[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzicy ludzie ze wschodu, którzy krwiąprzypieczętowali mroczne układy z Bethodem.Wilczarz słyszał, jak się nawołują; wydawalidziwne dzwięki, jak buszujące po lesie zwierzęta.To było ciekawe zgromadzenie.Od strony muru zalatywał go odór strachu i zwątpienia, gęsty jak zupa.Ludzie ściskaliniepewnie broń, przygryzali nerwowo wargi.On sam starał się zachować beznamiętny,stanowczy wyraz twarzy.Tak zachowałby się Trójdrzewiec.Tak powinien zachować sięwódz, nie oglądając się na to, jak bardzo drżą mu kolana.- Ilu, jak sądzisz? - zagadnął go Logen.Wilczarz powiódł wzrokiem po obozowisku Bethoda.- Będzie z osiem tysięcy - odparł po krótkim namyśle.- Może dziesięć.Chwila ciszy.- Tak właśnie myślałem.- Na pewno dużo więcej niż nas.- To prawda.Ale większa armia nie zawsze wygrywa.- Oczywiście, że nie.- Wilczarz oblizał wargi.- Tylko prawie zawsze.Dużo się działo tam na dole: połyskiwały szpadle, dolinę z wolna przecinał okoposłonięty ziemnym wałem.- Też kopią - mruknął Dow.- Bethod zawsze był skrupulatny - zauważył Wilczarz.- Lubi się nie śpieszyć.Robićwszystko, jak należy.Logen pokiwał głową.- %7łeby żaden z nas mu się nie wymknął.Za plecami Wilczarza rozległ się tubalny śmiech Crummocka.- Ale też wymykanie się nigdy nie było naszym celem, hę?Północni właśnie wbijali w ziemię drzewce ze sztandarem samego Bethoda.Chorągiew, choć znalazła się nieco z tyłu, i tak górowała nad pozostałymi.Ogromneczerwone koło na czarnym tle załopotało na wietrze.Wilczarz spoglądał na nie spode łba;przypomniało mu się, kiedy widział je poprzednio - w Anglandzie, przed paroma miesiącami.Trójdrzewiec jeszcze wtedy żył.Cathil też.Miał kwaśny posmak w ustach.- Pierdolony król Północnych - mruknął pod nosem.Jacyś ludzie odłączyli się od kopaczy i ruszyli w stronę muru: było ich pięciu,wszyscy w solidnych pancerzach, a prowadzący ich mężczyzna szedł z rozpostartymi szerokoramionami.- Czas pokłapać jadaczką - burknął Dow i splunął do fosy.Tamta piątka podeszła prawie pod załataną bramę.Kolczugi zalśniły matowo wpalącym słońcu.Przywódca miał długie siwe włosy i jedno oko zakryte bielmem, łatwo gobyło zapamiętać: Hansul Białooki.Postarzał się trochę, ale to samo można było chybapowiedzieć o wszystkich, prawda? To Hansul pod Uffrithem wezwał Trójdrzewca dopoddania się i usłyszał, że ma się odpierdolić.To on tonął w gównie lejącym się z murówHeonanu.To on przekazywał wyzwania na pojedynek Czarnemu Dowowi, Tulowi Duru iHardingowi Ponurakowi.Pojedynek z czempionem Bethoda.Z Krwawym-dziewięć.Częstowystępował w roli rzecznika Bethoda.I często kłamał.- Dobrze widzę, że to Hansul Gównooki? - zakpił Czarny Dow.- Nadal ssiesz pałęBethodowi?Stary wojownik wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Jakoś trzeba wyżywić rodzinę, a na mój gust wszystkie pały smakują tak samo.Mnienie oszukacie, wy też znacie ten słonawy smak!Wilczarz musiał mu przyznać rację.Wszyscy przecież w przeszłości walczyli wszeregach Bethoda.- Po co przyszedłeś, Hansul?! - zawołał.- Bethod chce się nam poddać?- Tego właśnie można by się spodziewać, biorąc pod uwagę, ilu was jest, ale nie, niew tym rzecz.Bethod rwie się do walki, jak zwykle, ze mnie jednak lepszy mówca niżwojownik, więc przekonałem go, żeby dał wam szansę.W naszej armii jest dwóch moichsynów; możecie mnie nazwać egoistą, ale nie chciałbym, żeby coś im się stało.Dlatego mamnadzieję, że może udałoby się nam dogadać.- Nie wydaje mi się! - odkrzyknął Wilczarz.- Ale skoro już musisz, to mów.I tak niemam dziś nic lepszego do roboty.- W takim razie słuchajcie.Bethod uważa, że szkoda czasu, potu i krwi nawdrapywanie się na ten wasz gówniany murek, zwłaszcza że ma do wyrównania rachunki zPołudniowcami.Nie ma chyba sensu wytykać wam beznadziejności waszego położenia.Mamy przewagę dziesięć do jednego albo i więcej, tak sobie miarkuję, dużo więcej.A wy niemacie jak uciec.Bethod powiedział, że jak ktoś się od razu podda, będzie mógł odejść wpokoju.Wystarczy, że złoży broń.- A zaraz potem straci głowę? - warknął Dow.Hansul westchnął ciężko, jakby nie spodziewał się, że ktoś mu uwierzy.- Bethod powiedział, że kto chce, może odejść wolno.Macie na to jego słowo.- Pierdolę jego słowo! - Dow uśmiechnął się szyderczo.Ludzie na murze pokrzykiwalii pluli na ziemię na znak poparcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]