[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co prawdanie tyle cieszy³o wszystkich objêcie w³adzy przez Makrynusa, ile to, ¿e siêpozbyli Antonina, z tego te¿ powodu radowali siê przede Wszystkimi œwiêtowali powszechnie.Ka¿dy przecie¿, zw³aszcza posiadaj¹cy jakieœznaczenie lub piastuj¹cy jakieœ godnoœci, uwa¿a³, ¿e odsun¹³ siê miecz nadkarkiem jego wisz¹cy.Zawodowi oskar¿yciele i niewolnicy, którzy denun-cjowali swoich panów, zostali wbici na pal, a Rzym i ca³y niemal œwiatRzymianom podlegaj¹cy oczyœci³ siê z przewrotnych ludzi, bo jedni zo-stali ukarani, drudzy wygnani, jeœli zaœ jacyœ siê ukryli, to cicho siedzielize strachu.Tote¿ w pe³nym spokoju, z pozorami wolnoœci ¿yli ludzie przezten rok jeden, kiedy Makrynus panowa³.Zrobi³ tylko ten jeden b³¹d, ¿enie rozpuœci³ zaraz wojska i nie odes³a³ ich do miejsca pochodzenia, a samnie pospieszy³ do stêsknionego za nim Rzymu, gdzie lud raz po raz siê godomaga³ wznosz¹c g³oœne okrzyki, lecz trawi³ czas w Antiochii, pielêgnuj¹csw¹ brodê, odbywaj¹c przechadzki wolniej ni¿by nale¿a³o, zaledwie odpo-wiadaj¹c podchodz¹cym doñ z wielk¹ powolnoœci¹, tak ¿e czêsto nawetnie s³yszeli jego zni¿onego g³osu.Przyk³ada³ wagê do tego, by naœladowaæzachowanie Marka, nie naœladowa³ jednak w czym innym jego trybu¿ycia, lecz coraz to wiêcej za¿ywa³ przyjemnoœci, bo spêdza³ czas na wi-dowiskach baletowych i popisach wszelkiego rodzaju artystów muzycz-nych czy tanecznych, a nie dba³ o sprawy urzêdowe.Wystêpowa³ te¿ pu-blicznie wystrojony w klamry i pas wysadzany bogato z³otem i drogimikamieniami, podczas gdy u wojska tego rodzaju wytwornoœæ nie by³a milewidziana i uchodzi³a raczej za coœ barbarzyñskiego i kobiecego.Tote¿¿o³nierze widok ten z niechêci¹ znosili i w ogóle byli niezadowoleni z je-go sposobu ¿ycia zbyt wygodnego ni¿ to ¿o³nierzowi przysta³o.Kiedy snuliporównanie wspominaj¹c ¿ycie Antonina nacechowane prostot¹ ¿o³-niersk¹, potêpiali wystawnoœæ Makryna.A równie¿ oburzali siê, ¿e samimusz¹ ¿yæ pod namiotami w obcym kraju odczuwaj¹c nawet czasami brakkoniecznych rzeczy i nie mog¹c wróciæ do swych stron rodzinnych, mimo¿e niby jest pokój.Widz¹c tedy Makryna ¿yj¹cego w zbytku i wygodach,poczêli siê ju¿ wy³amywaæ z karnoœci i l¿yli go miêdzy sob¹, a tylko roz-gl¹dali siê, czy nie znajd¹ jakiegoœ pozoru, by pozbyæ siê sprawcy swegopo³o¿enia.3.Takie to by³o widocznie przeznaczenie, ¿e Makrynus po rocznymtylko okresie rozkoszy panowania straci³ równoczeœnie ¿ycie i w³adzê,gdy los nastrêczy³ ¿o³nierzom nieznaczn¹ i b³ah¹ sposobnoœæ do spe³nieniaich pragnieñ.¯y³a podówczas kobieta imieniem Meza1, Fenicjanka z rodu, z miastafenickiego zwanego Emeza2.By³a ona siostr¹ Julii, ¿ony Sewerusa, a matkiAntonina.Jak d³ugo siostra ¿y³a, mieszka³a w pa³acu cesarskim przezd³ugie lata, kiedy panowali Sewerus i Antoninus.Otó¿ tej Mezie kaza³Makrynus po œmierci siostry i zabiciu Antonina wróciæ do ojczyzny i ¿yæze swoimi z zachowaniem ca³ego swego maj¹tku.A posiada³a ona bar-dzo wielkie skarby, gdy¿ przez d³ugi czas korzysta³a z mo¿liwoœci, jakiejej dawa³a przynale¿noœæ do rodziny cesarskiej.Wróci³a wiêc staruszka dodomu i ¿y³a tam w gronie rodziny.A mia³a dwie córki.Starsza nazywa-³a siê Soemias, druga Mamea.Starsza mia³a syna