[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli podejmiemy walkę, to może się ona ciągnąć dopóty, dopóki nie pokonają nas ich przeważające siły.Otóż to – wtrącił Dor.Centaury miały jednak bystre umysły.Po wtóre, nie możemy się zatrzymać, jeśli chcemy dotrzeć do Ocny przed świtem.Pół dnia wędrówki dla przyzwyczajonych do tego podróżników, znających drogę - dla nas, idących nocą, może się ona okazać dwa razy dłuższa.Drzewko czereśniowe nie może podróżo­wać, musi być ukorzenione w ziemi.A skoro jest magiczne.Musielibyśmy przy nim pozostać - dokończyła Iren.- Uschnie, kiedy odejdziemy.Nic, co magiczne, nie będzie działać poza magicznym polem.Może jednak - powiedział po chwili centaur – dałoby wyhodować roślinę, która by ich zatrzymała, choć na chwilę, nawet wtedy, gdyby była martwa.Zwłaszcza wtedy, gdyby była martwa.Nie bomby czereśniowe - wtrącił Grundy.- Nie rosną w Mundanii.Nie wybuchną poza magicznym polem.No, nie wiem - zawahała się dziewczyna.- Wydaje mi się, że jak już dojrzeją i są gotowe do zdetonowania, to mogłyby wybuchnąć wszędzie.Chciałabym je wypróbować.Może i wybuchłyby - powiedział centaur.- Miałem jednak i na myśli wskrzeszającą paproć, której działanie powinno się utrzymywać nawet po śmierci rośliny.Mam taką - odparła.- Ale jak ona zdoła zatrzymać żołnierzy?Ludzie prymitywni są przeważnie zabobonni – wyjaśnił Arnold.- A zwłaszcza, jak sądzę, Mundańczycy, którzy twierdzą, że nie wierzą w duchy.To śmieszne! - zaprotestował Dor.- Tylko głupcy nie wierzą w duchy.Niektórzy z moich najlepszych przyjaciół.Nie jestem pewien, czy wszyscy Mundańczycy są głupcami jak zwykle roztropnie rzekł Arnold.- Ale ci akurat mogą być.Jeśli wiec natkną się na wskrzeszającą paproć.To może być coś dla ludzi, którzy jej nie znają – przyznała Iren.A ci Mundańczycy z pewnością jej nie widzieli – mówił Arnold.- Przyznaję, że to dość niecny uczynek, ale znajdujemy się, w rozpaczliwym położeniu.Niecny uczynek? - odezwał się Dor.- Jesteś pewny, że podziałało twoje przeciwzaklęcie, którym się posłużyliśmy używając, czarodziejskiej maści?Centaur uśmiechnął się.Jestem pewien, że podziałało! Tego uczynku nie musimy popełnić, ale możemy, jeżeli tak postanowimy.Iren wydobyła nasionko.Mogę nakazać mu, by rosło, ale musicie je ukierunkować.Zła sugestia może wszystko zniszczyć.Ci prymitywni ludzie z pewnością muszą cierpieć z powodu; zgonu, krewnych - powiedział centaur.- Na pewno mają po temu jakieś tłumione powody.Musimy jedynie wytworzyć pseudoosobowości.Nigdy nie rozmawiałem ze wskrzeszającą paprocią - po­skarżył się Grundy.- Co w niej takiego wyjątkowego? I co to ma wspólnego z utraconymi krewnymi?Znajdźmy odpowiednie miejsce na drodze! - poradziłChcemy odciągnąć Mundańczyków, ale i mieć wolną drogę do Ocny.Będą nas ścigać, jak przejrzą nasz podstęp.Racja - przyznała Iren.- Potrzebuję czasu, by „ustawić” paproć tak, żeby mogła włączyć nas wszystkich.W co nas włączyć? - zapytał golem.Wskrzeszająca paproć posiada szczególną zdolność.– zaczął Arnold.Blisko dróżysko! - zawołał Smash, wskazując miejsce.Wspaniale widział nocą.Znaleźli dróżkę, szlak wydeptany stopami wieśniaków i końskimi kopytami.Idziesz do Ocny? - spytał Dor.Nie.Tylko tam prowadzę - odparła.Którędy iść?Tędy - odparła zachodnia część dróżki.- Ale możecie mieć kłopoty, idąc tam tej nocy.Dlaczego?Bo coś ze mną nie tak.Tam dalej nie mam czucia.Może rozmyła mnie jakaś burza?Czyżby dróżka była świadoma siebie poza magicznym polem - zainteresowała się Iren.Nie wiem.Nie sądzę - wie jednak, że prowadzi do Ocny, więc może i ma niejaką świadomość.Nie mam wprawy w kontaktach z obiektami częściowo magicznymi, częściowo niemagicznymi.Nie znam wszystkich reguł.Wydaje mi się, że najrozsądniej będzie założyć, iż ścieżka jest żywotna jedynie w obrębie magicznego pola - odezwał się Arnold.- W każdym razie to miejsce nadaje się do naszych celów równie dobrze jak inne.Żołnierze na pewno tędy chodzą i mogą tu zboczyć.Korzystniej dla nas spotkać ich wedle naszego wyboru niż ryzykować przypadkowe zetknięcie się.Zacznijmy przygotowania.Dobrze - powiedziała dziewczyna, - Paproć będzie rosła nawet mroku, ale do czynienia magii potrzebuję światła.Żołnierze powinni mieć pochodnie, więc pewno się uda.Mam słońcokamień - przypomniał jej Dor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl