[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* * *Gina chciała wracać najbliższym samolotem do domu, ale jej to wyperswadowałem.Ponieważ kiedy w końcu udało mi się nazajutrz do niej dodzwonić, powrót najbliższymsamolotem nie był już wcale taki konieczny.Ominęły ją te straszne minuty, kiedy wiezliśmy Pata do izby przyjęć.Ominęły ją teniekończące się godziny, gdy pijąc herbatę, na którą nie mieliśmy ochoty, czekaliśmyna wyniki badań.Ominęła ją ta chwila, gdy z głową owiniętą bandażami i świetlnym245mieczem w ręku usiadł na łóżku obok małej dziewczynki, która straciła wszystkie włosyw wyniku zaaplikowanej jej kuracji.Ominęło ją to wszystko, ale przecież nie można było jej o to winić.Osobiście wini-łem o to tego sukinsyna Richarda.Kiedy dodzwoniłem się do Giny, wiedzieliśmy już, że Patowi nic nie będzie.Teraznie chciałem, żeby wracała do domu.Powtarzałem sobie, że nie chcę, żeby trzymała Pata za rękę, mówiła mu, że wszystkobędzie dobrze, a potem znowu go opuściła.Wiedziałem jednak, że w gruncie rzeczymoje motywy nie są wcale takie szlachetne.Gdzie, do cholery, była Gina, kiedy jejpotrzebowaliśmy? Mogę być u was już jutro oznajmiła. Praca może poczekać. Nie ma takiej potrzeby odparłem ze śmiertelnym spokojem. To było tylkoskaleczenie.Fatalne skaleczenie.Ale nic mu nie będzie. I tak wkrótce wracam do domu.Nie wiem dokładnie kiedy, ale. Nie zmieniaj swoich planów powiedziałem.246Tylko nas posłuchajcie sztywni niczym dwoje ludzi nawiązujących znajomość nanudnym przyjęciu.Kiedyś mogliśmy przegadać całą noc, mogliśmy mówić o wszyst-kim.A teraz przemawialiśmy do siebie jak dwoje nieznajomych, których nigdy sobieporządnie nie przedstawiono.Tylko nas posłuchaj, Gino.* * *Cyd stała w progu naszego domu, trzymając pudełko z pizzą. Czy to nieodpowiedni moment? Nie, skądże.Wejdz.Weszła do środka i wręczyła mi pudełko. Dla Pata.Spaghetti pesto. Zielone spaghetti.Jego ulubione.Dziękuję. Trzeba je tylko wsadzić do mikrofalówki.Potrafisz to zrobić? Chyba żartujesz? Nawet ja wiem, jak używać mikrofalówki.Jedna czy dwie mi-nuty? Wystarczy jedna.Pat nie śpi?247 Ogląda telewizję.Dla odmiany.Ubrany w piżamę z Gwiezdnych wojen i szlafrok z kolekcji M & S Pat rozsiadł sięna sofie i oglądał reżyserską wersję Powrotu Jedi.Po jego powrocie ze szpitala całydomowy regulamin wylądował w koszu. Cześć, Pat pozdrowiła go Cyd, po czym ukucnęła i pogłaskała go po włosach,ostrożnie omijając wielki plaster przylepiony z boku czoła. Jak twoja biedna głowa? Dobrze.Trochę swędzą mnie szwy. Wcale się nie dziwię. Ale wiesz co? Nie trzeba będzie ich zdejmować.Moich szwów. Nie? Nie, po prostu znikną oznajmił Pat, spoglądając na mnie w oczekiwaniu po-twierdzenia. To prawda powiedziałem. Rozpuszczą się.To nowy rodzaj szwów. Nowy rodzaj przytaknął Pat, po czym skupił z powrotem uwagę na księżniczceLei ubranej w skąpy strój konkubiny na dworze Jabby. Niezłą ma sukienkę stwierdziła Cyd.248 Tak zgodził się Pat. Jest niewolnicą. Mój Boże.Przez kilka chwil oglądali księżniczkę Leię wijącą się na końcu łańcucha. No, zostawiam cię, żebyś się kurował mruknęła w końcu Cyd. Dobrze. Cyd przyniosła ci obiad poinformowałem go. Zielone spaghetti.Co sięmówi? Dziękuję powiedział, posyłając jej swój najbardziej czarujący uśmiech w styluDavida Nivena. Nie ma za co odparła.Odprowadzając ją do drzwi, zdałem sobie sprawę, że coś śpiewa mi w duszy.Niechciałem, żeby odeszła. Dziękuję, że wpadłaś powiedziałem. Dzięki tobie mam udany dzień.Obróciła się i spojrzała