[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Och, to bardzo miło z pana strony wymamrotał w końcu Pierwszy Detektyw. Dziękujemy panu za zaproszenie. No to chodzmy rzucił krótko Frisbee i ruszył żwawym krokiem na drugąstronę ulicy.Chłopcy pospieszyli za nim, prowadząc rowery.Bob ukradkiem zbliżył się do Jupe a, aby poinformować go szeptem o tym, co odkryłna skrzynce listowej Kyota.Jupe w milczeniu kiwnął głową.Dotarłszy do restauracji, chłopcy zabezpieczyli rowery za pomocą łańcucha, a potempodążyli za jubilerem do dużego, narożnego stołu.Kelner powitał pana Frisbee po ja-pońsku, ten zaś odpowiedział mu w tym samym języku i zamówił potrawy. Mieszkałem w Japonii przez kilka lat wyjaśnił obojętnym tonem. Prowadziłem tam handel perłami.Musiałem więc nauczyć się japońskiego.Kelner postawił na stole dzbanek z herbatą i Frisbee napełnił filiżanki chłopców. O ile dobrze rozumiem stwierdził, zagłębiając się z powrotem w krześle toostatnio zajmowaliście się małym, prywatnym dochodzeniem.Zgadza się, chłopaki?Tym razem Bob nie miał już wątpliwości, że jubiler się uśmiecha.Jednak żadenz Trzech Detektywów nie odpowiedział ani słowem. Robiliście to na zamówienie panny Maureen Melody ciągnął Frisbee. Próbowaliście ustalić, kto pomordował jej ptaszki.Jupe potwierdził skinieniem głowy. A dopiero co mój ogrodnik, Kyoto, powiedział mi, że znalezliście martwego gołę-bia, przy którym był mały liścik.Jupe powtórnie kiwnął głową. Zawierał on wiadomość dotyczącą warzyw, które Kyoto wysyła do japońskiegomarketu. Tak, chodziło o perłową cebulę przytaknął Jupe.Przy stole zapadła na dłuż-szą chwilę cisza.Chłopcy w milczeniu przyglądali się, jak kelner ustawia przed nimi pokilka małych miseczek.Natychmiast zabrali się do pałaszowania ich zawartości. Czy ten martwy gołąb leżał może w ogrodzie panny Melody? przerwał w końcumilczenie Frisbee. Nie odparł Jupe z buzią pełną ryżu i kawałków łososia, wymieszanych z bam-busowymi pędami i oblanych wyśmienitym, ostrym sosem.Dopiero po przełknięciu51tych delicji mógł udzielić bliższych wyjaśnień. Znalezliśmy go na ulicy powie-dział, uznawszy, że lepiej będzie trzymać się wersji, którą wcześniej usłyszał już Kyoto.Frisbee bez słowa uniósł pałeczki i cała czwórka znowu pochyliła się w milczeniunad smakowitym jedzeniem.Jubiler jako pierwszy opróżnił swoje miseczki.Otarł ser-wetą usta i sięgnął ręką do wewnętrznej kieszeni marynarki.Pete zamarł ze strachu, z widelcem uniesionym w pół drogi do ust.Czyżby tenFrisbee zamierzał straszyć ich pistoletem także tu, w restauracji?Jubiler wyciągnął portfel. Jak wiecie, panna Melody jest moją dobrą znajomą powiedział. A takżecenną klientką dodał z błyskiem w oczach. Zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzowstrząsnęła nią śmierć jej ptaszków i pragnę zrobić wszystko, co w mej mocy, aby jejpomóc.Rzekłszy to, otworzył portfel, wyjął z niego pięćdziesięciodolarowy banknot i wrę-czył go Jupe owi. Macie tu ode mnie coś w rodzaju zaliczki powiedział. Na podtrzymanieśledztwa, które prowadzicie.A jeżeli uda się wam zidentyfikować człowieka, który za-mordował ptaszki panny Melody, z przyjemnością wręczę wam jeszcze jednego pięć-dziesiątaka dodał chowając portfel. Dziękujemy panu powiedział Jupe wkładając banknot do kieszeni. Postaramysię dołożyć wszelkich starań, żeby się udało, panie Frisbee. Dołożymy starań, żeby się udało powtórzył już po wyjściu z restauracji, kiedycała trójka, z rowerami gotowymi do jazdy, przyglądała się oddalającemu się żwawymkrokiem Parkerowi Frisbee. Jasne, że się uda odezwał się Pete. Za pięć dych. urwał nagle, wpatrującsię w Jupe a.Pierwszy Detektyw stał bez ruchu, zatopiony głęboko w myślach. Zanieśliśmy Cezara do jego sklepu zaczął naraz zastanawiać się półgłosem. Gdyby zależało mu na tym gołębiu, nie zrobiłby nic innego, tylko powiedział, żetak, rozpoznaje go, wie, do kogo on należy i z przyjemnością odda go właścicielowi. Zawiesił na chwilę głos i potrząsnął głową tak, jakby nie wierzył własnym słowom. Ale zamiast tego twierdzi, że nie, nigdy przedtem nie widział Cezara na oczy, i po-zwala nam opuścić sklep razem z gołębiem.A następnego wieczoru porywa Cezaragrożąc pistoletem. Jupe znowu urwał, nie przestając kręcić głową. Zaczaja się namnie w parku koło domu panny Melody, żeby zdzielić mnie kijem podjął po chwili. A dziś stawia nam wszystkim lunch.Na wspomnienie niedawnej wyżerki twarz Jupe a spochmurniała na krótką chwilę.Przed oczami stanęło mu zjedzone tego ranka ogromne śniadanie.Ech, co tam, to niejest odpowiedni moment na zastanawianie się nad takimi błahostkami.Trzeba przemy-52śleć mnóstwo spraw ważniejszych od jakiejś tam nadwagi. A więc, stawia nam dzisiaj lunch powtórzył półgłosem. Wręcza nam pięć-dziesiąt dolarów i obiecuje jeszcze jednego pięćdziesiątaka za wykrycie, kto mordujeptaszki panny Melody.Wszystko to wydaje się trochę zagadkowe.To znaczy zagad-kowe jest to, że to robi jeden i ten sam facet.Ale jeśli chodzi o Parkera Frisbee, to w jegozachowaniu jest coś jeszcze bardziej tajemniczego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]