[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokrwawioną szmatę cisnęła za burtę.Tłum majtków cofał się krok po kroku.Raladan stał na kasztelu, spoglądając na plecy dziewczyny.Rozerwana w wal-ce koszula odsłaniała ogromny, wielobarwny tatuaż, przedstawiający smoka.Po-twór poruszył się, gdy piratka uniosła ramię, wskazując morze. Rum za burtę powiedziała świszczącym półgłosem.W ciszy, przery-wanej tylko stukiem krótkiej fali i skrzypieniem okrętu, usłyszano ją aż nadtowyraznie.Wciąż pokazując palcem wodę, wyciągnęła drugą rękę.165 Ty będziesz bosmanem. Wyznaczony drągal otworzył usta i zamknął jezaraz, przełykając ślinę. Jeśli zdarzy się jeszcze jaka bójka, lepiej wyskocz domorza.Wtedy wyznaczę innego bosmana.Raladan!Zszedł z kasztelu. W przesmyku ty dowodzisz.Zarządz, co trzeba. Tak pani.Rozstąpiono się pospiesznie, gdy poszła ku rufie.Raladan pozostał sam na-przeciw cichej, spokorniałej gromady. Tak, pani powtórzył w przestrzeń, starannie skrywając satysfakcję.Skrywał też rozbawienie.Po pewnym czasie, gdy mógł wreszcie zameldować się u kapitana, przypo-mniał sobie powód niedawnej wesołości.Załomotał w drzwi kajuty. Tu Raladan powiedział z uśmiechem.Swoim zwyczajem siedziała na blacie stołu, majtając skrzyżowanymi w kost-kach nogami.Ujrzawszy pilota, odchyliła się do tyłu, opierając ramiona za pleca-mi.Nie zaświtała jej w głowie myśl o zmianie koszuli; wypięte cycki, wyzierającspod żałosnych strzępów, celowały mu sutkami prosto w nos.Lubiła obnosić sięz nimi, to pewne. No, co tam? zagadnęła. Przeszliśmy, pani powiedział.Potrząsnęła włosami. Coś jeszcze?Stał niezdecydowany, choć widział, że złość już jej przeszła.Szkoda, bow przeciwieństwie do załogi, wielce cenił te wybuchy furii.No, za wyjątkiemtych, które dotyczyły jego. Mówże wreszcie! zniecierpliwiła się nieco. Czy wiesz, pani, kogo mianowałaś bosmanem? Zmarszczyła brwi. Kogo? Niemowę, pani.Patrzyła w milczeniu.Wyprostowała się i nagle przyłożyła dłoń do czoła. Jak ja mam teraz.to odwołać.? zapytała, krztusząc się od powstrzy-mywanego, dzikiego śmiechu. Nie wiem, pani odparł, przygryzając usta.Zmiali się do bólu mięśni brzucha.28Brzeg Wisielców.Pomimo dość gęstego już mroku właściwy dom Lerena odszukała bez trudu,choć był równie ciemny i z pozoru równie martwy jak inne.Jednak nawet w nocydało się zauważyć, iż ktoś dba, by nie popadł w ruinę.Pomyślała, że to nieostroż-ne.Pchnęła drzwi i zanurzyła się w mroczną czeluść.Spostrzegła smugę szare-go światła i namacała kolejne drzwi.Otworzyła je.Będąc na zewnątrz, widziała,że okiennice są zamknięte.Teraz okazało się, że dodatkowo okna zasłonięte odśrodka.Riolata wstała i wyszła jej naprzeciw.Jednocześnie wyciągnęły ręce, objęłysię i pocałowały. Zbyt długo to trwało powiedziały.Roześmiały się.Riolata odsunęłanieco siostrę. Powiedz, szybko powiedz. Rio-la-ta. Na Szerń, jak dobrze znowu usłyszeć swoje imię, prawdziwe imię.Jeszcze raz się objęły.Usiadły przy stole twarzą w twarz.Patrzyły zachłannie. Wypiękniałam powiedziała Lerena. Wypiękniałam powtórzyła jak echo tamta.Poprzez stół ujęły się za ręce. Omal nie pokrzyżowałaś mi planów powiedziała Riolata. ZabiłaśBerera. Omal nie pokrzyżowałam? Co znaczy: omal? Wydobyłam skarb ojca.Mam go.Syn Berera narysował mi mapę.Lerena zacisnęła dłoń. Nie wierzę powiedziała po chwili.Riolata położyła na stole skórzaną sakwę. To dla ciebie.Lerena sięgnęła do środka i wydobyła garść klejnotów.Przybladła. To.jałmużna? zapytała przez zaciśnięte zęby.167Riolata sposępniała. Dlaczego tak to rozumiesz? Wykorzystałam skarb do swoich celów, jestjuż rozdysponowany.Oto, co zostało.Dotąd nie sprawiłam sobie nawet sukni.Może teraz bym mogła, ale chcę, żebyś ty to wzięła.Lerena cisnęła klejnoty na podłogę. Kpisz, dziwko?! wysyczała.Riolata parsknęła śmiechem. Oczywiście, że kpię! powiedziała. Na Szerń, siostrzyczko, dlategotylko mówię ci o tym, by nacieszyć się widokiem twojej zawiedzionej buzi.Choćmoże lepiej było nie mówić, szukałabyś dalej! Odchyliła głowę do tyłu w no-wym ataku śmiechu.Lerena uspokoiła się niespodziewanie. Chcę wiedzieć, gdzie był zażądała zimno. I jaki był.To mi się należy. Niecały dzień drogi od miejsca, gdzie puściłaś na dno statek Berera. Tyle to sama się domyślam. Barirra.Wyspa Demona Walki.Własność ojca.Lerena zastygła. Prawda, jakie to proste? śmiała się Riolata. %7łarty.Setka ludzi już na to wpadła i setka ludzi tam była. Widać zle szukali. Dalej!Riolata skinęła głową. Pocieszę cię: mniej niż sądziłyśmy.Trzy skrzynie wypełnione klejnotamii złotem.Co prawda duże skrzynie.Oczy Lereny przygasły. Dziwka powtórzyła po chwili. Głupia dziwka.Czemu zawsze tobiesię wszystko udaje? Nie wierzę, że straciłaś już cały skarb.Pilnuj tej reszty, boprzejdę sama siebie, żeby ci ją wydrzeć.Riolata pochyliła się nagle. Nie przeholuj powiedziała cicho. Nawet przywiązanie do siostry maswoje granice, Lereno.Piratka powolutku napluła na stół.Milczały.Riolata cofnęła się z uśmiechem. A twój luby? zapytała lekko.Lerena wściekła się. Z daleka! Od niego z daleka.Jest mój! Ależ jest, jest twój, nie chcę go! Jest twój.o ile rzecz jasna, twoim możebyć człowiek Ridarety. Na wszystkie morza świata powiedziała Lerena, spoglądając dokoła co ja robię w towarzystwie kurwy?Zerwała się nagle, przeszła dwa kroki i podniosła z podłogi sznur pereł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]