imieniem Bassjanus,m³odsza syna, który siê zwa³ Aleksjanus3.Chowali siê oni pod opiek¹swych matek oraz babki i Bassjanus liczy³ wtedy lat czternaœcie, Aleksja-nus zaœ mia³ rok dziesi¹ty.Obaj byli wyœwiêceni na kap³anów boga S³oñca,1 Siostra Julii Domny, druga córka arcykap³ana Emezy Juliusza Bassjanusa,Julia Meza, by³a ¿on¹ Juliusza Awitusa, który za Septymiusza by³ konsulem,a nastêpnie prokonsulem Azji.Z ma³¿eñstwa tego urodzi³y siê dwie córki: starszaJulia Soemias (Soemiada), m³odsza Julia Mamea.Soemias wysz³a za Sekstusa Wa-riusza Marcellusa, Mamea za Gessjusza Marcjana.Obaj ziêciowie pochodzili z Syrii,nale¿eli do stanu rycerskiego i czynni byli w administracji finansowej cesarstwa;zmarli przed 218 r.Nie ¿y³ te¿ ju¿ wówczas ojciec Mezy, stary Bassjanus.2 Okreœlenie Mezy jako ,,Fenicjanka" nieœcis³e, bo Emeza (dziœ Homs) le¿a³aw Syrii, a nie na wybrze¿u fenickim, wiêc raczej winno byæ: Syryjka, rodem z sy-ryjskiego miasta.3 Syn Soemiady (ur.204 r.) zwa³ siê po ojcu Wariusz Awitus Bassja-nus, syn Mamei (ur.208 r.?) Aleksjanus Bassjanus.którego tamtejsi mieszkañcy czcz¹ pod nazw¹ Elagabal4, pochodz¹c¹ z fe-nickiego jêzyka.Wzniesiono mu tam ogromn¹ œwi¹tyniê przyozdobion¹mnóstwem z³ota i srebra tudzie¿ kosztownych kamieni.Czcz¹ go zaœ nietylko tamtejsi mieszkañcy, ale tak¿e wszyscy s¹siedni satrapowie i królowiebarbarzyñscy, którzy wspania³omyœlnie œl¹ bogu corocznie kosztowne daryw ofierze.Nie ma tam wcale pos¹gu, jak u Greków i Rzymian, ani ¿adnegowizerunku boga, sporz¹dzonego rêk¹ ludzk¹, a tylko kamieñ jakiœ bardzowielki, od do³u okr¹g³y, koñcz¹cy siê ostro, czyli kszta³tu ostros³upa, czar-nej barwy.Pobo¿na wieœæ g³osi, ¿e spad³ on z nieba, pokazuj¹ te¿ na nimma³e wynios³oœci i zag³êbienia i nie chc¹c w nim widzieæ dzie³a r¹k ludz-kich dopatruj¹ siê w nim wizerunku boga S³oñca.Otó¿ bogu temu by³ poœwiêcony Bassjanus, jemu bowiem jako star-szemu powierzono s³u¿bê bo¿¹.Jako kap³an wystêpowa³ publicznie w stro-ju barbarzyñskim, przybrany w purpurow¹ z³otem przetykan¹ szatê z rê-kawami do stóp siêgaj¹cymi, przy czym nogi jego od bioder a¿ do koñcówpalców okrywa³o odzienie równie¿ z purpurowej, z³otem przetykanej tka-niny; g³owê zdobi³ wieniec ze sztucznych kwiatów wysadzanych drogimikamieniami.W rozkwicie m³odoœci by³ z wygl¹du najpiêkniejszy zewszystkich ówczesnych m³odzieñców.Poniewa¿ jednoczy³ piêknoœæ cia³a,wdziêk ch³opiêcy i powab swego stroju, mo¿na by³o porównaæ tego m³o-dzieñca z Dionizosem przedstawianym na piêknych obrazach.Kiedy wiêc spe³nia³ swe czynnoœci sakralne i obyczajem barbarzyñcówtañczy³ woko³o o³tarza przy dŸwiêkach fletów, piszcza³ek i innych instru-mentów, wszyscy ludzie patrzyli na niego z wielkim zainteresowaniem,zw³aszcza zaœ ¿o³nierze, którzy wiedzieli, ¿e z rodu cesarskiego pochodzi,i to tym wiêcej, ¿e i jego piêkno m³odzieñcze œci¹ga³o na niego oczywszystkich.W s¹siedztwie tego miasta sta³o wówczas bardzo du¿o wojska,które os³ania³o Fenicjê, póŸniej jednak zosta³o gdzie indziej przeniesione,jak to nastêpnie opowiemy.¯o³nierze, którzy przybywali do miasta, zaka¿dym razem zachodzili do œwi¹tyni dla z³o¿enia czci bogu, a przy tymz radoœci¹ patrzyli na m³odzieñca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl