[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Strażacy dostawili drabinkę i chwycili go mocno, razem z dwoma kawałkami sztachetzostał zdjęty, delikatne ręce przytrzymywały go, jak wtedy kiedy był malutki albo jakzasnął w samochodzie, i tata go wynosił, i to nie była całkiem prawda, że nie spał, bosię obudził i mógł sam iść, ale tata go wziął na ręce i on udawał, że śpi, i niósł go natrzecie piętro, a on był bezwładny, żeby się tata nie domyślił, że jednak nie śpi.Terazteż postanowił udawać, że się nie może ruszać, zrobił tak, żeby ciało było bezwładne,a niebo nad nim było coraz bardziej przezroczyste, nie musiał już mrużyć oczu, bo totata go niesie w swoich silnych rękach, i jest już zmęczony, tak przyjemnie zmęczony izaraz będzie noc i zaśnie, i mamusia jak zwykle przed snem przyjdzie i zrobi krzyżykna czole i będzie mógł spać i spać, nareszcie się wyśpi za wszystkie czasy.Kiedy Krzysia Pędziwiatra mocne ręce kładły na nosze, ze spiłowanych sztachetsfrunął na ziemię Anioł.119Był wysoki i postawny, a mimo to nikt go nie zauważył.Stanął przy drzwiach karet-ki, Krzyś otworzył jeszcze na moment oczy i uśmiechnął się do niego.Anioł miał twarzojca i mrugnął.Puścił oko po prostu.I też się uśmiechnął.Krzyś chciał się jeszcze razuśmiechnąć, ale przypomniał sobie, że musi udawać śpiącego i bezwładnego, a potemdrzwi karetki zamknęły się i samochód na sygnale pomknął w dół ulicą św.Barbary.* * *Ania miała prawie dziewięć lat i płowe warkoczyki, związane gumką z pociętejstarej opony od roweru, kiedy dowiedziała się o śmierci Krzysia Pędziwiatra.Było to wszkole na pierwszej lekcji następnego dnia.Na matematyce.W klasie już szumiało, ale Ania wpadła do klasy już po dzwonkuna lekcję i nic nie wiedziała.Pani kazała dzieciom się uspokoić, podniosła linijkę i paręrazy musiała uderzyć w blat swojego stolika, żeby zapanowała cisza.Ania patrzyła na panią i była zdziwiona.Pani zawsze była dla nich dobra i nigdy sięnie złościła, nawet jak Bartek nie umiał dodawać prostych liczb.Teraz pani nie wyglą-dała na dobrą, Ania ostrożnie odłożyła teczkę na krzesełko obok i nie wyjęła zeszytu.120Patrzyła na panią, nową panią, która zaczęła mówić o Krzysiu.%7łe go nie ma.%7łe już nieprzyjdzie do szkoły.%7łe będą musieli się z nim pożegnać.Okropne, głupie, niepotrzebnerzeczy mówiła pani, a Ania patrzyła na jej usta, które ogromniały, a spomiędzy wargwystawały zęby, jeden był krzywy, Ania wcześniej go nie widziała, a z rozciągającychsię ust płynęły słowa, które były obce i niedobre. Już nigdy mówiła pani .zawsze. mówiła pani, a Ania wiedziała, żewszystko to wierutne bzdury.Krzyś jeszcze wczoraj ciągnął ją za nędzne warkoczyki ina pewno to jeszcze kiedyś zrobi, może nie dzisiaj, bo dzisiaj go rzeczywiście nie ma,może babcia przeniosła go do innej szkoły, ale nie wolno, na pewno nie wolno takichrzeczy mówić małej dziewczynce.Krzyś jeszcze nieraz pociągnie ją za włosy, a onabędzie udawać, że to nic a nic ją nie obchodzi.Bo Krzyś się w niej kochał i ona kochałaKrzysia. Krzyś już nie żył, kiedy go zdejmowali z płotu mówiła pani i to dla was jestwielka, wielka nauka, żeby nigdy nie robić tego, co niebezpieczne.Ciebie, Antek.121Krzyś przechodził przez płot? Zawsze był najodważniejszy z całej klasy.Ale tenpłot, to żelazne ogrodzenie, był nie do przechodzenia.Nie zrobiłby takiego głupstwa,na