[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na znak babki Justyna, zaciekawiona już niepomiernie, zaczęła te daty spisy-wać.Florek kontynuował na głos. Osiem lat miała, to na pewno, jak już do posługi przy margrabinie przyszła,przeto najlepiej to pamiętała.Margrabina czterdziestki dochodziła.A w ogóle toonaż Wiktoryna, im dawniejsze czasy, tym lepiej pamiętała, kotu na ten przykładmleko w miseczce kazała na swoim sekretarzyku postawić, margrabina znaczy.Wiktoryna stawiała, a kot mleko wylał na listy margrabiny i cała awantura z te-go wynikła.Na brata się złościła, bo jego długi musiała płacić.Krótko potemumarła, akurat jak hrabia de Noirmont, jej brat, z Indii powrócił, ranny i cięż-ko chory.Wiktoryna wtedy jedenaście lat ukończyła, wścibskie dziecko to było,a nikt na nią specjalnie uwagi nie zwracał, więcej widziała i zapamiętała niż ktoinny.Jedenaście, tedy musiał to być rok tysiąc osiemset trzeci.We dwa miesiącemargrabina umarła na alterację, przez brata rozzłoszczona.Wiktoryna powiadała,że skarb miał wielki w ręku i zgubił, i z tego ją atak jakiś trafił.Ale że nagle tobyło, przeto testamentu nie zmieniła i hrabia wszystko po siostrze odziedziczył. Nadzwyczajne, że tak to pamiętasz pochwaliła Klementyna. Przez naukę języka wyznał Florek z lekkim zakłopotaniem. Przepi-sywałem i poprawiałem, no i tak jakoś w pamięć zapadło.I jeszcze to, że jaśniepani miała być tą margrabiną. Dziękuję ci.To mi wystarczy.Zachowaj swoje notatki i, broń Boże, ich niezgub.Po wyjściu Florka przez chwilę milczała, nie kryjąc wcale wielkiego przejęcia. Teraz ci powiem prawdę, którą zapewne sama już odgadujesz rzekławreszcie do Justyny. Milczałam, bo nie byłam pewna, czy jakiejś hańby w tymnie ma.A otóż, rzecz nie do wiary, prawo jest przy nas.Diament, o którym mowaw tym kawałku listu, istniał naprawdę, sama go w ręku trzymałam, a lata całeznajdował się w książce, tej rzekomo trującej.Przygotowana już w pewnym stopniu na tę informację, Justyna odczuła jednakwstrząs potężny. I co.? spytała bez tchu. I trzeba go odnalezć.Gdyby nie należał do nas, do rodziny, dałabym spokóji zachowałabym sekret, ale teraz widzę, że powinno się to uczynić.Tyle że podrodze jakieś dziwne rzeczy się działy i musiał być w to wmieszany ten twójlord Blackhill.To prawdziwy lord, o to możesz się nie kłopotać, a honor u nichw wielkiej cenie.Posłuchaj zatem.93* * *Godzina, spędzona niepotrzebnie u jubilera, okazała się zgoła bezcenna.Mi-mo oszołomienia nagle uzyskanymi informacjami, Justyna zdołała przypomniećsobie całą rozmowę i wszystkie dane o pomocniku.Miał narzeczoną.Posiadałtakże rodziców i zamężną siostrę, ale Justynie instynkt kazał z tego całego towa-rzystwa wybrać dziewczynę.Narzeczona mieszkała w Calais i była córką cieśli okrętowego, fachowca wy-sokiej klasy.Jubiler znał jej nazwisko i adres, bo do pomocnika przychodziłylisty.Ukrył tę informację przed policją, pewien był bowiem, że jego pomocnik ześmiercią klienta nie miał nic wspólnego, i ukryłby ją także przed Justyną, gdybynie to, że wyrwała mu się w pierwszej chwili.O najwcześniejszym poranku Justyna wyruszyła do Calais, wciąż obarczonapokojówką, kryjącą starannie irytację.Pojąć nie mogła nagłej ruchliwości panien-ki i wszelkimi sposobami usiłowała dociec jej przyczyn, podejrzewając, że mazwiązek z nagłą śmiercią wicehrabiego Gastona.Zmierć wicehrabiego wprawiłają we wściekłość dodatkową, bo tyle o niej wiedziała, ile zdołał powiedzieć jejstangret.W zasadniczej chwili nie została zabrana z wizytą, ominęła ją najwięk-sza sensacja, obłędny pośpiech Justyny uniemożliwił jej zdobycie szczegółowychinformacji i razem wziąwszy, doprowadziło ją to do furii.W końcu kłopoty pań-stwa stanowiły najpiękniejszą rozrywkę służby, a tej rozrywki została pozbawio-na.W dodatku tym razem w Paryżu jaśnie panienka nie zatrzymała się wcale, tyl-ko od razu podążyła dalej, do Calais, tam zaś, wynająwszy fiakra i dojechawszypod jakiś tajemniczy adres, pokojówkę zostawiła w powozie i gdzieś tam poszłasama.Oburzające.Wręcz potworne i sprzeczne z naturą.Odnalazłszy bez wielkiego trudu siedzibę panny Antoinette Gibbon, Justy-na zachowała się nader osobliwie.Zamiast zapukać do drzwi, podkradła się podokno, cieśla okrętowy posiadał bowiem własny dom w niewielkim ogródku, zaj-rzała przez szybę i ujrzała widok wzruszający.W objęciach młodego człowiekamłoda dama szlochała rozdzierająco
[ Pobierz całość w formacie PDF ]