[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niegodziwością, potwarzą, szkalowaniem, urwisostwem - tak? A jak się nazywa tamto? Pew-nie - trafną uwagą.Ale w takim razie niechże nam wolno będzie powiedzieć: ponieważ u naspism materialistycznych nie ma, ponieważ wolnomyślne nie głoszą bezwzględnej niewin-ności moralnej, prawnej i społecznej, tylko psychologiczną, zatem trafną uwagą w pole-micznym słownictwie konserwatyzmu jest takie spostrzeżenie, w którym fałsz kłóci się oprzewagę z obelgą.Na takie rozumienie rzeczy zgoda.Niejeden święty filozof odmawiał75zwierzętom również wolnej woli, z czego jednak nie wywnioskowano, że nie chciał tępićszczurów.Gdyby żył między nami, dośpiewano by mu tę konieczność, tak jak dziś autorowie trafnych uwag dośpiewują konsekwencję teoriom materialistów.Ale co znaczą owe na-tchnienia, czerpane z Nalewek i Franciszkańskiej , owo domniemanie, że złodzieje byli pil-nymi czytelnikami pism materialistycznych ? Zagadkę tę rozwiązała dawno metoda walkibłotem: chwyta się je z pierwszej lepszej kałuży i ciska.Idzie tylko o to, aby obryzgać.I ktoto robi? Gazeta, która już sto lat przeżyła, która miała czas dojrzeć, wyrobić sobie poglądytrzezwe, beznamiętne, poważne, która co dzień daje bezpłatne lekcje Bismarckom i Ferrym.O, ironio!Umie ona jednak być bardzo wyrozumiałą w rubryce płatnych reklam, w której dała po-mieszczenie elegii oficjalistów p.Wertheima, prezesa Towarzystwa Fabryk Cukru izwierzchnika oskarżonego przez prasę o niemiłosierdzie dla podwładnych, a zwłaszcza dlazmarłego nagle Fiedlera. Widząc - piszą ci biedni ludzie - całą niesprawiedliwość, jaką wyrządzono naszemu pre-zesowi, my, niżej podpisani oficjaliści fabryk cukru Walentynów, Tomczyn i Ostrowy, do-tknięci do głębi, czujemy się w obowiązku wynurzyć publicznie całą naszą wdzięczność iuznanie za ustawiczną pieczołowitość prezesa o dobro i los nas, oficjalistów, jako też robot-ników fabrycznych, a będąc z nim w stosunkach długoletnich, zaznaczamy, że postępowaniejego względem oficjalistów było przyjacielskie, a względem ludności fabrycznej ojcowskie.Nie stawiał on nigdy wymagań niesłusznych lub siły przeciążających, lecz żelazną własnąwytrwałością w pracy daje nam nieustanny przykład, jak pracować należy.Zwiadectwo dobre, szkoda tylko, że podpisane przez ludzi, którzy skakać muszą tak, jakim obowiązek gra.Bo nie kwestionując szczerości powyższego zachwytu, spytajmy, jak dłu-go korzystałby z pieczołowitości i ojcowskiego postępowania czcigodnego prezesa tenśmiały oficjalista, który by na proteście nie chciał położyć swego nazwiska? Miły Jezu, ile tosię podpisuje kłamstw ze strachu i biedy! Na szczęście nikogo jeszcze w ten sposób nie uka-nonizowano.Współczujemy też serdecznie z ofiarą bohaterów Walentynowa, Tomczyna iOstrów, którzy tak odważnie wynurzyli całą swą wdzięczność , ale wątpimy, czy ich oj-ciec coś na niej skorzystał.Nr 1, z 5 stycznia 1884Zwięty bez głowy.- Rozum i poezja w zwyczaju.-Dzień miłości.-Psychologiczneusprawiedliwienie życzeń.- Wspólny węzeł.- Posilny pokarm.- Dziwna przestroga i listFranciszki.- Kłótnia w kościele Zw.Katarzyny.- Rzym i Krym.- Nieprzyjazń względemNiemców i szynka westfalska.- Po czyjej stronie przewyżka.- Powinszowania.Zwyczaj, straciwszy rację bytu, zachowuje często życie i wygląda jak ów święty w le-gendzie, któremu odrąbano głowę, a on, trzymając ją w ręku, szedł ciągle.Takim świętym jestzwyczaj noworocznych życzeń.Upowszechniają się już ofiary pieniężne zamiast uciążliwychpowinszowań, ale nieprędko ludzie zaprzestaną w dniu l stycznia wdziewać frak i oblatywaćznajomych lub zwierzchników.Ile razy jakiś stary pomysł człowieczy nie ma rozumu, zanimgo odtrącę, badam jeszcze, czy nie ma w nim poezji.Choinka, na której palą się świeczki iwiszą pozłacane orzechy, jest dziwadłem, ale dziwadłem ujmującym.Podobnie i noworoczneżyczenia.Bo czy komu powiem: Bodaj cię Bóg strzegł , czy też: Bodaj cię diabeł porwał ,to na jego losy wywrze wpływ jednaki - żaden.Ani Bóg, ani diabeł woli mojej nie spełni.Wiedzą o tym dziś niemal wszyscy, którzy sobie winszują zdrowia, szczęścia i pomyślności.A mimo to winszują
[ Pobierz całość w formacie PDF ]