[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A gdzie pan Janusz? Numer drugi podchodzi po chwili, rozmowa-rozmowa, kilka słów, niechęć-niechęć do świadka, numer pierwszy, numer trzeci i numer czwarty razem-razem do Albatrosa.Jasne, pewnie znów uzgodnili małego pokerka. Numer drugi, dziecko-dziecko, do willi.Południowiec do Pelikana , kolacja-kolacja, zdążyłem-zdążyłem! Południowiec czeka na-na-na zewnątrz, dama-szkielet,piękna-piękna, wybiega, coś niesie, południowiec protestuje-protestuje, ona stanowcza,tupie-tupie, nogą.Czym, u licha, mogłaby jeszcze tupać.? Uparta-uparta, trzyma, tuli-tuli, wielka zabawka, niedzwiedz-panda. CO.?!!! Niedzwiedz.Panda-panda.Biało-czarny.Jakby mnie grom strzelił.W moim wnętrzu nastąpiło mnóstwo zjawisk.Część bezwątpienia skamieniała, część rzuciła się w dzikie pląsy, reszta usiłowała zapanować nadsytuacją.Drugi niedzwiedz.!!! Przez chwilę z gadania Zygmusia nie słyszałam anisłowa. Gdzie oni teraz są? spytałam gwałtownie. Przecież mówię! oburzył się Zygmuś. Nie słuchasz, nic-nic! Razem weszli do Albatrosa ! Zostali tam.Są tam-tam!Tam-tam, świetna myśl.Gdybym miała przy sobie tam-tam, mogłabym wybębnićinformację dla majora, z pewnością by usłyszał.Drugi niedzwiedz, święci pańscy, co jamam zrobić? Ukraść go.?! W tego pokera mogłabym się włączyć w mgnieniu oka beznajmniejszego trudu.Dotarło do mnie, że Zygmuś coś mówi, w dodatku z triumfem. Powtórz to! zażądałam. Ostatnie słowa!Zygmuś wszystko powtarzał chętnie. Mąż pięknej żony.Wszedł po chwili, dłuższej-dłuższej, spózniony.Cała-cała140szajka, wielki-wielki skok, teraz-teraz czatować, zapewne dziś, nocą-nocą, na gorącymuczynku.Zdobyłam się na wręcz nadludzki wysiłek umysłowy. Natychmiast musisz tam iść i pilnować, czy nikt z nich nie wyszedł! rozkazałamgłosem, który mnie samej wydał się bardziej zwierzęcy niż ludzki. Jeżeli ktośwyniesie niedzwiedzia, nie wolno ci od niego oka oderwać! To jest.To jest ich znakrozpoznawczy! Dokonałeś wielkiego odkrycia, nie zmarnuj go teraz! Jezus Mario.!Gdybym się pojawiła pod Albatrosem , udawaj, że mnie nie znasz! Ukryj się!Zygmuś przejął się na nowo wręcz do szaleństwa, ale wniknięcie w sedno akcji jużgo korciło. A co-a co-a co.? Widziałeś gliny? Widziałeś! Oni wszystkiego nie mówią.Pózniej się dowiesz.Jazda! Będzie-będzie zgodził się gorliwie. Idę-idę-idę! Może hasło-hasło.? Jakiehasło?! Będzie duży wiatr! oznajmiłam bez namysłu. Jeśli ktoś powie takie słowa,możesz mu się pokazać.Sojusznik.Nie ma sekundy czasu!Wsiadłam do samochodu, zatrzasnęłam drzwiczki, wyłączyłam alarm, ruszyłam, niezwracając już na niego uwagi i nie czekając przypuszczalnego pytania o odzew.Może w Grenadzie zaraza.Wyobraziłam sobie ten dialog, do domu majora dojechałam,chichocząc głupkowato.Obok chichotu myśl pracowała.Ten niedzwiedz musi mieć swój ciężar, co za cholera,biegało mi po głowie, że zrobiłabym to samo, dwa jednakowe elementy.Wedrzeć siędo apartamentu mecenasa Koczarko, z radosnym uśmiechem rzucić do puli wejście,o Jezu, ile ja mam przy sobie pieniędzy.? Usiąść do tego pokera, wydrzeć Wydrze.nawet w myśli te słowa razem wydały mi się jakieś skomplikowane.z rąk niedzwiedzia,uciec z nim symulując kompletne wariactwo albo może upojenie alkoholowe.Pijanaoślica robi dowcipy.Polecieć za mną powinien Seweryn. Witaj, Sewciu! krzyknąć doniego, Trzydzieści lat temu chciałeś się ze mną ożenić, zgadzam się, proszę bardzo!.Dostałby zawału.? Na poczekaniu.?Na zawale Seweryna wbiegłam do pokoju majora.Musiałam wyglądać odpowiedniodo własnego stanu umysłowego, bo jakieś słowa zamarły im nagle na ustach. Co się pani.? zaczął major, prawie z przestrachem, ale nie miałam terazczasu. Wszystko mi się odparłam z ogromną energią i rzuciłam na stół reklamówkęz przyrządami tnącymi. Niech ktoś rozszarpie tego Bodzia, panie sierżancie, możepan.Razem to zróbcie.Jest drugi niedzwiedz!Równocześnie dojechaliśmy do końca, sierżant w przecinaniu Bodzia, moje nożyczki141były rzeczywiście doskonałe, chwała Danii, oraz ja w przekazywaniu relacji Zygmusia.Major zachował kamienną twarz, ale widać było, że krzesło gryzie go w tę część, naktórej siedział.Początek swoich poglądów wymamrotał pod nosem, a resztę powiedziałgłośniej..mać.Dodajcie gazu, pan już śpi, razem z kukłą.Trzeba tam natychmiast jechać,do Albatrosa jest dojazd.Gdzie ten Rojewski, jeśli nie mam całego aparatu, niechbychociaż ci prywatni pomocnicy, szlag ciężki i tysiąc szatanów. Podobno pani potrafi niekiedy zastąpić połowę piekła podsunął życzliwieBodzio, gimnastykując uwolnioną od gipsu nogę. %7łebyś pękł wymamrotałam niewyraznie. Niech się pani postara zażądał gniewnie major. Ja naprawdę nie mamdoświadczenia w tego rodzaju pracy, to jest dokładnie odwrotność moich normalnychobowiązków i możliwości.Nie wiem, co pani zrobi. Myślałam, że pan mi powie, co powinnam. Akurat.Już się rozpędziłem.Wiem, co kazałbym zrobić mojemu człowiekowi,gdybym go tu miał, ale pani.? Pozbędziemy się, w każdym razie, tej ofiary z nogą,a potem tam pojedziemy.Bodzio z sierżantem dobiegli do pogotowia prawie w podskokach.Jeden niósł gips,a drugi szwedki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]