[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Długo, długo takjechali, aż póznym wieczorem przybyli do czarnego boru, gdzie strzeliste, posępne sosny gię-ły ku ziemi gałęzie pod ciężarem grubej warstwy śniegu.Nareszcie w oddali mignęło bladeświatełko świecące za szybką nędznej chałupki drwala.Woznica zatrzymał sanie i wprowa-dził zziębniętą Rózię do miłej, ciepłej izdebki, w której dokoła okrągłego stołu zasiadła wła-śnie do wieczerzy cała jego rodzina.Rózia ujrzała starego, pochylonego drwala i mnóstwo dzieci, które na widok wchodzącegobrata porzuciły dymiącą miskę klusek na mleku i z głośnym krzykiem radości rzuciły się kuniemu, witając go i dopytując o gościńce, które im przyrzekł przywiezć z jarmarku.Jasiek (takie było imię woznicy) wyjął zaraz kupione dla nich obrazki i obarzanki, a dzieciskakały i klaskały w ręce z uciechy, gdy zaś ujrzały śliczną nieznajomą dziewczynę, podbie-gły do niej, pociągnęły do ogniska, posadziły na wygodnym krześle, rozcierały rękami prze-marznięte ręce i nóżki Rózi i podały jej kubek gorącego mleka wraz z kromką razowego chle-ba. Zobacz, zobacz, tatku wołały do starego drwala zobacz, jakie ta biedna, ślicznadziewczynka ma małe nóżki.Takie białe jak to mleko w misce.I popatrz, jaki ma płaszczykpodarty, zupełnie podobny do tego kawałka aksamitu schowanego w szafie, który odebrałeśmłodym lewkom, pamiętasz, na tym polowaniu, na którym król Padella je zabił.O, o, patrz,tatku, i jeszcze wisi na jej szyi malutki trzewiczek, takuteńki jak ten schowany w szafie, tenmalutki aksamitny, który znalazłeś w lesie i pokazujesz nam tak często.41 Co wy tam pleciecie o jakimś płaszczyku i trzewiczku? zapytał drwal.Na to Rózia opowiedziała mu, że kiedy była malutkim dzieckiem, znaleziono ją w strzę-pach tego płaszczyka, który okrywa jej ramiona, obutą w jeden aksamitny trzewiczek.Aleludzie, którzy się nią zaopiekowali, teraz przestali ją lubić, choć Rózi się zdaje, że nic im złe-go nie wyrządziła.I wygnali ją w świat, a że jest sierotą, więc tuła się teraz, nie wiedząc, do-kąd się udać.Ale czasem wydaje się Rózi tylko nie wie, czy to kiedyś było naprawdę, czyteż jej się tylko tak śniło że dawniej, dawniej mieszkała w jakimś przepysznym pałacu, jesz-cze piękniejszym od pałacu królewskiego w stolicy, a potem w jaskini ciemnej, w której staralwica karmiła ją mlekiem swoim, a śliczne młode lewki bawiły się z nią jak pieski.Tylko tomusiało być bardzo, bardzo dawno, a może się to tylko Rózi śniło.Drwal słuchał tej opowieści z oznakami takiego wzruszenia, że żona i dzieci patrzyły naniego zdziwione.Nareszcie porwał się z ławy, rzucił się ku skrzyni stojącej w kącie, wyjął zniej starą pończochę, a stamtąd talara z wizerunkiem nieboszczyka króla Kalafiore i z wiel-kim zdumieniem stwierdził, że młoda panienka podobna jest do króla jak jedna kropla wodydo drugiej.Potem przyniósł kawałek spłowiałego aksamitu i malutki trzewiczek i porównał jez resztkami płaszczyka i trzewiczkiem zawieszonym na szyi Rózi.Na obu trzewiczkach wid-niał ten sam napis: ,,Kopytino, dostawca dworu , na jednej połowie płaszczyka były wypisanesłowa: Król Róż , na drugiej ,,ewna yczka Nro 246.Skoro złączono oba kawałki tkaniny,utworzył się napis całkowity; ,,Królewna Różyczka Nro 246.Przeczytawszy te słowa stary drwal padł na kolana i zawołał: O pani moja jasna! Księż-niczko moja najłaskawsza! Prawowita królowo Krymtatarii! Oto pozdrawiam cię na proguojczyzny twojej i hołd ci składam w imieniu wiernych twych poddanych. Po