[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Masz rację dziadku.Wiem, lecz na wszelki wypadek nie wymieniam nazwiska.A może dostanę kosza? Wolę być ostrożny.- Chciałbym dożyć tej chwili, kiedy się ożenisz.- Doczekasz się, dziadku.Bądź spokojny.Dziś otrzymałem wiadomość, że będę miał wkrótce sposobność zobaczyć się z tą młodą damą.Bądź przygotowany na rychłą wieść o moich zaręczynach, gdyż widok Wali i Freda czyni mnie zawistnym.Stary pan von Waldheim zaczął się domyślać, o której panience napomyka Henryk.I on dowiedział się dzisiaj, że Kitty von Haller powróciła z matką do domu.Od dawna pragnął tego związku, choć nigdy nie rozmawiał na ten temat z wnukiem, aby mu nie narzucać swego zdania.Kiedy dostarczono kufry, Waleria przeprosiła panów i wyszła, aby się przebrać do kolacji.Służba była oczywiście niezmiernie podniecona i zaintrygowana jej pojawieniem się w zamku.Nagle znalazła się jakaś wnuczka jaśnie pana, która dotąd mieszkała, nie wiadomo dlaczego, u Hartmannów.Ci, co poszli po bagaż, nie dowiedzieli się niczego, bowiem starzy milczeli jak zaklęci.Karol i Hanka natomiast w ogóle nie wiedzieli, o co chodzi.Naocznie stwierdzono jedynie to, iż panna została przyjęta w zamku z olbrzymią radością.Służbie nie pozostawało nic innego, jak tylko czekać na dalszy rozwój wypadków.Waleria zeszła na kolację w eleganckiej wieczorowej kreacji.Oczarowała nie tylko trzech panów, lecz także wszystkich służących.Na jej cześć przygotowano małą ucztę.Dziadek przekomarzał się z Fredem, mówiąc mu, że na oficjalne zaręczyny będzie musiał jeszcze poczekać dopóty, dopóki nie nastąpi prawna adopcja jego narzeczonej.Na pociechę dorzucił, że postara się, by wszystkim formalnościom stało się zadość w jak najkrótszym terminie.- Nie zależy mi wcale na ogłoszeniu zaręczyn, drogi dziadku - rzekł Fred z uśmiechem.- Natomiast po zrękowinach nie chciałbym zwlekać ze ślubem.- A kiedy mianowicie chcecie się pobrać?Fred objął Walę gorącym, pełnym tęsknoty spojrzeniem.- Ja? Ja chciałbym już jutro.- odparł z głębokim westchnieniem.Panowie roześmieli się.Waleria spąsowiała.- A może w święta Bożego Narodzenia? - spytał dziadek.Fred westchnął znowu.- Boże Narodzenie? Kiedyż to będzie? Chyba za sto lat.Walu, czy to konieczne, żebyśmy czekali tak niesamowicie długo?Teraz i ona musiała się roześmiać.- Jestem przekonana, że dziadunio nie każe nam czekać bez końca! Fredzie mój drogi, musisz się nauczyć cierpliwości!- Ależ to takie trudne.Mieć szczęście w zasięgu ręki i nie móc go schwytać!Henryk zwrócił się do przyjaciela z niewinną miną:- Słuchaj, obiło mi się o uszy, że jesienią miałeś wyjechać z cyklem odczytów.Czyżbym się przesłyszał?- Niestety, słuch masz dobry! Na dodatek widzę, że cię to cieszy, niegodziwcze! I to ma być przyjaciel?!- Wiesz, obawiam się, że ja nie będę mógł ożenić się wcześniej, więc dlaczego właściwie tobie miałoby się powodzić lepiej ode mnie? Ja, biedny kawaler, i ty, szczęśliwy małżonek.Nie odpowiada mi taka kombinacja.- Dałby Bóg, żeby ta twoja wybranka nie odmówiła ci serca ani ręki.Inaczej biada nam, biada!- Otóż to.Módl się, Walu, żebym czym prędzej został narzeczonym i tym samym nie miał powodu wam zazdrościć!- Dobrze, mój drogi, choć uważam, że jesteś bardzo pewny wygranej.- Walu, nigdy nic nie wiadomo.Wszak ty sama odmówiłaś Fredowi, jakkolwiek on się wcale tego nie spodziewał.Wy, kobiety, jesteście nieobliczalne.Starszy pan von Waldheim wstał i rzekł, podnosząc w górę swój kielich:- Piję za zdrowie wszystkich kobiet z rodu Waldheimów! Wznoszę toast za pomyślność mojej wnuczki Walerii i za szczęście wszystkich potomków naszej rodziny! Fredzie i Henryku, wypijcie ze mną!Zabrzęczało szkło.Waleria, bliska płaczu, patrzyła na trzech mężczyzn.Ogarnięta wzruszeniem odmawiała w duchu żarliwą modlitwę dziękczynną.Jak ogromnie, jak bezgranicznie wdzięczna była Stwórcy, który w sposób przecudowny pokierował jej losem.***Po rozmowie z Walą, dziadek postanowił, że dziewczyna osobiście wręczy Hartmannom obiecaną nagrodę, gdy pójdzie pożegnać się z nimi.- Tak czy owak zawdzięczam dużo tym ludziom.Udzielili schronienia twej matce i zadbali o ciebie.A jakie to szczęście, że oddali cię na wychowanie Dorze Lorbach, która zapewniła ci odpowiedni rozwój i wykształcenie.Pomyśl tylko, jak wyglądałoby twoje życie w wiejskiej zagrodzie! Przyznam, że ja po prostu nie mogę sobie tego wyobrazić.Waleria zwróciła się do dziadka z prośbą, aby pozwolił jej odwiedzić Hartmannów w niedzielę, gdyż wtedy zastanie wszystkich w domu.Dziadek wyraził zgodę pod warunkiem, iż Fred odprowadzi narzeczoną, aby załatwić przy okazji sprawę adopcji.W niedzielę Waleria i Fred pojechali na wieś samochodem.Gdy z auta wysiadła Wala, Hanka pisnęła głośno z zachwytu i podziwu.- Ojcze! Waleria z twoim przyjacielem! I przyjechała automobilem z zamku! Co się właściwie stało?Nie zdążyła jednak wypytać o żadne szczegóły, bowiem młodzi ludzie już weszli do domu i przywitali się z Hartmannami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]