[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy moje idee były poprawne? Maszyna mogła dać odpowiedź.To było bardzo pociągające.Miałem dużo szczęścia, bo dostałem pracę przy programowaniu wczesnych superkomputerów i odkryłem zadziwiającą zdolność dużej maszyny do symulacji skomplikowanych układów.Kiedy poszedłem na studia podyplomowe do UC Berkeley w połowie lat 70., zostawałem w szkole do późna, często przez całą noc i tworzyłem w maszynach nowe światy.Rozwiązywałem problemy.Pisałem kod, który tak bardzo domagał się napisania.W Udręce i ekstazie, biograficznej powieści, której bohaterem jest Michał Anioł, Irving Stone żywo opisuje, jak wydobywał on posągi „zaklęte w marmurze”, rzeźbiąc obrazy widziane w umyśle[203]Według opisu Stone’a, Michał Anioł: „Nie opierał się w pracy na rysunkach czy modelach glinianych, odsunął je wszystkie.W duszy miał obraz swej rzeźby.Oczy i dłonie wiedziały, gdzie się wynurza każda linia, zgięcie czy wypukłość i na jakiej głębi w sercu kamienia musi stworzyć płaski relief.” [Tamże, str.160].].W chwilach największej ekstazy oprogramowanie w komputerze wyłaniało się w ten sam sposób.Widząc je w swoim umyśle, czułem, że jest już w maszynie, czeka na wyzwolenie.Wydawało się, że praca przez całą noc to niewiele, jeśli można je uwolnić – nadać idei konkretną postać.Po kilku latach w Berkeley zacząłem rozsyłać oprogramowanie, które napisałem – system do ćwiczeń w Pascalu, narzędzia dla systemów UNIX i edytor tekstowy vi (który w dwadzieścia lat później wciąż jest w użyciu ku mojemu zaskoczeniu) – do innych posiadaczy niewielkich minikomputerów PDP-11 i VAX.Ta przygoda z oprogramowaniem w końcu przybrała postać systemu operacyjnego UNIX w wersji Berkeley, co stało się moim osobistym „pyrrusowym zwycięstwem” – tylu ludzi chciało mieć ten system, że nigdy nie skończyłem pracy doktorskiej.Zamiast tego zacząłem pracować dla Darpy[204], by przestawić UNIX Berkeley na Internet i poprawić go tak, aby był niezawodny i mógł też obsługiwać duże aplikacje badawcze.Wszystko to było świetną zabawą i dawało wiele zadowolenia.Jednak na początku lat 80.zacząłem się dusić.UNIX w kolejnych wydaniach odnosił spore sukcesy i mój mały jednoosobowy projekt wkrótce otrzymał pieniądze i własnych pracowników, ale problem w Berkeley zawsze polegał bardziej na znalezieniu miejsca do pracy niż pieniędzy – nie było gdzie pomieścić ludzi, których potrzebował projekt, więc gdy pojawili się pozostali założyciele Sun Microsystems, skorzystałem z okazji, żeby się do nich przyłączyć.Praca do późna, teraz w Sunie, przedłużała się do czasów pierwszych stacji roboczych i komputerów osobistych, bo naprawdę cieszyło mnie, że mogę brać udział w tworzeniu zaawansowanych technologii mikroprocesorowych i technologii dla Internetu, takich jak Java i Jini.Z tego, mam nadzieję, widać, że nie jestem luddystą.Przeciwnie, zawsze mocno wierzyłem w wartość naukowego poszukiwania prawdy i materialny postęp, jaki potrafi przynieść świetna inżynieria.Rewolucja przemysłowa zdołała w ciągu ostatnich kilkuset lat poprawić życie każdego człowieka i zawsze oczekiwałem, że moja praca będzie polegać na budowie skutecznych rozwiązań dotyczących rzeczywistych problemów, po jednym problemie na raz.Nie jestem rozczarowany.Moja praca wywarła większy wpływ, niż mogłem przypuszczać, i wykorzystywano ją szerzej, niż mogłem oczekiwać.Ostatnie 20 lat spędziłem, próbując wymyślić, co zrobić, aby komputery były tak niezawodne, jak tego chcę (do czego im bardzo daleko) oraz łatwe w użyciu (cel, który jest jeszcze bardziej odległy).Mimo pewnego postępu, problemy, jakie jeszcze pozostały, są dużo bardziej zniechęcające.Jednak, chociaż wiedziałem, że z konsekwencjami technologii wiążą się moralne dylematy w takich dziedzinach, jak badania zbrojeniowe, nie spodziewałem się, że stanę wobec takich zagadnień w swojej dziedzinie, a jeżeli, to nie tak szybko.Zapewne trudniej ogarnąć horyzont skutków, kiedy stoimy w samym zenicie zmiany.To, że nie rozumiemy konsekwencji postępu, upajając się swoim odkryciem lub wynalazkiem, wydaje się wspólną słabością naukowców i inżynierów; gnani silnym pragnieniem wiedzy, które leży w naturze nauki, nie przystajemy, żeby zobaczyć, że [ten oto] postęp ku nowym i bardziej potężnym technologiom zacznie żyć własnym życiem.Wiem od dawna, że wielkich postępów w technologii informacyjnej nie powodują prace naukowców komputerowych, architektów komputerowych i elektryków, lecz prace fizyków.We wczesnych latach 80.fizycy Stephen Wolfram i Brosl Hasslacher wprowadzili mnie w teorię chaosu i systemy nieliniowe.W latach 90.uczyłem się o złożonych systemach od Danny’ego Hillisa, biologa Stuarta Kauffmana, fizyka-noblisty Murraya Gell-Manna i innych.Ostatnio Hasslacher i elektryk, a zarazem fizyk aparaturowy Mark Reed objaśniają mi niewiarygodne możliwości elektroniki molekularnej.Sam, jako współtwórca trzech architektur mikroprocesorowych – SPARC, picoJava i MAJC – oraz projektant kilkunastu implementacji tychże, mogłem poznać dogłębnie i z pierwszej ręki prawo Moore’a.Przez dziesięciolecia prawo Moore’a prawidłowo przewidywało wykładniczy rozwój technologii półprzewodnikowej.Jeszcze przed rokiem sądziłem, że prawo to będzie obowiązywać najwyżej do roku około 2010, gdy zaczniemy dochodzić do pewnych fizycznych granic.Nie było dla mnie jasne, czy na czas pojawi się nowa technologia, która gładko podtrzyma wzrost wydajności.Jednak ostatnio dzięki szybkiemu i radykalnemu postępowi elektroniki molekularnej – gdzie pojedyncze atomy i molekuły zastępują litografowane tranzystory – oraz pokrewnych technologii nanoskali powinniśmy w ciągu następnych 30 lat utrzymać lub przekroczyć tempo wzrostu według prawa Moore’a.Około roku 2030 będziemy zapewne masowo budować maszyny milion razy mocniejsze od dzisiejszych komputerów osobistych – wystarczające, by urzeczywistnić marzenia Kurzweila i Moraveca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]