czym na do-wód wierności i czci najwyższej padł plackiem przed księżniczką, bosą jej stopkę położył naswojej głowie i po trzykroć stuknął dużym swym nosem o podłogę.Widząc to królewna, która jak wiecie, będąc służebną we fraucymerze księżniczki Angeli-ki, po kryjomu studiowała historię i obyczaje wszystkich narodów i dworów, rzekła: Mój zacny drwalu, poznaję z wykwintnych manier waszmości, że byłeś kiedyś dworza-ninem mego królewskiego rodzica.A na to odparł drwal: Tak jest, Miłościwa Pani, jestem baronem Szparagino i na dworze nieboszczyka królaKalafiore piastowałem urząd pierwszego ochmistrza dworu.Ale nikczemny tyran Padella,przywłaszczywszy sobie przed piętnastu laty tron królewski, pozbawił mnie służby i chleba.Od tego czasu zarabiam na życie swoje i dzieci rąbaniem drzewa. Waszmość byłeś Wielkim Ochmistrzem Dworu i Nadinspektorem Wykałaczek i TabakiKrólewskiej! Jak przez mgłę przypominam sobie waćpana! Otóż na pamiątkę dnia dzisiejsze-go i gościnnego przyjęcia, jakiego doznałam pod strzechą waćpana, baronie Szparagino,nadaję ci tytuł Kawalera Orderu Brylantowej Dyni drugiej klasy (pierwsza przypadała wudziale tylko książętom krwi).To powiedziawszy królewna powstała z zydla z nieopisanym wdziękiem i majestatem, anie mając pod ręką miecza, podniosła do góry łyżkę cynową, którą właśnie kończyła jeść klu-ski z mlekiem, i po trzykroć uderzyła nią w łysinę pochylonego kornie u jej stóp drwala.Poczciwiec płakał ze wzruszenia tak mocno, że łzy jego utworzyły na podłodze sporą ka-łużę, a dzieci jego ułożyły się do snu na tapczanie z radosnym przeświadczeniem, że nie sąwczorajszymi: Bartkiem, Kasią, Kacprem i Magdusią, ale baronami i baronównymi, potom-kami wielkiego rodu baronów de Monte Marinato Szparagino, Kawalerami Orderu Brylanto-wej Dyni.Teraz dopiero się okazało, jak zdumiewające postępy uczyniła królewna w naukach pobie-ranych ukradkiem na paflagońskim dworze.Znając na wylot dzieje wszystkich przedniej-szych rodów swego państwa mówiła teraz Różyczka do barona Szparagino: Nie wątpię, żeród Pomidorionich pozostał wierny naszemu domowi.Ale rody Buraczellich zwróciły się42zapewne ku nowo wschodzącemu słońcu.Za to rody Kalarepich i Kapustianich, tak miłesercu nieboszczyka króla Kalafiore, mego nieodżałowanego rodzica, zapewne staną po stronieprawej dziedziczki korony krymtatarskiej.Na to zapewnił ją stary baron, że cały naród ożywiony jest pragnieniem zrzucenia z tronuniegodziwego Padelli i powita ją z uniesieniem.I choć było już bardzo pózno, nakazał dzie-ciom swoim, które znały las doskonale, żeby ubrały się natychmiast i pobiegły do okolicz-nych zagród, by zwołać mieszkańców ich na naradę.Kiedy najstarszy syn jego, Jasiek, wszedłpo napojeniu i oczyszczeniu koni do izby, zamiast oczekiwanej wieczerzy otrzymał wiado-mość, że dziewczątko , które do sań swoich zaprosił, jest królewną krymtatarską, a on sam Kawalerem Orderu Brylantowej Dyni.Dano mu także do zrozumienia, że powinien natych-miast wdziać z powrotem buty, dosiąść szkapy i rozgłosić radosną wieść o cudownym ocale-niu i powrocie królewny Różyczki.Młody woznica, czyli baron Szparagino, zwalił się za przykładem ojca do nóg Różyczki,podobnie jak ojciec stopkę jej oparł na swojej głowie i jak ojciec po trzykroć nosem pukał wpodłogę.I jego łzy polały się obficie, bo trzeba wam wiedzieć, że zakochany już był w kró-lewnie po uszy, jak zresztą każdy, kto choć minutę przebywał w jej towarzystwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]