pewno..widziałam, jak przebiegałeś przez ulicę.Jest mi niezmiernie przykro, że wtakiej chwili. mówiła pani.Ania chwyciła teczkę i podniosła się z krzesła. Siadaj, Aniu powiedziała pani.A Ania wtedy krzyknęła: Dlaczego pani nam to mówi? To nieprawda.Widziałam Krzysia przed szkołą,przed chwilą, to wszystko nieprawda, stoi jeszcze przed bramą, o!Dzieci rzuciły się do okna, pani biła linijką w stół, ale nikt jej nie słuchał, a Aniaotworzyła drzwi na korytarz i wybiegła z klasy.Niech ma, ta wstrętna głupia baba, zato, co jej zrobiła! Nie pójdzie już nigdy do tej szkoły i nie będzie słuchać już nigdy tejpani.Człowiek, który mówi takie bzdury, na pewno nie potrafi dzieci nauczyć niczegodobrego.122Biegła po chodniku w kapciach, z teczką w ręku, teczka obijała się o nogi.Byłociepło.Z jednego kucyka zsunęła się gumka i mysie włosy Ani powiewały z jednejstrony jak skrzydło ptaka.Mroczna klatka schodowa starego budynku pachniała lekką zgnilizną, jak stara piw-nica.Po dwa stopnie, byleby szybciej, do domu, tam gdzie jest prawda.Ania biła pię-ściami w dębowe drzwi, potem usłyszała szybkie kroki i trzask dolnej zasuwy.Wpadłaprosto w ramiona mamy, ciepłe i pachnące.Następnego dnia pojechały do dziadków na wieś.Mama z nią pojechała.Przez całymaj i prawie cały czerwiec Ania chodziła do małej wiejskiej szkółki drogą wśród rosną-cych coraz wyżej łanów pszenicy.Po szkole biegła ze swoją nową przyjaciółką Marysiąna łąkę.Pasły tam krowę Malwinę.Przekładały kołek, do którego krowa była przywiązana, i pilnowały, żeby nie poszław koniczynę.Maryśka wiedziała, że od koniczyny to krowa się robi taka opuchła, żemoże się rozpęknąć.Więc trzymały ją z dala od koniczyny.Kiedy były spragnione, doiłyMalwinę prosto z cycka do buzi.Krowa stała spokojnie, zadowolona, że ktoś nareszcieulży jej wymionom.Mleko było ciepłe i pachnące gnojem.Kiedy były głodne, Marysia123częstowała ją grubymi pajdami chleba.Gniotły z niego kulki i dopiero takie twardekulki wkładały do ust, a one tam miękły i robiły się naprawdę chlebowe.Kiedy były zmęczone, kładły się na trawie i patrzyły w chmury.Chmury pędziłyczasami po niebie jak dzikie, jak spuszczone ze smyczy psy, układały się w różne histo-rie, które dziewczynki opowiadały sobie nawzajem.Kiedyś Ania chciała powiedzieć Marysi o Krzysiu Pędziwiatrze, ale Marysia powie-działa, że nie ma takiego nazwiska, że to wymysł.Pędziwiatr to postać z bajki i Aniapod koniec lata zaczęła w to wierzyć.Potem dojechała na wieś jej młodsza siostra.A kiedy lato minęło, przyjechał po nietata i zabrał i je, i mamę do nowego mieszkania w zupełnie innym mieście.Już nie wróciła do tamtej szkoły, w której tak bardzo wszyscy ja okłamali.* * *Tak więc Ania rosła, mysie kitki nad uszami ciemniały i zmieniły się w brąz, jasny,ale jednak brąz, podobny do skórki świeżo rozłupanych kasztanów.124Pewnego dnia kitki zostały obcięte, a włosy Ani zaczęły układać się w fale.W tymsamym czasie przechodziła swoją wielką przemianę.Z dziewczynki stawała się kobie-tą.Choć nic się nie zmieniło i nawet piersi nie chciały jej urosnąć, mama pewnego dniapowiedziała: Stajesz się kobietą.Bycie kobietą polegało na razie na sprawdzaniu, czyjuż ma pokrwawione majtki i pilnowaniu, żeby nikt nie zauważył tego wcześniej niżona.Przyzwyczaiła się do tego prędko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]