na mnie tymi osadzonymi szeroko oczyma. Mówię serio dodałem. To najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się w ciągucałego dnia.Zdecydowanie.249 Nie rozumiem stwierdziła. Czego nie rozumiesz? Dlaczego mnie lubisz? Nawet mnie nie znasz. Naprawdę chcesz to wiedzieć? Tak.Powiedziałem jej więc dlaczego. Lubię cię, bo jesteś silna, ale nie jesteś twarda.Lubię cię, bo nie słuchasz bzdur,które gadają faceci, lecz mimo to wyjechałaś ze swojego kraju, bo myślałaś, że mężczy-zna, dla którego to zrobiłaś, jest tym jedynym. Największa pomyłka w moim życiu. Być może.Ale podoba mi się, że po tych wszystkich filmach, które oglądałaśjako mała dziewczynka, stałaś się romantyczką.Roześmiała się i potrząsnęła głową. Potrafisz przejrzeć mężczyzn na wylot, lecz mimo to pragniesz znalezć faceta, zktórym mogłabyś dzielić życie dodałem. Kto to powiedział?250 I podoba mi się sposób, w jaki rozjaśnia się twoja twarz, gdy się uśmiechasz.Podobają mi się twoje nogi.Podoba mi się to, że wiesz, jak rozmawiać z czteroletnimdzieckiem.Podoba mi się to, jak się zachowałaś, kiedy byłem w potrzebie.Wszyscyinni stali tylko i się gapili.Ty mi pomogłaś.Chociaż wcale nie musiałaś. Coś jeszcze? Jesteś piękna. Nie jestem wcale piękna. Jesteś piękna i dzielna i jestem zazdrosny o każdego mężczyznę, z którym kie-dykolwiek się spotykałaś.Co jakiś czas przechodzę obok baru, w którym pracujesz, wnadziei że się na ciebie natknę. Tęsknisz za swoją żoną stwierdziła. Naprawdę za nią tęsknisz. To prawda przyznałem. Ale prawdą jest również, że się w tobie zadurzy-łem. Rany boskie żachnęła się, potrząsając głową. Przecież ty mnie w ogóle nieznasz.251Powiedziała to inaczej niż przedtem.Teraz stwierdziła to delikatnym, łagodnym to-nem, tak jakby to naprawdę nie była moja wina.I mówiąc to, przysunęła się trochę bliżej.Przez chwilę przyglądała mi się tymi swo-imi oczyma, a potem zamknęła je i dotknęła wargami moich warg.Odwzajemniłem jej pocałunek. Teraz trochę cię znam powiedziałem. Owszem zgodziła się. Teraz trochę mnie znasz.Część druga Facet z dzwoneczkamiRozdział 19Pat szedł do szkoły.Mundurek, który musiał włożyć, miał mu dodać powagi.Szary sweter z wycięciemw serek, biała koszula oraz żółty krawat miały upodobnić go do małego mężczyzny.Alenic z tego.Szkolny strój podkreślał tylko jego niedojrzałość.Zbliżając się do swoich piątychurodzin, Pat nie był jeszcze nawet młody.Nadal był nowy jak spod igły.Mimo że ubranybardziej oficjalnie niż ja.254Pomagając mu przygotować się do pierwszego dnia szkoły, z zaskoczeniem uświa-domiłem sobie, jak bardzo kocham jego buzię.Kiedy był niemowlakiem, nie miałempojęcia, czy jest naprawdę piękny, czy to tylko dają o sobie znać moje ojcowskie geny.Teraz wiedziałem, że to prawda.Ze swoimi jasnoniebieskimi oczyma, długimi żółtymi włosami oraz nieśmiałymwstydliwym uśmiechem, który pojawiał się na niewiarygodnie gładkiej twarzy, był na-prawdę ślicznym chłopcem.A teraz miałem wypuścić mojego ślicznego synka na szerokie wody.Przynajmniejdo piętnastej trzydzieści.Obu nam wydawało się to wiecznością.Teraz już się nie uśmiechał.Połykając Coco Pops, siedział blady i milczący w swo-im pastiszu dorosłego stroju, starając się opanować drżenie podbródka i wysuwając doprzodu dolną wargę, podczas gdy ja ani na chwilę nie przestawałem zachwalać najcu-downiejszego momentu, jakim jest pierwszy dzień szkoły w życiu młodego człowieka.Zniadanie przerwał telefon od Giny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]