[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.LSD,gdy naczytał się artykułów o psychoanalizie i chciał koniecznie sam się zanalizować", bez udziału psychoterapeuty.Amfetaminą, gdy  penetrował swój we-wnętrzny kosmos, nastrajał się i odłączał".Kokainą, gdy nie mógł sobie poradzić zporażkami i musiał wydobywać się z depresji, aby poczuć, że  ciągle jeszcze wartozmuszać się do oddychania".Tej substancji potrzebował najczęściej.W pewnym momencie, mimo że zawsze się tego wypierał, uzależnił sięcałkowicie od tych swoich  substancji".Głównie psychicznie.Kiedyś rozmawiali okosmologii.Jim był zafascynowany wszystkim związanym z drążącym pytaniem, cobyło na początku.Potrafił godzinami dyskutować o czarnych dziurach, teorii strun,kurczeniu lub ekspansji wszechświata, dylatacji czasu i książkach Hawkinga, którybył dla niego kultowym pisarzem.Właśnie tak.Pisarzem.Jak Faulkner, Camus iMiller, a nie naukowcem i fizykiem jak Einstein czy Pianek.Ponadto - według Jima -swoje kalectwo i swoją deformację przy  niezmierzalnej wprost mądrości iinteligencji" był  największym zwycięstwem Harvardu nad Hollywood".- Słuchaj - mówił - niektórzy nie umieją napisać porządnie instrukcji obsługiodkurzacza bez użycia  przetwornika przepięć wtórnych", a ten facet umie opisać, jakpowstał wszechświat, bez użycia jednego równania matematycznego.Czasamizastanawiam się, czy Hawking aby nie był  na chemii", pisząc te kawałki owszechświatach niemowlęcych.Jeśli był, to ja bym bardzo chciał wiedzieć, na jakichstrukturach.Sam potrafił wymyślać swoje teorie i zmieniać je po następnych kilkubutelkach piwa.Kiedyś, gdy doszli w jednej z rozmów do tego  punktu osobliwego" wczasoprzestrzeni, który tak w zasadzie, nie tylko według Hawkinga, pozwalawykluczyć konieczność początku wszechświata - po prostu nie musi być początku,aby był środek, bo w końcu trudno cokolwiek zakładać - starał się mu mozolnie iobrazowo wyjaśniać istotę tego punktu, nie wchodząc w żadne matematycznezawiłości.W pewnym momencie Jim powiedział:- Nie tłumacz mi tego, czuję dokładnie, o co ci chodzi.Czasami umiem sięwstrzelić w taki  punkt osobliwy".Jesteś w szpagacie między przyszłością iprzeszłością.Jedna noga jest w przeszłości, a druga w przyszłości.Jesteś215 Janusz L.Wiśniewski  Samotność w siecijednocześnie w kilku przestrzeniach lub w jednej przestrzeni o więcej niż ośmiu lubosiemnastu wymiarach.Nie masz uczucia, że między przeszłością a przyszłością jestjakaś terazniejszość.Terazniejszość jest zbędna.Możesz równie dobrze stanąć nalewej nodze w przeszłości lub prawej w przyszłości.Rozglądasz się po prostu powszechświecie.Twoja linijka na biurku jest w latach świetlnych, a nie wcentymetrach.Cały ten wszechświat, ale to dopiero na końcu tego  odlotu" i też niezawsze, jest wypełniony muzyką Morrisona, którą gra orkiestra symfoniczna, i maszwrażenie, że widzisz każde zmarszczenie na mózgu Hawkinga.Takie punktyosobliwe mam przeważnie po czymś z ziół lub po grzybach.%7ładna ciężka chemia.Po czym dodał, śmiejąc się tak szczerze, jak tylko on potrafił:- Nie wiedziałem tylko, że Bóg też był na grzybach, gdy majstrował przywszechświecie.Jim narkotykami katalizował swoją świadomość i podświadomość i robił to poto, żeby cały czas  czuć".Gdy mu się to nie udawało, wpadał w fazę.Znikając,oddalał się od bliskich mu ludzi i nie dając sobie rady z samotnością, wpadał w tęswoją czarną dziurę depresji.Potrafił całymi dniami leżeć w łóżku, nie otwierać oczu,nic nie mówić i reagować tylko na ból.Mimo to wolał być nieobecny całkowicie