[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wieść o wygranej Hodży Nasreddina rozbiegła się lotem bły­skawicy po całym kraju.Radowali się ludzie prości z nauczki, ja­kiej mędrzec udzielił wielkiemu emirowi i jego dostojnym go­ściom.Od lepianki do lepianki, od kiszłaka do kiszłaka, od koczowiska do koczowiska niosły się słowa: mądry jest nasz afandi, który pięknego mata ofiarował zarozumiałemu Muchammadowi,, mistrzowi sprowadzonemu za wiele sztuk złota przez władcę na dwór bucharski.Tymczasem niedawni przeciwnicy Hodży Nasreddina obdaro­wani kosztownościami przez emira ruszyli w drogę powrotną, unosząc w zanadrzu przekonanie, że Hodża jest mądrym człowie­kiem i niezwykle utalentowanym graczem.Jeśli przeto dojdzie kiedykolwiek także i do waszych uszu, o czcigodni, wieść o sławie niezrównanego szachisty bucharskiego, Hodży Nasreddina, wiedzcie, iż roznieśli ją po świecie cudzo­ziemscy mistrzowie, niepokonany Selim al Karim z Bagdadu i Muchammad ibn Abdullach z Egiptu, który po raz pierwszy od lat blisko czterdziestu zaznał smaku porażki z rąk Nasreddinowych.Po opuszczeniu pałacu Hodża wdrapał się na grzbiet wiernego kłapoucha i ruszył w kierunku Szir-Garan, wrót miejskich wiodą­cych w pustynię.Do domu nie miał co spieszyć, uprzedził wszak­że małżonkę, ukochaną Guldżachon, że z dala od niej będzie mu­siał przetrawić tydzień na załatwianiu spraw nie cierpiących zwłoki.W pewnej chwili zerknął na niebo.“Zanim słońce uda się na spoczynek, powinienem dotrzeć do kiszłaka Koksaj.Ucieszy się Bazarbaj, uradują się jego przemiłe basałyki, Firuza i Said.Da­wno obiecałem im tę wizytę" - pomyślał i ponaglił iszaka do żwawszego truchtu.Niedaleko poza linią murów obronnych grodu na zasapanym osiołku dopędził Hodżę Nasreddina Bababułła.Piekarz bucharski od dawna zaprzyjaźniony z mędrcem.- Afandi, nie boisz się o życie? - zagadnął zaniepokojony zaraz po wymianie słów powitalnych.- Podobno znowu utarłeś nosa emirowi? Czy nie byłoby lepiej, gdybyś na pewien czas zni­knął z oczu władcy i zawistnych wielmożów? Igrasz z ogniem codziennie, a to wcześniej czy później może się bardzo źle skończyć,Hodża Nasreddin położył dłoń na ramieniu druha.Odpowiedział spokojnie:- Dzięki za troskę o moją głowę, Bababułło.Ale nie przejmuj de zbytnio.Dopóki żyje obecny władca, najmniejszy włos z gło­wy mi nie spadnie.O to postarał się mój serdeczny przyjaciel, Muchammad Astrolog.Przed kilku laty wmówił emirowi, że w siedemnaście dni po mojej śmierci władca opuści tron, na za­wsze przenosząc się w świat, z którego nikomu jeszcze nie udało się powrócić na ziemię.W interesie emira jest więc, abym żył jak najdłużej.Piekarz odetchnął z ulgą i uśmiechnął się szeroko.Ale zaraz potem pomarkotniał.Robak niepokoju znów mu myśli mącił.Wre­szcie rzekł półgłosem:- No dobrze, afandi, a co zrobisz, jeśli wszechmogący Allach, nie licząc się zupełnie z przepowiedniami nadwornego wróżbity, któregoś dnia naprawdę wezwie władcę emiratu przed swój tron niebieski?- Raczej szejtan porwie go na samo dno piekieł, Bababułło.Piekło pełne jest emirów, wielmożów i bogaczy.Ciężar grzechów ciągnie przecież w dół, a nie do góry - objaśnił Hodża Nasred­din.- Jeśli tylko dowiem się, że emir wyzionął ducha, natych­miast zniknę z Buchary.Bo rzeczywiście, następca na tronie może okazać się mniej przesądny od obecnego szakala w złocistym chałacie.Bababułła rozejrzał się niespokojnie dokoła.- Pssst, afandi - szepnął.- Nie mów na głos rzeczy, o któ­rych w Bucharze myśleć nawet za głośno.- Czemu trwożysz się, Bababułło? Przecież nawet dzikie zwie­rzęta, a także wszystkie ptaki są podobnego mniemania o naszym prześwietnym władcy - roześmiał się drwiąco Hodża.- A poza mną i tobą ludzi tutaj nie ma.Dopóki w pobliżu nie widać żołda­ków emira, dopóty możesz nie obawiać się, że za głoszenie słusz­nych myśli trafisz do lochu bucharskiego więzienia, w ręce emirowych oprawców, którzy wiele niewinnych istot strącili z tego świata.Dalszą drogę obydwaj wędrowcy pokonywali w milczeniu.Po­czciwy Bababułła łamał sobie głowę nad sposobami mogącymi uchronić mędrca przed zemstą wielmożów i następcy tronu w go­dzinie, która kiedyś nadejść przecież musi, natomiast Hodża Nasreddin jak gdyby nigdy nic zdrzemnął się ukołysany marzeniami o dobrych uczynkach, do których spełnienia przyczynią się złote i srebrne figurki, ukryte przezeń rozważnie na dnie gliniane, aftoby.Śnił o czekającym go spotkaniu z zacnym farbiarzem Usmanem Chakimbobo, za wygrane srebro wykupionym z lochów bucharskiego zindana.*Rozważ więc, człowieku myślący, raz jeszcze przebieg pojedynków bucharskiego mędrca z Persem i Arabem, mistrzami gry szachowej.Może uda ci się zerwać zasłonę niewiedzy i ukazać światu sposób, jakim Hodża Nasreddin pokonał przeciwnika?DŁUGA RĘKA FAŁSZERZAOpowieść dziewiąta o monetach SalimaMadazimbeka, o poszukiwaniu woreczkaz fałszywym nadzieniem orazo niewinnych dziewczętach ocalonych przez Hodżę NasreddinaCzas lęku i czarnego niepokoju ogarnął nędzarzy i ubogich mieszkańców Buchary.Nic dziwnego, w słonecznym mieście emiratu nawet najbiedniejsi musieli płacić roczną daninę od zużycia powietrza, od przebywania w murach miejskich, od korzystania z cienia tych murów, od ścierania chodakami glinianego klepiska ulic, od korzystania z wody doprowadzanej arykami z koryta leni­wej Zerawszan, w której dolinie rozłożyła się oaza miasta.Los ludzi niezamożnych utkany z miliona codziennych trosk i utrapień teraz dopiero miał natrafić na rafę cierpień najwyższych.Nastały bowiem dni powszechnego składania opłat, danin i podatków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl