagle ponownie odezwał się Weingarten.-Wyobrazsobie na moment, że istnieje na Ziemi grupa istot dostatecznie potężna, żeby wykonać tewszystkie numery, które aktualnie wykonuje.Niech to będzie choćby owa LigaDziewięciu.Co jest dla ich najistotniejsze? Uniemożliwienie pracy nad określonymizagadnieniami.Skąd możemy wiedzieć? Może teraz w Pitrze stu ludzi łamie sobie głowę jak imy.A na całej Ziemi - może sto tysięcy.I podobnie jak my boją się przyznać.Jedni się boją, a inni wstydzą.A są jeszcze i tacy, którym to bardzo na rękę!Korupcja na wysokim poziomie!- Mnie tam nikt nie próbował skorumpować - powiedział ponuro Malanow.- I to także nie jest przypadek! Ty, durniu, jesteś nieprzekupny.Ty nawet nie umieszdać w łapę komu trzeba i kiedy trzeba.Dla ciebie życie to jedno pasmonieprzezwyciężonych przeszkód.W restauracji nie ma wolnego stolika - przeszkoda.Kolejkapo bilety - przeszkoda.Ktoś ci próbuje poderwać dziewczynę.- No dobra, wystarczy! Zebrało ci się na kazania.- Nie-e! - powiedział Weingarten, chętnie przerywając kazanie.- Nie wygłupiaj się,stary.To są zupełnie sensowne przypuszczenia.Ich potęga wprawdzie wygląda niezwykle, anawet fantastycznie.ale przecież istnieje, u diabła, na świecie hipnoza i inne takie, a możenawet hipnoza telepatyczna! Nie, stary, tylko sobie wyobraz - istnieje na Ziemi rasa,starożytna, rozumna, być może to w ogóle nie są ludzie, tylko nasi rywale.Cierpliwie czekali,gromadzili informacje, przygotowywali się.I teraz właśnie postanowili zadać cios.Zwróćuwagę, że oni nie atakują otwarcie, są na to za mądrzy.Rozumieją, że góry trupów to głupota, barbarzyństwo i do tego niebezpieczne dla nich samych.Więc postanowili ostrożnie,delikatnie, skalpelem - operacja na centralnym układzie nerwowym, zniszczeniedecydującego ogniwa, wykastrowanie nauki.Zrozumiałeś?Malanow słyszał i nie słyszał Weingartena.Coś mdlącego, zakrzepłego podchodziłomu pod gardło, miał ochotę zatkać uszy, odejść, położyć się, wyciągnąć na łóżku, przykryćgłowę poduszką.To był strach.I to nie zwyczajny strach, tylko Wielki Czarny Strach.Uciekaj stąd.Ratuj się.Rzuć wszystko, schowaj się, zaryj w ziemię, skryj pod wodę.Spokój! - krzyknął na siebie.Opanuj się, idioto! Inaczej zginiesz.- I powiedział zwysiłkiem:- Zrozumiałem.Zawracanie głowy.- Dlaczego?- Dlatego, że to bajeczka.- głos mu zachrypł, odchrząknął - dla dzieci w wiekuszkolnym.Napisz powieść i zanieś do młodzieżowego miesięcznika.Tylko żeby konieczniena samym końcu pionier Wasia te paskudne knowania zdemaskował i wszystkich zwyciężył.- Tak - powiedział Weingarten bardzo spokojnie.- Zdarzyło się z nami to, co sięzdarzyło?- No, powiedzmy.- Można te zdarzenia określić jako fantastyczne?- Załóżmy, że można.- Więc w jaki sposób możesz wyjaśnić fantastyczne wydarzenia bez fantastycznychhipotez?- Ja tam o tym nic nie wiem - powiedział Malanow.- To wam się zdarzają różnefantastyczne historie.A wy może już drugi tydzień nie macie czasu wytrzezwieć.Mnie sięnic fantastycznego nie wydarzyło.Ja jestem człowiek niepijący.W tym momencie Weingarten walnął pięścią w stół i wrzasnął, że Malanow, u diabła,musi im wierzyć, że jeżeli my, u diabła, przestaniemy sobie wierzyć, wtedy w ogóle wszystkopoleci do diabła! Tamci dranie może właśnie na to liczą, że nie będziemy sobie nawzajemwierzyć, że każdy zostanie sam i wtedy przerobią nas na trociny, jeśli przyjdzie im takafantazja!Weingarten tak wściekle wrzeszczał i pluł, że Malanow aż się przestraszył.Nawetzapomniał o Czarnym Strachu.No dobrze, powiedział.Przestań, czego się wściekasz,mamrotał.No, powiedziałem, co mi ślina na język przyniosła, no, nie gniewaj się, błagał.Gubar, który właśnie wrócił z ubikacji, patrzył na nich ze strachem. Weingarten nawrzeszczał się do syta, podbiegł do lodówki, wyciągnął butelkę wodymineralnej, zerwał zębami kapsel i przystawił szyjkę do ust.Sycząca woda spływała po jegozarośniętych policzkach i błyskawicznie występowała kroplami potu na czole i gołychwłochatych ramionach.- Przecież ja tylko chciałem powiedzieć - powiedział pokojowo Malanow - że nielubię, kiedy nieprawdopodobne zjawiska wyjaśnia się za pomocą nieprawdopodobnychprzyczyn.Znasz zasadę ekonomii myślenia? W ten sposób można się dogadać Bóg wie doczego.- Zaproponuj inny wariant - nieubłaganie powiedział Weingarten, wsuwając pod stółpustą butelkę.- Nie mogę.Gdybym mógł, tobym zaproponował.Z tego strachu łeb mi w ogólezastrajkował.Tylko wydaje mi się, że gdyby oni rzeczywiście byli tacy potężni, towystarczyłyby im znacznie prostsze środki.- Na przykład jakie?- No, nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl