[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzielnico-wy i Krzysztof Cegna słuchali z taką uwagą, że wreszcie coś ją tknęło.Zamilkłai przyjrzała się im równie uważnie. Nic nie rozumiem powiedziała podejrzliwie żadnych bandytów niebyło, ale panowie się interesują.Co to znaczy? To w końcu to są przestępcy czyporządni ludzie? Zależy, którzy mruknął Krzysztof Cegna i syknął, bo ukłuło go w miej-scu, z którego, zdawałoby się, już wszystko wydłubał. Różnie powiedział dzielnicowy. Jakby pani jeszcze kiedy trafiła naten samochód, numer przecież pani pamięta, to niech nam pani o tym powie.Nasto akurat ciekawi.W sercu Tereski na nowo obudziła się nikła nadzieja.Może jednak jakaś aferaistnieje, a grozne niebezpieczeństwa nie są mirażem i złudą? Może to współdzia-łanie z milicją dostarczy wreszcie jakichś poważniejszych emocji? W każdymrazie nic jej nie szkodzi spróbować.Wracając do domu spotkała przed furtką swojego brata. Ty, ale wózek widziałem powiedział Januszek, rozmarzony i przejęty. Sportowy Jaguar, najnowszy model, czerwony, w środku czarna skóra, jodoweświatła. A, właśnie przerwała Tereska, przypominając sobie, że jej brat ma fioładoskonałego na punkcie samochodów. Jaguar Jaguarem, ale jakbyś zobaczyłFiata, który ma numer Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Zgłupiałaś, czy co? przerwał z kolei Januszek z niesmakiem, zatrzymu-jąc się przed drzwiami. Jaki znowu numer ma Wielka Rewolucja Francuska!Królowie byli numerowani, a nie rewolucje! Data.Nie bądz tępy.Ma numer, który jest datą Wielkiej Rewolucji Francu-skiej. A jaka jest data tej Rewolucji?Tereska położyła rękę na klamce i spojrzała na niego potępiająco. Co masz z historii? A co cię to obchodzi? My teraz przerabiamy Polskę.Tereska wzruszyła ramionami i przycisnęła klamkę.Drzwi nie ustąpiły.100 Tysiąc siedemset osiemdziesiąt dziewięć.Tylko zamiast jedynki piątka.Pięćdziesiąt siedem osiemdziesiąt dziewięć.Gdzie masz klucz? W kieszeni od wiatrówki. A gdzie masz wiatrówkę? W domu.A litery jakie?Tereska zdjęła rękę z klamki i przestała bezskutecznie popychać drzwi. Inicjały ciotki Okrętki: WG.Mój klucz jest w torebce, a torebka leży u mniena biurku.Jeżeli nie ma babci, to nie wejdziemy do domu. Babci nie ma, wczoraj mówiła, że wróci dzisiaj pózniej.Chodz, spróbuje-my przez podwórze.WG, pięćdziesiąt siedem osiemdziesiąt dziewięć? GranatowyFiat, co? Dzisiaj go widziałem. Co ty powiesz? zdziwiła się Tereska. Gdzie?Januszek zeskoczył ze schodków i ruszył dookoła domu. Stał koło tego Jaguara.Zapamiętałem numer, bo ja zapamiętuję wszystkienumery, a ten w dodatku miał te same cyfry co Jaguar, tylko w odwrotnej kolej-ności.Bo co? Po co ci ten Fiat? Mnie po nic, milicja się nim interesuje odparła Tereska, idąc za nim.Zamknięte? Może któreś okno jest uchylone? Jeżeli babcia wychodziła ostatnia, to nie ma siły.Wszystko pozamykane namur.Chyba kominem wejdziemy.Dlaczego milicja się nim interesuje? Nie wiem, wszystko, jedno.Bo jezdził za nami.Rany boskie, co my terazzrobimy? Głodna jestem.Trzeba być ostatnim kretynem, żeby nosić klucz w kie-szeni, której się nie ma przy sobie! A ty co? W torebce! Elegantka się znalazła! Myślałem, że ty masz i najwy-żej na ciebie trochę poczekam. Ja myślałam, że ty masz i już będziesz w domu, jak wrócę. Wybijamy szybę? Zgłupiałeś? Każą nam za nią zapłacić.Nie da rady, musimy poczekać namatkę. Ale ja też jestem głodny! To co ci poradzę? Możemy iść do sklepu i kupić sobie kawałek chleba.Mam dwa złote. Ja mam złoty dwadzieścia.Naprawdę nijak nie da się wejść?Tereska wzruszyła ramionami, beznadziejnie rozglądając się po zamkniętychoknach domu.Januszek podrapał się po głowie. Najmarniej z półtorej godziny trzeba będzie czekać.To chodz do tego skle-pu.Ale tego bagażu umysłowego ze sobą nie biorę!Przykląkł i wepchnął teczkę z książkami pod schodki kuchennego wejścia.Po krótkim wahaniu Tereska poszła za jego przykładem.Sklep spożywczy byłniedaleko, a pieniędzy starczyło im akurat na cztery bułki i wodę sodową.101 Nie rozumiem, co powiedziałaś zamamrotał Januszek, dławiąc się niecopodstarzałym pieczywem że ten samochód jezdził za nami? Za mną nic niejezdziło. Za mną i za Okrętką.Nie chlaj tak zachłannie, połowa wody moja! Okropnie suche te bułki.Dlaczego jezdził za wami? Nie wiem.Musisz iść na milicję i powiedzieć, gdzie go widziałeś.Gdziego widziałeś? Na Belgijskiej.Jak oglądałem tego Jaguara.Wynosili z niego jakieś paczki. Z Jaguara? Nie, z tego Fiata. A coś ty robił na Belgijskiej? Nie twój interes.Wysyłałem totolotka.Mam iść na milicję tak ni z tego, niz owego, dobrowolnie? Wolisz, żeby cię siłą doprowadzili? A nie możesz iść sama? Przecież nie ja go widziałam, tylko ty!Posiłek, złożony z czterech bułek i butelki wody sodowej, nie trwał długo.Ro-dzinny dom był dla nich ciągle niedostępny, a czas oczekiwania na kogoś z klu-czem bliżej nie ustalony.Tereska zaczynała dzisiaj korepetycje dopiero o piąteji do owej pory nie miała co robić.Dzięki tym wszystkim czynnikom zdecydowalisię iść na milicję od razu i razem.Dzielnicowego chwilowo nie było.Krzysztof Cegna, usłyszawszy informację,omal nie ucałował Januszka, który wydał mu się nagle najczarowniejszym mło-dzieńcem wszech czasów.Odstające uszy i piegi na nosie nabrały w jego oczachuroku wręcz nadziemskiego.Wypytał go dokładnie o wielkość i kształt wynoszo-nych z Fiata paczek, o miejsce, godzinę i minutę, w których się to działo, i skrzy-dła wyrosły mu u ramion.Przybyły w pół godziny pózniej dzielnicowy równieżdocenił wagę wiadomości. Coś mi się widzi, że się fatalnie narwali powiedział z zadowoleniem,kiedy Tereska z Januszkietn oddalili się już wolnym krokiem. Niefart mająchłopaki.Przenieśli swój salon z %7łoliborza na Mokotów i od pierwszego dnia ichmamy.Trzeba zawiadomić majora. Spłoszyli się i znalezli sobie bezpieczne miejsce przyświadczył Krzysz-tof Cegna z uciechą. I Czarny Miecio! Ja bym jeszcze nie zawiadamiał majora,może lepiej podpatrzyć przedtem, co się tam dzieje. Synu, nie będziesz tam przecież czatował dniem i nocą, na tej Belgijskiej,nie ty jesteś od tego.Ja wiem, że ty byś chciał sam ich wszystkich połapać i dostaćza to parę gwiazdek od razu, ale opamiętaj się.I tak nam się ładnie udało!Krzysztof Cegna nie wydawał się przekonany.Coś w głębi duszy mówiło mu,że informacje, uzyskiwane dzięki Teresce i Okrętce, zawierają w sobie elementy,które należy wykorzystać.Tajemnicę, od dawna bezskutecznie rozgryzaną przez102komendę stołeczną, powinien wykryć on sam i dopiero wtedy będzie miał jakieśzasługi.Nic nie mówiąc, postanowił zrobić, co tylko się da, a oprócz tego jeszczetrochę.* * *Czas płynął, a Boguś przepadł bez wieści.Jedyną nadzieją Tereski pozostałyimieniny i długie dni i godziny czekania osładzała sobie planowaniem imprezy,jeśli oczywiście ten rodzaj myśli można nazwać osłodą.Przewidywała same trud-ności.Wiadomo było, że imieniny odbędą się tradycyjnie, rodzinnie, jak co roku.Będą rodzice, babcia, Januszek, ciotka Magda oczywiście z Piotrusiem, potworniegruba i antypatyczna ciotka Helena, koszmarny kuzyn Kazio i Okrętka w charak-terze jedynej pociechy.Jeśli Boguś trafi w to całe towarzystwo zniechęci sięna wieki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]