niż być tylko w części i brakującąresztę udawać.Dlatego był tak niezwykły dla ludzi, którzy go znali.Jeśli znalazł się wich pobliżu, był dla nich całym sobą.Albo nie było go w ogóle.Ale tylko dlawybranych.Pozostałych nie zauważał.Stanowili obojętną szarą masę zużywającąjedynie tlen i wodę.Wybranym był ten, kto był  dobry".A  dobry" był ten, kto umiałczasami aż tak zaryzykować, aby zatrzymać się w wyścigu szczurów i rozejrzećdookoła.Następnego dnia po tym, gdy on wprowadził się do Robin, zaraz poprzyjezdzie do Nowego Orleanu, wieczorem ktoś zapukał do drzwi jego pokoju.Jim.Nerwowym głosem zapytał:- Słuchaj, mam na imię Jim, mieszkam w pokoju obok i teraz bardzopotrzebuję dokładnie dolara sześćdziesiąt pięć, żeby kupić piwo w Seven-Eleven.Mógłbyś mi pożyczyć na dwa dni?Stypendium miało wpłynąć na jego konto dopiero za dwa dni, miał w kieszeniokoło dwóch dolarów za puszki po coli i piwie, które wyszperał w koszu na śmieci wkuchni Robin i sprzedał.Zamierzał kupić za nie rano chleb na śniadanie i opłacićprzejazd autobusem do uniwersytetu.Pamięta, że nie zastanawiał się ani chwili.216 Janusz L.Wiśniewski  Samotność w sieciWyciągnął portfel, wysypał wszystko, co miał, i podał mu.Kwadrans pózniej Jimzapukał ponownie i zapytał, czy mogliby to piwo wypić razem.Tak zaczęła się ich znajomość.Już po krótkim czasie niemożliwe się stałopozostawać tylko znajomym Jima.Bo trudno być tylko znajomym kogoś, o kim sięwie, że oddałby bez wahania własną nerkę, gdyby zaszła taka potrzeba.Ich przyjazń nie miała jednego początku.Nigdy się nie kończąc, rozpoczynałasię wielokrotnie.I zawsze inaczej.Od momentu jednak, gdy ratowali życie Ani, Jimstał się po prostu fragmentem jego biografii.Jak data urodzenia, pierwsza szkoła iimiona rodziców.- Przepraszam pana, czy mógłby mi pan powiedzieć, co ten Alvarez-Vargasmiał takiego w sobie, że wszyscy pielgrzymują do jego grobu? - usłyszał nagle zasobą.Poderwał się gwałtownie, zawstydzony trochę, że ktoś przyłapał go na tym, żeklęczy.Odwrócił się i zobaczył grubego starszego mężczyznę siedzącego zakierownicą elektrycznego wózka przypominającego akumulatorowe pojazdy używanena polach golfowych.Miał skórzany kowbojski kapelusz na głowie, telefonkomórkowy przypięty do paska spodni i pager zapięty za kieszenią na piersiachbrązowej koszuli.Był opalony i nosił okulary przeciwsłoneczne.Na przedniej płyciewózka widniał kolorowy napis z nazwą cmentarza.Zauważył, że oprócz numerutelefonu i faksu napis zawiera także adres strony WWW cmentarza.Teraz już nawet cmentarze są online - pomyślał, trochę zaskoczony.Mężczyzna musiał być pracownikiem cmentarza.- Mógłbym panu oczywiście opowiedzieć, ale musiałby pan wziąć kilka dniwolnego, aby wysłuchać całej historii - odpowiedział zniecierpliwionym głosem.-Dlaczego to pana interesuje?- Z różnych powodów.Przepraszam, nie przedstawiłem się panu.Jestemadministratorem tego cmentarza - powiedział i przedstawił się imieniem i nazwiskiem,- Z tym grobem, chociaż najmniejszy na tym cmentarzu, mamy same kłopoty.Odpoczątku.Najpierw trzy razy przekładali pogrzeb, bo FBI nie chciało wydać ciała.Potem na pogrzebie nie było prawie nikogo, chociaż zarezerwowałem standardowokilka limuzyn.Miałem straszne koszty, bo nikt nie chciał mi za nie zapłacić.Przyszłytylko jakieś dwie babcie.Jedna wyglądała, jakby wstała z jednego z moich grobów,tyle że miała mniej makijażu, niż kładzie normalnie na zwłoki mój pracownik.Całyczas paliła.Nawet wtedy, gdy uklękła, aby się pomodlić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl