[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może miała jakieś zwidy i dlatego zaczynała popłakiwać i wpadać w depresję.Może wyobrażała sobie ludzi równie roztrzęsionych i zdołowanych jak ona.- Przyjaciółka?- Rachel.- Kim jest Rachel?Miał kłopot ze sformułowaniem odpowiedzi - co jeszcze było do powiedzenia?- Kim jest? Skąd pochodzi? Co robi? Dlaczego chciałeś, żebym ją poznała?- A, rozumiem.Tak sobie pomyślałem.- Co sobie pomyślałeś?- Że może się polubicie.- I zawsze już teraz tak będzie, że jak kogoś poznasz, to będziemy się spotykać, chociaż nie bardzo znam ciebie, a co dopiero mówić o twoich przyjaciółkach?- Nie, nie zawsze.Zrobię przesiew.- Serdeczne dzięki.A Rachel ciągle nie było, chociaż minął już kwadrans.Następny kwadrans upłynął na komentarzach dotyczących koszul Johna Majora (temat podjęty przez Fionę), a Rachel ani widu, ani słychu.- A ona w ogóle istnieje?- Tak, tak, oczywiście.- To przynajmniej dobrze.- Zadzwonię do niej.Poszedł do automatu, wykręcił numer, nikt nie odbierał.Odczekał chwilę, nie nagrał się i wrócił.W tej chwili jedynym usprawiedliwieniem byłby jakiś wypadek Alego czy katastrofalny karambol.Chyba że od samego początku wcale nie chciała przyjść.Nagle z niebywałą jasnością uświadomił sobie, że został wystawiony do wiatru, a kiedy mu powiedziała, że może czegoś się od niej nauczy, chodziło jej właśnie o to.Nawet nie potrafił jej za to znienawidzić, poczuł natomiast rosnącą panikę.Chwila milczenia, a potem Fiona zaczęła płakać.Oczy napełniły się łzami, które popłynęły po policzkach i zaczęły ściekać na pulower, ona zaś siedziała nieruchomo jak dziecko nieświadome tego, że cieknie mu z nosa.Przez moment Will myślał, że najlepiej będzie to przeczekać, a płacz sam minie, potem jednak nie mógł obronić się przed myślą, że nie może siedzieć bezczynnie i musi coś zrobić, jeśli jest chociaż odrobinę coś wart.- O co chodzi?Chciał, żeby pytanie zabrzmiało jako pełne troski, ale wyszło J tak, jakby w środku zabrakło poirytowanego "tym razem".- O nic.- Przecież to nieprawda.Jeszcze nie było za późno.Gdyby teraz zjawiła się Rachel zadyszana i pełna przeprosin, mógłby przedstawić sobie obie kobiety, mruknąć Rachel, że Fiona właśnie miała wyznać, z czego wynika jej przygnębienie, a następnie czmychnąć, gdzie pieprz rośnie.Zerknął błagalnie na drzwi i jak za dotknięciem różki otworzyły się, ale stanęli w nich dwaj mężczyźni w koszulkach Manchester United.- Prawda.O nic nie chodzi.Taka już jestem.I tyle.- Smutek egzystencjalny, tak?- Tak.Znowu nie utrafił we właściwy ton.Użył tego określenia przede wszystkim po to, aby pokazać, że je zna (obawiał się, że Fiona uważa go za tępaka), w tej sytuacji wydało się jednak bardzo sztuczne i nadęte.W ogóle nie nadawał się do rozmów o egzystencjalnym smutku.To nie on.Ale czy to coś złego, jakiś wstyd? Skórzane spodnie to także nie on.(Przymierzył raz dla żartu w sklepie LeatherTime na Covent Garden i wyglądał jak.mniejsza z tym).Kolor zielony - to nie on.Antyczne meble to nie on.Także depresyjne wyzwolone hippiski - to nie on.I co z tego? Czy to czyniło z niego złego człowieka?- Nie wiem, czy jest sens rozmawiać o tym z tobą.- Nie - odpowiedział odrobinę zbyt skwapliwie.- Rozumiem, co masz na myśli.To co, skończymy i idziemy.Rachel już się raczej nie pojawi.Fiona uśmiechnęła się smutno i pokręciła głową.- Mógłbyś starać się przekonać mnie, że nie mam racji.- Mógłbym?- Chyba dobrze by mi zrobiła rozmowa z kimś, a na razie tylko ciebie mam do dyspozycji.- To prawda, ale nie wiem, czy będzie ze mnie wielki pożytek.Myślę, że jakbyś cisnęła za siebie tym plasterkiem cytryny, padłoby na kogoś lepszego ode mnie.No, może tylko z wyjątkiem tego faceta, co tam podśpiewuje.Roześmiała się.Może sprawił to żart z cytryną.Może kiedyś uzna ten moment za przełomowe wydarzenie w swoim życiu.Ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl